Co roku mecz o Superpuchar Europy rozpoczyna zmagania w europejskich pucharach. W tym roku oczy kibiców zwrócone są przede wszystkim na Hiszpanię, w której doszło do prawdziwych zbrojeń. Real Madryt naszpikowany gwiazdami będzie chciał zdetronizować Barcelonę, która pozyskała Zlatana Ibrahimovicia i Maxwella. Dla podopiecznych Josepa Guardioli mecz z Szachtarem to ostatni sprawdzian przez rozpoczęciem nowego sezonu. Czy „Blugrana” zda egzamin? Na jaką ocenę?
Stade Luis II w Monako od dziesięciu lat gości dwie najlepsze drużyny Europy. Zwycięzca Ligi Mistrzów mierzy się z triumfatorem Pucharu UEFA. W poprzednim sezonie tytuły te trafiły do FC Barcelony i Szachatara Donieck. Wszyscy fani „Dumy Katalonii” są ciekawi, jak ich ulubieńcy zaprezentują się w tym sezonie. Niestety to, co działo się w Monako, nie rokuje zbyt dobrze. Swoją drogą boisko na Stade Luis II wyglądało tak, jakby wcześniej przebiegło po nim stado baranów, jednak takie same warunki miał również Szachtar. Od pierwszego gwizdka śmiało zaatakowali piłkarze z Doniecka, jednak dobrze ustawiony blok defensywny Barcelony nie miał problemów z rozbijaniem akcji rywala. Mistrz Hiszpanii przez 20 minut kontrolował sytuację na boisku i spokojnie pozwalał na grę przeciwnika. Jednak im bliżej było końca połowy, tym bardziej do głosu dochodzili gospodarze. Oba zespoły preferują atak pozycyjny i to było widać. Mnóstwo krótkich podań, a także nieudane próby strzałów z dystansu – to wszystko mogli zobaczyć kibice w pierwszej części spotkania. Widać było, ze FC Barcelona nie jest jeszcze w takiej formie, jakiej oczekują od niej kibice.
Po zmianie stron do ataku ruszyli gospodarze, jednak w dalszym ciągu brakowało wykończenia. Wynikało to również z dobrze zorganizowanej gry w obronie, jaką prezentował Szachtar. Od 50. minuty coś zaskoczyło w drużynie Barcelony. Piłkarze Josepa Guardioli nabierali tempa, a Szachtar, by przerwać akcję rywala, uciekał się do fauli. Jednak bardzo szybko z Barcy „zeszło powietrze” i znów byliśmy świadkami schematycznej gry, która usypiała kibiców.
Im bliżej było końca regulaminowego czasu gry, tym więcej gwizdów pojawiało się na trybunach. Nie ma co się dziwić, bo każdy chciał zobaczyć to co Barcelona prezentowała w ubiegłym sezonie. Niestety dzisiaj „Blugrana” była tylko cieniem samej siebie. Pod koniec drugiej połowy kilka sytuacji mieli Thierry Henry czy Carles Puyol, jednak największą pracę wykonywał jak zwykle Lionel Messi. Argentyńczyk tak bardzo chciał zdobyć bramkę, że w końcówce mało nie wywołał bijatyki, bo najwyraźniej puściły mu nerwy.
Ten incydent, zakończony żółtymi kartkami dla Kutchera i Messiego, pozwolił sędziemu zaprosić wszystkich do szatni, na przerwę przed dogrywką.
W pierwszej doliczonej części obie drużyny się przebudziły. Opiekunowie swoich zespołów dokonali po dwie-trzy zmiany i od razu sytuacja na boisku uległa zmianie. Przewagę, zwłaszcza w końcówce posiadała Barcelona, która wielokrotnie zagroziła bramce Pjatowa. Jednak gola nie zobaczyliśmy.
Po zmianie stron Barcelona nie odpuszczała, pojawiali się nowi piłkarze, którzy brali na siebie ciężar gry. W 115. minucie w swoim stylu akcję przeprowadził Messi, a do siatki trafił młody Pedro. Po utracie bramki w szeregi Szachtaru wkradł się pewien niepokój i zdenerwowanie. Gra zrobiła się bardziej brutalna, a piłkarze z Doniecka coraz więcej pretensji mieli do siebie. Ostatecznie bramka Pedro dała zwycięstwo słabo grającej Barcelonie.