Bez niespodzianki w Mielcu. Lech Poznań w półfinale!


Poznaniacy pokonali w ćwierćfinale Stal Mielec 3:1

27 maja 2020 Bez niespodzianki w Mielcu. Lech Poznań w półfinale!
Przemysław Szyszka/ lechpoznan.pl

I Legia, i Lech swoje ostatnie spotkania przed wznowieniem rozgrywek rozegrały 8 marca. I dla Lecha, i dla Legii pierwszym meczem po powrocie do grania było starcie w Pucharze Polski. Obie te ekipy zmierzyły się z pierwszoligowcami. Legia swoje zrobiła. Tak jak wczoraj Miedź, tak i dzisiaj Stal chciała sprawić niespodziankę. Jednakże z owej niespodzianki nic nie wyszło. Lech, pokonując mielczan, zameldował się w półfinale tegorocznej edycji Pucharu Polski!


Udostępnij na Udostępnij na

80 dni czekali kibice Lecha oraz Stali Mielec na to, by wreszcie ich ulubieńcy wybiegli na boisko. Lechici w 2020 roku zdołali rozegrać sześć meczów ligowych. Natomiast Stal tylko dwa. A wyniki owych meczów były skrajnie różne. O ile Lech w owych sześciu spotkaniach zdobył jedenaście punktów, o tyle Stal w dwóch ostatnich meczach zdobyła raptem trzy oczka. W premierowym meczu po przerwie zimowej mielczanie wygrali 5:0 z Olimpią Grudziądz, by tydzień później przegrać na swoim stadionie 0:3. Co w tym sezonie, w roli gospodarza, rzadko im się zdarzało. 

W obecnych rozgrywkach podopieczni Dariusza Marca rozegrali bowiem na swoim stadionie jedenaście spotkań, w których udało im się zgromadzić 23 punkty. W siedmiu meczach triumfowali, dwa razy ponieśli porażkę i tyle samo razy podzielili się punktami. Jeśli miała na to wpływ obecność kibiców, to dzisiaj niestety dwunasty zawodnik pomóc im nie mógł. Przypomnijmy, że najbliższe mecze ze względu na panującą pandemię koronawirusa muszą być rozgrywane bez udziału publiczności. 

Nie da się do takiej rzeczywistości przyzwyczaić, nawet jeśli na treningu panuje identyczna atmosfera, jaka będzie na trybunach. Z Pogonią czy w spotkaniach I ligi kibice byli przecież dodatkową siłą. Będzie nam ich brakować, szczególnie że w środę miał być komplet widzów – przekonywał przed dzisiejszym spotkaniem, cytowany przez oficjalną stronę internetową zaplecza ekstraklasy, napastnik Stali Mielec Adrian Paluchowski.

Ci lepsi byli aktywniejsi 

Nie jest tajemnicą, że poziom na zapleczu jest zupełnie inny niż w ekstraklasie. Oczywiście nieco gorszy. Jednakże nie jest to przepaść. Niech świadczy o tym fakt, że w ćwierćfinale obecnej edycji Pucharu Tysiąca Drużyn zameldowały się trzy ekipy z I ligi. Natomiast ani GKS Tychy, ani Miedź Legnica mimo zaciekłej walki nie zdołały awansować do półfinału. Ostatnią szansę miała Stal Mielec. Stal, która według ekspertów mogła, ale nie musiała. Awansować musiał Lech. 

Mielczanie byli świadomi tego, że nie będą prowadzić gry. Muszą oddać pole poznaniakom i cierpliwie wyczekiwać swoich okazji. – Z takim zespołem nie możemy więc pójść na wymianę ciosów, bo możemy zostać szybko ukarani. Oni będą wiedzieć, jak wykorzystać nasze błędy. Z Pogonią w miarę szybko strzeliliśmy gola, wykorzystywaliśmy okazje po szybkich atakach. Byliśmy dobrze zorganizowani w obronie, dlatego awansowaliśmy. Jeśli z Lechem to powtórzymy, to nic nam się nie stanie – tłumaczył w wyżej przytoczonej rozmowie Paluchowski. 

I tak też od samego początku było. Lechici od pierwszej minuty nacierali na gospodarzy, aż wreszcie w piątej minucie spotkania firmowym strzałem popisał się Dani Ramirez, który otworzył wynik spotkania. Niecałe dziesięć minut później wyborną okazję do wyrównania zmarnował Michał Żyro, który zamiast posłać piłkę do siatki, zdołał tylko obić słupek. Od tamtej pory poznaniacy troszkę się cofnęli, jakby nabrali nieco więcej respektu do rywali. Natomiast podopieczni Dariusza Marca nie mieli pomysłu na sfinalizowanie akcji.

I o ile Lech przez znaczną część pierwszej połowy grał już nieco spokojniej, o tyle każde przemieszczenie się niedaleko pola karnego Stali wywoływało strach w szeregach defensywy mielczan. I trzeba przyznać, że strach ten był jak najbardziej uzasadniony. W 34. minucie po pięknym podaniu piętką Jóźwiaka na skraju pola karnego do Żamaletdinowa Rosjanin silnym strzałem pokonał Jakuba Wrąbla, który drugi raz musiał wyciągać piłkę z siatki. Do przerwy mogło być nawet 3:0, gdyż Paweł Gil odgwizdał rzut karny po rzekomym zagraniu ręką jednego z defensorów Stali, ale po konsultacji z VAR-em zmienił zdanie. 

Kiedy wydawało się, że do przerwy już nic się nie wydarzy, do akcji wkroczył Bartosz Nowak, który golem do szatni dał nadzieję swoim kolegom oraz sympatykom na to, by jeszcze powalczyć o awans. Podopieczni Dariusza Żurawia kompletnie w tej sytuacji zaspali i w odwecie mieli zamiar zaraz po wznowieniu gry ruszyć do przodu. Znów na skrzydle pomknął Jóźwiak, ale tym razem piłka wyszła na aut. Kilka sekund później sędzia zagwizdał po raz ostatni w pierwszej odsłonie.

Coś do udowodnienia

Drugą połowę lechici również chcieli zacząć z przytupem. Już w pierwszej minucie drugiej odsłony Jakub Wrąbel uchronił swoją drużynę przed utratą bramki. Chwilę później jego koledzy pomknęli pod bramkę rywali, ale niemalże na ostatniej prostej defensorzy lechitów zdołali zatrzymać rozpędzonego Mateusza Maka. O ile lechici utrzymywali korzystny wynik, o tyle trudno było nie odnieść wrażenia, że nie był to ich jedyny cel. Cały czas starali się bowiem śmiało atakować.

Być może poznaniacy mieli dzisiaj coś do udowodnienia przed nadchodzącym prestiżowym starciem w lidze. W sobotę zmierzą się bowiem z Legią Warszawa, która również, jak już na samym początku wspomniano, wczoraj bez większego problemu rozprawiła się z inną pierwszoligową ekipą, Miedzią Legnica. – Dla nas na teraz liczy się mecz w Mielcu i dopiero po nim będziemy myśleć o kolejnym starciu. Musimy wiedzieć, w jakiej dyspozycji są nasi piłkarze i ile sił będzie kosztowało nas to spotkanie wyjazdowe. Dopiero wtedy będziemy podejmować decyzje, jaki optymalny skład wybrać na kolejny mecz. Jest kilka pozycji, przy których mam pozytywny ból głowy, a więc to może być naszym atutem pod kątem meczu z Legią – mówił na konferencji przed ćwierćfinałem Dariusz Żuraw.

Jeśli Stal przeważała w dzisiejszym spotkaniu, to tylko przez kilkanaście minut. Natomiast Lech bez większych kłopotów zdawał się kontrolować wydarzenia na boisku. Po hucznym początku drugiej połowy lechici zdecydowali się nieco spuścić z tonu. Z pewnością sympatycy Stali Mielec mieli nadzieję na wyrównanie i doprowadzenie do dogrywki. Jednakże marzenia mielczan o półfinale pogrzebał Kamil Jóźwiak – zdobywca trzeciej bramki dla Lecha, który dokonał tego na siedem minut przed końcem podstawowego czasu gry.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze