Tak gra lider grupy A!


- Zamykam oczy i widzę nasze zwycięstwo- mówił przed spotkaniem z Azerbejdżanem, Artur Boruc. W podobny sposób o meczu z Azerami wyrażała się reszta naszych reprezentantów. Ale żaden z nich nawet przez moment nie pomyślał o lekceważeniu rywali, tym bardziej po tym, co na początku zgrupowania we Wronkach ogłosił Leo Benhakker. – Kto zlekceważy któregokolwiek z naszych rywali, więcej w mojej reprezentacji nie zagra- powiedział wówczas Holender.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz z Azerbejdżanem, Don Leo określił jako „test” dla reprezentantów jak poważnie traktują grę w kadrze. – Nie może dochodzić do sytuacji, że ktoś mobilizuje tylko się na potyczki z Cristiano Ronaldo czy Nuno Gomesem. Mam nadzieję, że w mojej drużynie takich piłkarzy nie ma. Jeśli są, w takim razie więcej w niej już nie zagrają. Te słowa mocno podziałały na biało- czerwonych, którzy w sobotę ani przez moment nie odpuścili Azerom.

Ptak bez skrzydeł

Okazałe zwycięstwo cieszy, tym bardziej, że dziś w Europie mało kto wygrywa 5:0, nawet z rywalami z najniższej półki. Dziś europejska III liga nie jest już tylko chłopcem do bicia, który broni się całą jedenastką przez cały mecz, prosząc o jak najniższy wymiar kary. Przykład? Wygrana Kazachstanu z Serbią, która dała Polsce pierwsze miejsce w grupie A.

Dni poprzedzające mecz z Azerbejdżanem kosztowały jednak wiele nerwów Leo Benhakkera. Co chwilę jakiś piłkarz zmuszony był opuszczać zgrupowanie z powodu kontuzji, co sprawiało, że Holender miał coraz mniejsze pole manewru przy wyborze graczy na sobotnie spotkanie. Jako pierwszy z gry wypadł Paweł Golański, który urazu nabawił się jeszcze przed zgrupowaniem we Wronkach, podczas meczu 18. kolejki Orange Ekstraklasy z Lechem Poznań, w którym zerwał włókna mięśnia dwugłowego. Kontuzja z gry wyeliminowała również innego bocznego obrońcę- Grzegorza Bronowickiego. Nie był to jednak koniec złych informacji. W środę zgrupowanie opuścić musiał również Ebi Smolarek. Od samego przyjazdu do Wronek, pomocnik Borussi Dortmund zmagał się z bólem żeber. Po dokładnych badaniach okazało się, że są one pęknięte. Te trzy kontuzje podważyły sens gry skrzydłami z Azerami. Zwłaszcza jeśli doda się, że w tym spotkaniu nie mógł zagrać również zawieszony za kartki, Jakub Błaszczykowski. Ten kwartet był siłą reprezentacji w poprzednich meczach. Błaszczykowski i Smolarek brali ciężar gry na własne barki, rozmontowywali obronę każdego rywala. Błaszczu doskonałymi podaniami otwierał kolegom drzwi do bramki przeciwnika, zaś Ebi zdobywał gole, w tym dwa z Portugalią. Bronowicki i Golański, jak przystało na nowocześnie grających bocznych obrońców, dzielnie wspierali kolegów z pomocy, a kiedy było trzeba nawet przejmowali ich rolę. Benhakker na pewno nie ucieszył się z takiego obrotu sprawy, ale również nie zamierzał dramatyzować z faktu, że nie będzie mógł skorzystać z podstawowych wykonawców jego taktyki. – Nie moją rolą jest narzekanie na aktualną sytuację, a znalezienie jak najlepszego wyjścia z niej- mówił Holender. I tak, Bronowickiego na lewej obronie zastąpił Michał Żewłakow, zaś na prawej stronie zamiast Golańskiego zagrał Marcin Wasilewski. Problem pojawił się za to z obsadą boków pomocy. Don Leo nie bardzo wiedział, czy Smolarka ma zastąpić Jacek Krzynówek, czy może Łukasz Garguła. Ustawienie w tym sektorze boiska piłkarza lidera Orange Ekstraklasy oznaczałoby jednak pewną lukę, bo piłkarz GKS Bełchatów na pewno często schodziłby do środka pola, zaś Żewłakow nie jest aż tak ofensywnie grającym piłkarzem jak Bronowicki. Na prawej stronie zaś mogli zagrać albo Ireneusz Jeleń albo Wojciech Łobodziński. Ostatecznie selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się na Krzynówka z lewej i Łobodzińskiego z prawej strony. I bez wątpienia ta decyzja okazała się strzałem „w dziesiątkę”. Obaj rozegrali popisową partię, zdobywając po golu. Krzynówek zagrał wręcz fantastycznie, jak za dobrych czasów z Bayeru Leverkusen, kiedy w Lidze Mistrzów strzelał gole Realowi Madryt i AS Romie. Łobodziński długo wchodził w mecz, wszak był to jego pierwszy występ w spotkaniu o punkty. W końcu jednak rozkręcił się na dobre, szalejąc na prawej stronie, a także trafiając do siatki głową, czym bardzo zaskoczył…klubowego trenera, Czesława Michniewicza. – Jestem zaskoczony, że Wojtek strzelił gola głową, tym bardziej, że gra tą częścią ciała nigdy nie była jego mocną stroną- powiedział szkoleniowiec Zagłębia Lubin. Obaj pomocnicy może i nie mieli aż tak wielkiego wsparcia w osobach bocznych obrońców jak Błaszczykowski i Smolarek, ale ważne, że zarówno Wasilewski jak i Żewłakow, dobrze spisywali się w defensywie. Obrońca Olympiakosu Pireus omal zresztą nie zdobył gola, po pięknym strzale z rzutu wolnego.

Walczący z Szejkami

Trafiali za to inni obrońcy- Jacek Bąk i Dariusz Dudka. Komar to zresztą kolejne utrapienie Benhakkera. W środę klub Bąka- Al.- Rayan rozgrywał mecz azjatyckiej Ligi Mistrzów i ostatnią rzeczą o której myśleli działacze klubu, było puszczenie swojego gracza na zgrupowanie reprezentacji. Szejkowie wcale nie przejmowali się jurysdykcjami ze strony UEFA. Byli gotów zapłacić każde odszkodowanie, byle tylko Bąk zagrał z irackim Al.-Zakwra. Polski obrońca ani myślał jednak zostawać w Katarze w sytuacji, gdy reprezentacja jest w potrzebie. Długo pertraktował z władzami klubu, które w końcu puściły go do Polski. Aż strach pomyśleć co by było, gdyby Bąk nie przyjechał do Wronek. W piątek bowiem jego partner ze środka obrony, Arkadiusz Radomski zerwał więzadła krzyżowe. Gracza Austrii Wiedeń zastąpić musiał Dariusz Dudka. Piłkarz Wisły Kraków zmienia ostatnio pozycje nieustannie. Jeszcze niedawno był solidnym lewym obrońcą. Gdy jednak szkoleniowcem Białej Gwiazdy został Dan Petrescu, to zrobił z Dudki i prawego defensora i stopera. A Benhakker? W związku z kontuzjami przed listopadowym meczem z Belgią przemianował Dudkę na…defensywnego pomocnika. I ten na nowej pozycji spisał się na tyle dobrze, że wydawało się, że już na niej pozostanie. Uraz Radomskiego sprawił jednak, że były gracz Amiki Wronki zmuszony był zagrać na środku obrony. I chyba już na tej pozycji pozostanie na dłużej, tym bardziej, że sam zawodnik przyznaje, iż woli jednak grę w defensywie. Duet Bąk- Dudka spisał się wspaniale i nie tylko ze względu na to, że obaj już po 240 sekundach wyprowadzili Polskę na prowadzenie. Imponowali spokojem w interwencjach, grali daleko od własnego pola karnego, a przy tym doskonale się rozumieli, mimo faktu, iż występowali na środku obrony w reprezentacji po raz pierwszy. Historyczną bramkę zdobył Bąk, gdyż było to setne trafienie reprezentanta Polski w meczu eliminacji Mistrzostw Europy. W dodatku Komar strzelił gola w swoje 34. urodziny, będącego jednocześnie jego pierwszym w kadrze o punkty.

Swoją drogą, ciekawe, czy gdyby Radomski mógłby zagrać z Azerbejdżanem, czy wówczas Don Leo znów wystawiłby Dudkę na środku pomocy wspólnie z Mariuszem Lewandowskim? Holender od początku swojej selekcjonerskiej kadencji stawia zawsze na dwóch defensywnych pomocników, rezygnując z typowego ofensywnego pomocnika. W sobotę jednak zupełnie inaczej ustawił zespół. Może uznał, że skoro Dudka zagra w obronie, żaden inny defensywny pomocnik nie będzie w stanie dobrze współpracować z Lewandowskim, tak jak piłkarz Białej Gwiazdy?. A może faktycznie od tego momentu w drugiej linii zawsze grać będzie jeden defensywny i jeden ofensywny pomocnik? Bo aż żal żeby ławę zmuszony był grzać Łukasz Garguła, który z Azerami rozgrywał kapitalną partię. Rządził i dzielił w środku pola. Kiedy trzeba było to przyspieszył, a kiedy nie, zwalniał tempo akcji naszego zespołu. Zaliczył aż trzy asysty, udowadniając tym samym, że nie ma już co płakać, po Mirosławu Szymkowiaku. Sam zawodnik jednak nie ocenia co ciekawe swojego występu za wysoko. – Trzy asysty dają nieprawdopodobną satysfakcję, ale miejsca w składzie absolutnie nie gwarantują- powiedział po meczu, Garguła. Znakomicie wypadł również Lewandowski, który udowodnił, że w tej chwili jest najlepszym polskim defensywnym pomocnikiem. Z drugiej strony, wprowadzony w drugiej połowie, Przemysław Kaźmierczak pokazał, że do Lewego niewiele mu brakuje. W dodatku wreszcie zdobył bramkę w kadrze, o której tak bardzo marzył.

Tym razem na listę strzelców nie wpisał się żaden z napastników. Zarówno Radosław Matusiak jak i Maciej Żurawski harowali jak woły przez cały mecz, mieli udział przy golach, ale sami ich nie strzelili. – Miałem dwie niezłe sytuacje, ale zawsze odskakiwała mi piłka- mówi Matusiak. Cóż, to nie był mój dzień. Może w Kielcach będzie lepiej? Żurawski też nie przywiązywał wielkiej wagi do tego, że jego nazwiska zabrakło na liście strzelców. – Przede wszystkim cieszę się, że nieźle wyglądałem po kontuzji. A gole? Nie ważne kto strzela, ważne żeby zespół wygrywał- przyznaje Magic. W drugiej połowie na murawie pojawił się również Ireneusz Jeleń, którego kibice już dawno nie oglądali w biało- czerwonych barwach.

Bardzo modne, i to nie tylko w Polsce, stało się ostatnio kwestionowanie dobrych rezultatów ze słabszymi drużynami. Jednakże wygrana z Azerami jest równie ważna co z Portugalią czy Belgią. Bo w takim samym stopniu przybliża nas do wielkiego celu jakim jest awans do EURO 2008. – Polscy kibice mają prawo oczekiwać kolejnych zwycięstw- mówi Leo Benhakker. A to oznacza, że w reprezentacji nikt nie ma kłopotu z motywacją na poszczególne mecze i każdego rywala traktuje z takim samym stosunkiem. A to równie ważne jak gole, zwycięstwa i punkty w drodze do Mistrzostw Europy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze