Środa w piłkarskiej lidze Rosji upłynęła pod znakiem nudy. Kibice, którzy wybrali się dziś na stadiony mogą żałować, że nie wybrali się do kina. Zawodnicy nie pokazali nic wielkiego. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy w zeszłym sezonie bronili tytułu mistrzowskiego.
CSKA Moskwa dostał kolejną szansę na zdobycie łatwych trzech oczek. Tym razem teoretycznym dostarczycielem punktów w Tomsku miał być miejscowy Tom. Najbardziej zmotywowanym zawodnikiem gospodarzy był zdecydowanie Wieniamin Mandrykin, który jeszcze w poprzednich rozgrywkach oglądał plecy etatowego golkipera „Wojskowych” Igora Akinfiejewa. Jak się okazało, nic wielkiego dzisiejszego dnia pokazywać nie musiał Jego byli koledzy z drużyny w ciągu całego meczu zdążyli zaledwie kilka razy zapuścić się w jego pole karne. Jednak Brazylijczycy w barwach gości: Vagner Love i wyjątkowo dzisiaj ustawiony w drugiej linii Jo zawodzili. W ogóle nie przypominali siebie, a ponadto razili nieporadnością w „szesnastce” Mandrykina. Niewiele lepiej spisywali się ich odpowiednicy w drużynie Tomu – Igor Striełkow i Anton Archipow. Po przerwie Walery Gazzajew wzmocnił nieco siłę swojego zespołu, wprowadzając innego przedstawiciela kraju kawy – Dudu. Jednak to było za mało, by zdobyć na Trudzie chociaż jedną bramkę. 0-0 to wynik, który najlepiej odzwierciedla to, co działo się na boisku. To starcie można właściwie podsumować tytułem ze znanej piosenki zespołu „Wilki” – „Nie stało się nic”.
Niewiele więcej działo się w Chimakch i Permie. Okupujący strefę spadkową zespół spod Moskwy, gdyby wygrał, zyskał by przede wszystkim pewność i więcej wiary w swoje możliwości, że można jeszcze powalczyć o lepsze miejsce. Stało się inaczej. Czeczeni nie zagrali wielkiego meczu, ale zrobili coś, czego nie udało się gospodarzom. Umieścili piłkę w bramce strzeżonej przez Romana Bieriezowskiego. W 71. minucie meczu Słowak Radoslav Zabawnik zdobył, jak się potem okazało, złotego gola i trzy oczka pojechały do Groznego. Natomiast team Igora Juszczenki nadal znajduje się na dnie. Co prawda, sezon jest długi i zostało jeszcze wiele gier, jego drużyna powoli staje się głównym kandydatem do spadku.
Coraz gorętsza jest posada Gadżiego Gadżijewa. Szkoleniowiec, który zbudował silną pozycję Saturna w lidze, powoli traci kontrolę nad tą drużyną. Jego podopieczni spisują się przeciętnie i coraz głośniej w Ramienskoje mówi się o zmianie na stanowisku trenera miejscowego zespołu. W zupełnie odwrotnym kierunku podąża Amkar. Piłkarze Miodraga Bożovicia pod okiem Serba zrobili naprawdę spory postęp, czego dowodem była ich środowa wygrana z Saturnem. W 37. minucie miała miejsce jedyna skuteczna akcja meczu, po której piłka zatrzepotała w siatce Antonina Kinsky’ego, szczęśliwcem, którą ją tam umieścił, okazał się Iwan Starkow.
Jedyny ciekawy mecz, na jaki warto było się wybrać, rozegrano w Moskwie na stadionie Dynama, gdzie gospodarze podjęli Krylję Sowietow. Za faworytów należało raczej uznać gości. Mniej stawiano na gospodarzy, którzy ostatnio przegrali dwie potyczki z rzędu. To jednak kibice „Biało-niebieskich” jako pierwsi mogli wyrazić swoją radość, gdy zaledwie 120 sekund po rozpoczęciu gry ostatnimi czasy najlepszy rosyjski piłkarz, Aleksandr Kierżakow pokonał Eduardo Lobosa i wyprowadził swój team na prowadzenie. Do końca pierwszej połowy prowadzono słabszej jakości wymianę ciosów. Obie drużyny miały parę okazji, ale wynik się nie zmienił. Przez pierwszy kwadrans drugiej części zawodnicy się uaktywnili, ale wciąż miały miejsce piłkarskie szachy. W 67. minucie na stadionie zrobiło się ciekawiej, gdy do wyrównania doprowadził Andriej Tichonow. Jednak 600 sekund później ponownie oszalali fani gospodarzy, kiedy swoją czwartą w obecnych rozgrywkach bramkę zdobywał Cwietan Gienkow. Jednak samarczycy nie złożyli broni i potwierdzili starą futbolową prawdę, że grać należy do usłyszenia gwizdka kończącego spotkanie. Zanim to nastąpiło po raz kolejny skapitulował Anton Szunin, a punkt Krylji uratował Siergiej Budylin.
Najbardziej zadowoleni ze środowych wyników zdecydowanie są piłkarze Rubinu. Kazańczycy powiększyli swoją przewagą i wciąż pewnie zmierzają po pierwsze w historii klubu mistrzostwo. A jak pokazują ich rezultaty, Kurban Bierdyjew dobrze przygotował ich do sezonu i wydaje się, że na koniec sezonu każda lokata niegwarantująca udziału w europejskich pucharach, będzie sporą niespodzianką.