Szatałow: Mam pewne pretensje do Matusiaka


13 listopada 2010 Szatałow: Mam pewne pretensje do Matusiaka

Jurij Szatałow zdobył wczoraj pierwszy punkt, od kiedy objął posadę trenera Cracovii Kraków. „Pasy” zremisowały wyjazdowe spotkanie z Widzewem Łódź 2:2, choć do szatni schodziły z jednobramkowym prowadzeniem.


Udostępnij na Udostępnij na

Jurij Szatałow zdobył pierwszy punkt z drużyną Cracovii
Jurij Szatałow zdobył pierwszy punkt z drużyną Cracovii (fot. Tomasz Kubicki, korona-kielce.pl)

Szkoleniowiec krakowskiej drużyny wie, że jeszcze wiele elementów w grze wymaga poprawy, jednak jest przekonany, że jego zawodnicy już wkrótce będę prezentowali się znacznie lepiej: – Mogliśmy ten mecz zarówno wygrać, jak i przegrać, ale ostatecznie padł remis. Byliśmy świadkami dużych emocji, ale poziom był średni. Jest jeszcze sporo elementów w naszej grze, które musimy poprawić. Podobny wynik, remis 2:2, padł w spotkaniu, kiedy prowadziłem Polonię Bytom. Wierzyłem, że tym razem uda mi się pokonać Widzew. Mógł o tym przesądzić rzut karny. Drużyna jest na takim, a nie innym etapie. Z biegiem czasu nabierzemy obrotów i nasza gra będzie wyglądała coraz lepiej.

W drugiej połowie Cracovia miała szansę na objęcie prowadzenia, jednak wychowanek łódzkiej drużyny, Radosław Matusiak, fatalnie przestrzelił. Szkoleniowiec „Pasów” tłumaczył jednak, że „jedenastka” to jeszcze nie bramka i nawet najlepszym zdarza się spudłować: – Zawodnik, który uderza, z pewnością ma przewagę nad bramkarzem. Lepsi piłkarze nie wykorzystywali jednak swoich rzutów karnych. Mam jakieś pretensje, ale nie będziemy mocno rozliczać z tego Radka Matusiaka.

Z kolei trener widzewiaków, Andrzej Kretek, bardzo żałował, że po raz kolejny jego podopieczni stracili trzy punkty w końcówce spotkania: – Nie mogę dziś odmówić mojej drużynie zaangażowania i walki, zabrakło było cwaniactwa boiskowego i mądrości w grze. Na pewno zawodnicy włożyli w ten mecz wiele serca. Szkoda, bo prowadziliśmy na pięć minut przed końcem. Daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwo, to już czwarty mecz, w którym  tracimy bramkę w końcówce. Co prawda graliśmy w dziesiątkę, ale karnego sami sobie sprokurowaliśmy. Znowu punkty nam uciekły.

Zapytany o to, czy postawiono mu ultimatum, że musi wygrać ten mecz, by dalej pracować z drużyną Widzewa, odparł: – Nic o tym nie słyszałem, żadnego ultimatum nie było.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze