Mamy w naszej lidze kilku zawodników, do których już po pierwszych spotkaniach przylgnęła łatka talentu. Czas mija, zdobywają w młodym wieku miejsce w pierwszym składzie... I nagle okazuje się, że dopada ich stagnacja i przestają się rozwijać. Jednym z takich piłkarzy z pewnością do niedawna był Karol Świderski.
Wychowanek SMS-u Łódź w ekstraklasie debiutował przed czterema laty w wieku zaledwie 17 lat. Wówczas szansę w Jagiellonii dał mu trener Michał Probierz. W swoim pierwszym sezonie na najwyższym poziomie rozgrywkowym Świderski zdobył jedną bramkę w siedmiu spotkaniach. Przede wszystkim dał się jednak w nich zapamiętać jako gracz z potencjałem.
Miłe złego początki
Start w ekstraklasie był więc ze strony napastnika całkiem udany. Wydawało się, że naturalną koleją rzeczy będzie jego rosnąca rola w drużynie. I tak faktycznie było – sezon 2015/2016 Świderski rozpoczął jako pierwszy rezerwowy Jagiellonii, która dzięki trzeciej lokacie w poprzednich rozgrywkach wywalczyła szansę na grę w europejskich pucharach.
W I rundzie „Jaga” trafiła na na litewską Kruoję, którą w pierwszym, wyjazdowym, meczu ograła 1:0 właśnie po golu młodego napastnika. Rewanżowe spotkanie było dla niego równie udane, ponownie trafił do siatki rywali, którzy koniec końców polegli w dwumeczu aż 9:0.
Mimo że jego zespół odpadł z eliminacji Ligi Europy, to nie miał powodów do wstydu. Nikła porażka po zaciętej walce z wyżej notowaną Omonią Nikozja nie była traktowana w ramach rozczarowania. Sam Świderski sezon ligowy rozpoczął niespodziewanie w pierwszym składzie Jagiellonii na mecz z Koroną, ostatecznie przegrany przez jego drużynę 2:3. Było to o tyle ciekawe spotkanie, że trener Probierz dał w nim szansę kilku młodszym zawodnikom.
Bohatera naszego tekstu w 58. minucie zmienił chociażby 19-letni wówczas Emil Łupiński. Na prawej pomocy od pierwszej minuty zagrał 17-letni Przemysław Mystowski, a na ławce zasiadli inni młodzi zawodnicy jak Emil Gajko czy Mateusz Maliszewski. Czas pokazał, że żaden z nich – oprócz właśnie Świderskiego – nie zagrzał miejsca w pierwszej drużynie Jagiellonii na dłużej.
Ligowa szarzyzna
Sezon 2015/2016 21-letni napastnik skończył z czterema bramkami na koncie w 32 spotkaniach. Głównie wchodził z ławki, gorsze występy zrzucano na karb wieku, po lepszych wieszczono, że wkrótce stanie się podstawowym elementem układanki trenera Probierza, który w ten sposób wypowiadał się o nim po wygranym 1:0 meczu z Cracovią, kiedy to jedyną bramkę zdobył Świderski:
Jeśli trochę zmieni głowę i zje dużo snickersów, to może być jednym z większych talentów w Polsce. On jednak o tym wie i to nie jest nowość, że powiedziałem o tym publicznie. Michał Probierz o Karolu Świderskim po meczu z Cracovią 9 sierpnia 2016 roku
Jednocześnie jako jeden z największych mankamentów, oprócz „głowy” w przypadku młodego Polaka wymieniano łatwość w traceniu piłki. Wydaje się zresztą, iż może to być ze sobą powiązane, bo Świderski faktycznie miewa momenty, gdy za bardzo wierzy w swoje umiejętności, co kończy się nieodpowiedzialnymi stratami.
Następny sezon pokazał to dobitnie. Świderski zatrzymał się w rozwoju, nie dawał już tego pozytywnego impulsu zespołowi, co wcześniej po wchodzeniu z ławki. Rozgrywki zakończył z dwiema bramkami, popadł w ligową przeciętność, od której wcześniej oddzielały go właśnie takie indywidualne przebłyski.
Przełom za Mamrota
Zawodnik z ponad setką występów w ekstraklasie w wieku 21 lat powinien być już gotowy na wyjazd do silniejszej ligi. Nie oszukujmy się, że nasze rozgrywki są traktowane w Europie poważnie. Jaki mamy poziom, widzi każdy, i co lepszy młody, zdolny piłkarz powinien dążyć do rozwoju, który zagwarantować mogą mu tylko kluby z poważniejszych lig.
Niestety, ale o Świderskim można powiedzieć wiele, ale nie to, że prezentuje odpowiedni poziom, by nie zginąć nawet w średniaku ligi belgijskiej. Nie tacy jak on odpadali w podobnych rozgrywkach w przedbiegach.
Niemniej wypada docenić to, jak w obecnym sezonie prezentuje się urodzony w Rawiczu napastnik. Już w drugiej kolejce odwdzięczył się za zaufanie otrzymane od trenera Ireneusza Mamrota, niemal w pojedynkę rozmontowując Arkę Gdynia. W tym meczu zdobył dwie bramki i był głównym motorem napędowym swojego zespołu.
Specjalista od dubletów
Po tym wyczynie Świderski znowu się zaciął. Do 13. kolejki zaliczał kilkudziesięciominutowe epizody, nie trafił do siatki ani razu. Przełom nastąpił kolejkę później, w ligowym spotkaniu z outsiderem z Sosnowca, kiedy to znów ustrzelił dublet w wygranym 4:1 meczu.
Widać, że Świderski upodobał sobie szczególnie dublety, a także drużynę Arki Gdynia, bo kolejne dwie bramki zdobył właśnie w pojedynku z tą drużyną.W ostatnich dwóch spotkaniach znowu nie błyszczał, szczególnie w meczu z Wisłą powinien zaprezentować się znacznie lepiej – czasami brakowało mu odwagi, by próbować skończyć akcję samemu, zamiast nadmiernie kombinować.
Warto docenić jednak jego szczerość w wypowiedziach, tak bowiem mówił o poprawie swojej formy i dotychczasowych wyczynach w ekstraklasie:
To chyba najlepszy miesiąc w mojej karierze. Zdarzały się bowiem całe sezony, w których strzelałem łącznie mniej goli. Karol Świderski po wygranym 3:1 meczu z Arką
I to jest chyba największy problem tego zawodnika. Brak stabilizacji w grze, a także problemy z utrzymaniem koncentracji to coś, nad czym 21-latek zdecydowanie powinien popracować. Dopiero wówczas będzie można mówić o nim w kontekście wyjazdu za granicę. Bo co do tego, że posiada potencjał na coś więcej niż ligowa przeciętność, nie ma wątpliwości.