Są na świecie regiony, gdzie futbol jest niczym religia. Bez wątpienia należy do nich Kraj Basków. Finał Pucharu Króla mający być świętem lokalnej społeczności odbywa się na przeciwnym biegunie kraju. Sobotnie starcie będzie jednak wyjątkowe. Po raz pierwszy w historii w finale krajowego pucharu spotkają się ci dwaj lokalni rywale. Gospodarzem finałowego starcia po raz kolejny w tym sezonie będzie Estadio La Cartuja w Sewilli.
Zarówno dla Realu Sociedad, jak i Athleticu Bilbao finałowe starcie to najważniejszy moment sezonu. Tym razem gra toczy się nie tylko o jakże cenne zwycięstwo nad lokalnym rywalem. Do zgarnięcia jest trofeum, na które Baskowie czekają odpowiednio od 1987 i 1984 roku. Szykuje się niezwykle wyrównane spotkanie.
Upragniony finał pucharu
Minął rok czasu, a wciąż jesteśmy w tym samym miejscu, pisała niedawno MARCA. Wszystkie zabiegi związane z przekładaniem terminu i miejsca rozegrania finału poszły na marne. Co jakiś czas pojawiały się informacje, że są szanse, aby trybuny zapełniły się w 20%–25%. Wszelkie spekulacje ucięła jednak hiszpańska federacja, zamykając finał na pustym obiekcie ze względów bezpieczeństwa.
#LaPortada Esto es para toda la vida 🗞️ #FinalCopaDelRey pic.twitter.com/vOF99Lg5Kp
— MARCA (@marca) April 2, 2021
W normalnych warunkach obserwowaliśmy dzisiaj w Sewilli prawdziwe święto futbolu. Kibice obu baskijskich drużyn zapełniliby miasto. Rzeczywistość jest jednak brutalna. W Andaluzji obowiązuje godzina policyjna. Nikt nie może przenosić się z jednej prowincji do drugiej. Mecz można obejrzeć jedynie przed telewizorem w domu. To rzeczywistość, w której wszyscy związani w jakiś sposób z futbolem musimy się odnaleźć.
Najpiękniejszy moment od kilkudziesięciu lat, jakim niewątpliwie będzie dla zwycięzcy zdobycie krajowego pucharu, nie przyniesie tak wielkiej radości. Zamiast tysięcy uradowanych fanów zarówno na stadionie, jak i w całym mieście czeka nas samotna celebracja na murawie. Żaden z piłkarzy nie lubi grać przy pustych trybunach, a co dopiero świętować sukcesów.
Gdyby ten mecz odbywał się rok temu, Real Sociedad nie powinien mieć większych problemów z pokonaniem lokalnego rywala. Minęło jednak sporo czasu. Obie drużyny bardzo mocno się zmieniły. Czy na lepsze? W Bilbao na pewno tak sądzą. Pojawił się tam bowiem człowiek, który odmienił drużynę „Lwów”. Athletic z bezbarwnego ligowca stał się zespołem aspirującym do czołówki.
Specjalista od finałów
W finałowym starciu trudno wskazać faworyta. Oba zespoły grały w tym sezonie ze sobą zarówno w lidze, jak i w półfinale Superpucharu Hiszpanii. Mecz finałowy będzie jednak zupełnie inny. Dojdzie dodatkowa presja, z jaką piłkarze obydwu klubów jeszcze się nie mierzyli. Każde doświadczenie może być na wagę złota. Człowiekiem, który finałów nie rozgrywa, ale je wygrywa, jest trener Athleticu – Marcelino Garcia.
Ilusión. Unión. EQUIPO #Biziametsa pic.twitter.com/0lmW88caP8
— Marcelino Garcia Toral (@Marcelino) April 2, 2021
Jego przyjście odmieniło drużynę „Lwów”. Athletic z chłopca do bicia przeobraził się w drużynę stanowiącą zagrożenie dla wszystkich zespołów w lidze. Jako pierwsi przekonali się o tym Real Madryt oraz FC Barcelona. W swoim pierwszym miesiącu pracy Marcelino pokonał obu gigantów i sięgnął po pierwsze w tym sezonie trofeum. Zaskoczenie było tym większe, że Athletic uznawany był w tamtym czasie za najsłabszego z czwórki uczestników turnieju finałowego.
W drodze do finału w Sewilli Athletic eliminował kolejno Intercity, Sestao River, Elche, CD Tenerife, FC Barcelona oraz Granadę. Wtedy jednak na ławce był Gaizka Garitano. W Bilbao o tym pamiętają, a sam Marcelino zapowiadał, że ewentualne zwycięstwo w całych rozgrywkach będzie zasługą właśnie byłego szkoleniowca „Lwów”. Podobną scenę widzieliśmy przy okazji finału Superpucharu.
Obecnie drużyna Marcelino jest jedną z najlepiej punktujących w LaLiga. Pod jego wodzą „Lwy” zdobywają średnio 1,83 punktu na mecz. Na 18 rozegranych spotkań tylko trzykrotnie schodziły z boiska pokonane. Dwa zwycięstwa nad drużyną z Bilbao odniosła FC Barcelona, a ostatnia porażka to sprawka Atletico Madryt. Na przeciwnym biegunie znajduje się finałowy rywal Athleticu.
Kryzys w Sociedad
Zaledwie jedna wygrana w czterech ostatnich meczach. Tak wygląda bilans Realu Sociedad. To rezultat uwłaczający dla drużyny, która miała zagrozić Sevilli w walce o czwarte miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów. Finał pucharu to będzie jednak zupełnie inna historia. Jeżeli „Txuri-Urdin” uda się zdobyć trofeum, nikt nie będzie wspominał ligowej zadyszki.
BETI ZUEK!!! 💙#Gurekin | #AurreraReala pic.twitter.com/SIf3tU0JX5
— Real Sociedad Fútbol (@RealSociedad) April 2, 2021
Droga Realu Sociedad zaczęła się w Becerril. Następnie „Txuri-Urdin” ogrywali: AD Ceuta, Espanyol, Osasunę, Real Madryt oraz CD Mirandes. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich tych zwycięstw są gole Alexandra Isaka. Szwedzki napastnik jak rok wcześniej, tak i teraz imponuje skutecznością. To właśnie w nim kibice Realu Sociedad pokładają nadzieje na zwycięstwo nad lokalnym rywalem.
Reprezentant Szwecji będzie miał wsparcie ze strony Mikela Oyarzabala, Portu czy Davida Silvy. To właśnie ofensywa będzie w finałowym starciu najpoważniejszym argumentem drużyny Imanola Alguacila. Szkoleniowiec, od kiedy objął Real Sociedad w meczach z lokalnym rywalem, odniósł cztery zwycięstwa i zanotował porażkę. Jeżeli drużynie z Donostii uda się uniknąć błędów w defensywie, będzie w stanie postawić się Athleticowi.
Defensywa właśnie jest piętą achillesową Realu Sociedad. W ważnych meczach podopieczni Alguacila byli w tym sezonie rozstrzeliwani. Dotkliwe porażki jak 0:4 z Manchesterem United czy 1:6 Barceloną pokazały, że drużyna ma olbrzymie problemy, gdy jako pierwsza straci bramkę. „La Real” odczuwa skutki gry na trzech frontach. Finał to jednak historia jednego meczu, więc wszystko jest tu możliwe.
***
Bez względu na to, która z baskijskich drużyn sięgnie po końcowe trofeum, 3 kwietnia 2021 roku będzie historycznym dniem dla tego regionu. Gdyby nie obostrzenia pandemiczne, w Kraju Basków panowałaby wielka fiesta. Tym razem odbędzie się ona nie na głównych placach miast, lecz tylko w domach fanów.