GKS Bełchatów po raz kolejny w tym sezonie musiał opuszczać murawę na tarczy. Tym razem zespół dowodzony przez Jana Złomańczuka pokonał chorzowski Ruch 2:1. Po spotkaniu rozgoryczenia całą sytuacją nie ukrywał bramkarz bełchatowian, Adam Stachowiak.
Pierwsza połowa, oględnie mówiąc, nie była zbyt ciekawa. Czy Pan również miał takie wrażenie?
To my graliśmy więcej piłką. Myślę, że piłkarsko wyglądało to dobrze, ale co z tego, jak my nie mamy sytuacji, a Ruch ma dwie stuprocentowe do przerwy. Dla mnie to jest dziwne, że my takich okazji sobie nie stwarzamy, mimo że gramy dobrze w piłkę. Trzeba z tym coś zrobić, bo tak dalej być nie może.
Pan chyba nie ma sobie nic do zarzucenia. Miał Pan jedną kapitalną interwencję po uderzeniu Piecha. Natomiast przy straconych golach nie miał Pan nic do powiedzenia.
Przy pierwszej bramce dla Ruchu rzeczywiście nie było żadnych szans. Z kolei przy drugiej krzyczałem, żeby kolega przysunął się do środka, bo Lisowski był sam. Zagrali dobrze, Piech zasłonił mi trochę całą sytuację, no i padła bramka.
Środkowi obrońcy GKS-u prezentowali się dzisiaj całkiem nieźle, ale za to boczni defensorzy fatalnie. Raul i Sawala momentami byli przez chorzowian omijani niczym tyczki.
Nie mnie to oceniać. My przegraliśmy kolejny mecz i to bardzo boli. Nie mamy szczęścia, bo chłopaki trafiali w słupek, ale oczywiście piłka wypada. Trudno cokolwiek powiedzieć, bo sytuacja jest fatalna.
Jeden punkt w siedmiu meczach robi wrażenie, tyle że negatywne.
To świadczy o tym, jak my gramy. Nikt punktów za darmo nie da. A to, że czasami wygląda to piłkarsko dobrze, nie daje punktów, które są najważniejsze.
Ruch był w starciu z Wami drużyną do ogrania…
Okazje są po raz kolejny, ale jak zawsze nie strzelamy. Jak nie strzelamy, to nie będziemy wygrywać meczów. Siódmy pojedynek i ani jednego nie zagraliśmy na zero z tyłu. Bardzo mnie to boli i dalej tak być nie może.
Ma Pan w ogóle jakiś pomysł, jak odmienić GKS? Zmiana trenera, taktyki czy roszady kadrowe – nic nie pomaga.
To nie jest pytanie do mnie, trzeba zapytać trenera lub władze klubu. Ja staram się robić swoje, to, co umiem. Na razie jednak skutek jest mierny. Mamy dwa tygodnie przerwy, musimy ciężko pracować, aby wygrać u siebie z Podbeskidziem.
Z Chorzowa – Łukasz Pawlik/iGol.pl