Po książkę Simona Kupera „Futbol w cieniu Holokaustu” sięgałem z wielkim zaciekawieniem. W morzu genialnych pozycji o futbolu – takich jak „Wielki Widzew” czy „Spalony” – oraz tych, delikatnie mówiąc, słabszych – Iniesta i kilka innych… – wyłoniła się publikacja, obok której już ze względu na sam tytuł nie można było przejść obojętnie.
„Futbol w cieniu Holokaustu. Ajax, Holendrzy i wojna” jest czymś zupełnie nowym, innym – daje nam szerszą perspektywę, a także rzuca nieco jaśniejsze światło na wydarzenia z czasów II wojny światowej, które wiele osób najchętniej chciałoby przemilczeć, chowając za przepastną kurtyną zapomnienia.

Simon Kuper, brytyjski dziennikarz sportowy o żydowskich korzeniach, postanowił omówić tragedię Holokaustu przez zupełnie inny pryzmat niż wszelkie dotychczasowe. Punktem odniesienia stał się w tym wypadku futbol – gra dla mas o tak gigantycznej sile, że atmosferze futbolowego meczu uległ nawet Adolf Hitler. Autor książki młodość spędził w Holandii i to właśnie kraj tulipanów oraz Ajax Amsterdam są osią tego zbioru niezwykłych futbolowo-wojennych opowieści.
Kuper dekonspirator
Brytyjczyk burzy mury. Są to jednak mury, które stoją na niezbyt imponujących fasadach. Kolaboracja z nazistami podczas II wojny światowej do dziś pozostaje tematem tabu, ale Kuper nie waha się opisać prawdy. W ciekawy sposób przedstawia Holandię przed okupacją niemiecką i w jej trakcie, wskazując na zastraszająco wysoki poziom kolaboracji Holendrów z nazistami. Autor twierdzi wręcz, że jeśli nie pomagało się Żydom ani nie było się członkiem ruchu oporu, życie przed i w czasie wojny nie różniło się znacząco, może było jedynie mniej jedzenia.
Zaskakująca jest historia samego Ajaksu. Brytyjski dziennikarz opisuje związki klubu z żydowskim środowiskiem Amsterdamu, zastanawia się także nad niezrozumiałą fascynacją Holandią wśród dzisiejszych mieszkańców Izraela. Istnieje powszechne przekonanie, że Holendrzy pomagali Żydom w czasie wojny, ale teza ta jest w większości przypadków błędna – naród wybrany był masowo prześladowany na niderlandzkiej ziemi, a życie reszty kraju toczyło się bez zmian. Sam Ajax po wojnie urósł w siłę, za jego sukcesem zaś stali z jednej strony Żydzi, z drugiej ludzie, którzy dorobili się na kolaboracji. Niejasne meandry historii klubu z Amsterdamu to jeden ze smaczków książki Kupera. A jest ich sporo.
Wstyd
Autor przedstawia wiele ciekawych zdarzeń, które dotąd starano się przemilczeć lub wybielić. Fascynująca jest część książki opisująca wyprawę Anglików do Berlina na mecz przeciwko drużynie III Rzeszy w 1938 roku. Dumni synowie Albionu, idąc za polityką appeasementu premiera Neville’a Chamberlaina, przed spotkaniem wykonali gest pozdrowienia rzymskiego, powszechnie znany jako nazistowski salut. Zdjęcie ukazujące tę chwilę do dziś jest symbolem wstydu, kliszą przypominającą wszystkim Europejczykom, jak bardzo pomylili się w stosunku do Adolfa Hitlera, próbując mu się przypodobać, zamiast od razu przeciwstawić.
Co ciekawe, wydarzeń tych nie przemilczeli zarówno „Czarodziej Dryblingu”, sir Stanley Matthews, jak i kapitan ówczesnej kadry Anglii, Eddie Hapgood. Nieco wybielając własną postawę, piszą w autobiografiach, że nie chcieli wcale wykonywać salutu, ale zmusiła ich do tego polityka. Żadna wersja nie jest do końca jasna, prawdy się pewnie już nigdy nie dowiemy, niemniej jednak faszystowskie pozdrowienie na nic się zdało Anglikom. Po roku Europę opanowała wojna, a dwa lata później rozegrała się sławna bitwa o Anglię.
Dziedzictwo
Podobnych historii uderzających prosto w serce jest więcej, a Kuper jawi się poniekąd jako niewygodny głos prawdy w przypadku spraw, o których dawno zapomniano. Ciekawe są losy Ajaksu, interesująco Brytyjczyk pisze o naszym (nie naszym?) Erneście Wilimowskim. „Futbol w cieniu Holokaustu” to prawdziwe novum na rynku piłkarskiej literatury, ale jego siła polega na czymś innym. To pozycja uniwersalna, dotykająca kwestii ważniejszych niż futbol – chociaż Bill Shankly kłóciłby się, czy takowe istnieją. Książkę Kupera czyta się jednym tchem, spodoba się ona zarówno fanom piłki nożnej, historii, jak i zwykłym ludziom, którzy lubią fachową literaturę niestroniącą od odważnych tez.
Bardzo ciekawy, a zarazem prawidłowy jest sposób przedstawiania faktów przez Simona Kupera. O autorze można by rzec, iż jest kosmopolitą, dzieckiem całego świata, nieprzypisanym do jednego państwa – urodził się w Ugandzie, wychował w Holandii. Taka sytuacja wpływa na obiektywny pogląd na sprawy, bez zabarwienia emocjonalnego, bez osobistych animozji. Bardzo podoba mi się puenta, którą Kuper zawarł w polskiej przedmowie do książki. Dziennikarz zasugerował, że zaskakująco wiele można się dowiedzieć o danym kraju, patrząc na niego przez pryzmat futbolu. Czy bylibyśmy gotowi, by podnieść ten polski głaz i zobaczyć, co jest pod nim?