Pod koniec letniego okienka transferowego Legia ściągnęła w swe szeregi Stojana Vranjesa. Transfer był odpowiedzią na przedłużającą się kontuzję Vrdoljaka oraz ciągłe poszukiwania zmiennika dla Tomasza Brzyskiego. Wyróżniający się w ekstraklasie pomocnik miał zatem zostać swoistą zapchajdziurą maskującą kadrowe braki stołecznej drużyny.
Przed transferem do Legii Vranjes nie był postacią anonimową. Podczas półtorarocznego pobytu w Lechii zapracował sobie na miano solidnego pomocnika z dobrą techniką i inklinacją do ofensywnej gry. Potwierdzały to statystyki – 54 mecze i 16 strzelonych bramek. Wynik, jak na środkowego pomocnika, co najmniej przyzwoity.
Jednak przy Łazienkowskiej mieli nieco inny pomysł na „zagospodarowanie” potencjału zawodnika. Trener Henning Berg pragnął w Bośniaku dostrzec przede wszystkim defensora. Ten rewolucyjny pomysł miał się okazać odkryciem takim, jak wcześniejsze występy Guilherme na lewej stronie obrony. O ile w przypadku Brazylijczyka można mówić o powodzeniu (dziś znów gra na skrzydle, ale występy w obronie przysłużyły się i jemu, i Legii), o tyle eksperyment z Vranjesem okazał się absolutną pomyłką. Zawodnik seryjnie popełniał błędy i nagminnie sprowadzał zagrożenie na własną drużynę. Po prostu na nowej pozycji nie czuł się pewnie. Musiał to widzieć także trener Berg, który dość szybko zrezygnował z kolejnych prób zestawiania defensywy z Vranjesem.
Później to zarząd warszawskiej drużyny zrezygnował z usług norweskiego szkoleniowca. Zmiana trenera plus kontuzja Dominika Furmana okazały się furtką do występów na swojej nominalnej pozycji dla byłego zawodnika Lechii. Stanisław Czerczesow (w obliczu wspomnianych kontuzji) nie kombinował –szybko postawił na Bośniaka. To on wraz z Tomaszem Jodłowcem stworzył podstawową parę środkowych pomocników. Nie zmieniły tego nawet wyleczone urazy Furmana i Vrdoljaka. Co znamienne, po powrocie na środek pomocy Vranjes znów zaczął strzelać gole. W poprzedniej rundzie w 20 występach pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Należy jednak przyznać, iż nie była to wybitna runda trzykrotnego reprezentanta Bośni. Wielokrotnie sprawiał wrażenie zagubionego – kręcił się w okolicach środkowego koła boiska, jakby szukał swego miejsca. Kibice i dziennikarze na pewno spodziewali się więcej po byłym liderze gdańskiej drużyny. Powszechnie krytykowali go za przewidywalność w grze oraz brak zaangażowania.
Ostateczna weryfikacja miała dopiero nastąpić. Trener Czerczesow wielokrotnie podkreślał, że dla niego najważniejszy będzie okres przygotowawczy. Wtedy okaże się, czym naprawdę dysponuje i na kogo może liczyć. O morderczych zajęciach Rosjanina krążą legendy. Jego byli zawodnicy zgodnie potwierdzają, że to prawdziwa szkoła przetrwania.
Wiele wskazuje na to, że tę szkołę pozytywnie przeszedł Vranjes. To on wystąpił w wyjściowej jedenastce w pierwszym meczu wiosny i zaprezentował się z jak najlepszej strony. Swą grą nie przypominał „zagubionego obserwatora” z jesieni. Nie bał się brać na siebie rozgrywania, szukał podań, ale i okazji do odbioru piłki. Jego waleczność oraz poświęcenie dla drużyny mogły robić wrażenie. Po jednym okresie przygotowawczym pod okiem Czerczesowa narodził się pomocnik kompletny. Obok kreatywności, do której przyzwyczaił podczas występów w Lechii, zaskakuje teraz również skutecznością w defensywie. Prawdziwy „box-to-box”, jeśli nie miał piłki przy nodze, zawsze był tym, który jest jej najbliżej – zarówno pod polem karnym przeciwnika, jak i własnym.
Byłbym zapomniał. Po tym pierwszym meczu dla mnie #BohaterMiesiąca to… Vranjes!
To się porobiło!— Rafał Żochowski (@rafalzochowski) February 17, 2016
Jego pozycja wydaje się na tyle mocna, że z klubu uciekł Furman. Były kapitan młodzieżowej reprezentacji miał sam zwrócić się do włodarzy Legii o skrócenie swojego wypożyczenia. Wiedział, co robi, bo poza Vranjesem o miejsce w składzie musiałby walczyć ze sprowadzonym zimą Borysiukiem.
Wydaje się, że to właśnie byli zawodnicy klubu z Gdańska (Vranjes i Borysiuk) będą toczyli zaciętą rywalizację o miejsce u boku Jodłowca (Vrdoljak wylądował w rezerwach). Każdy z nich ma swoje auty. Vranjes jest bardziej zorientowany na grę ofensywną. Borysiuk to wychowanek Legii i reprezentant Polski (co nie jest bez znaczenia). Takiej konkurencji mogą stołecznej drużynie pozazdrościć inne kluby ekstraklasy, a to nie jedyna tak dobrze obsadzona pozycja.