Smutno tak bez Deislera


Czas podobno leczy rany, ale jakoś trudno o to w przypadku Sebastiana Deislera i faktu, że już nigdy więcej nie pojawi się na boisku.


Udostępnij na Udostępnij na

Kto choć raz widział Deislera w akcji, z pewnością zgodzi się ze stwierdzeniem, że to najmniej niemiecki piłkarz jaki w ostatnim czasie pojawił się u naszych zachodnich sąsiadów. Wspaniała technika, gra pełna polotu i elegancji, niesamowita szybkość i znakomity przegląd pola. Tyle, że Sebastian już od stycznia nie czaruje kibiców swoją genialną postawą i czarować raczej nie będzie już nigdy. – To nie jest decyzja na wariata. Przez lata do niej dojrzewałem i teraz wiem, że to jedyna, którą mogłem podjąć – ogłosił na specjalnej konferencji prasowej, zakończenie kariery. W Niemczech jego decyzja wywołała olbrzymi wstrząs. – To dla nas wielka strata – przyznał zszokowany, ówczesny trener Bayernu Monachium, Felix Magath. – To jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii niemieckiej piłki. Dlatego nie mogę uwierzyć, że już więcej nie zagra. To jest jakiś zły sen – dodał Uli Hoennes. – To wielka starta. Niestety nie poradził sobie ani fizycznie ani psychicznie – stwierdził Ottmar Hiztfeld. Oczywiście zewsząd zaczęły padać pytania „dlaczego?”, ale Deisler aż do września w tajemnicy utrzymywał powody zakończenia kariery.

Wówczas udzielił obszernego wywiadu gazecie „Tagesspiegel”, w którym wyjawił całą prawdę. – Nie byłem stworzony do tego biznesu – przyznał. Po prostu nie byłem. Walczyłem o wielkie trofea, w garażu miałem fantastycznego mercedesa, zaś w Niemczech wszyscy mnie znali, ale ja zamiast być szczęśliwy i wniebowzięty, czułem się strasznie. Wszystko w mojej krótkiej karierze działo się tak szybko, że nie miałem czasu wydorośleć, przyzwyczaić się do pewnych rzeczy. Wiele z nich mnie przytłaczało, a ja nie wiedziałem jak postąpić. Nie miałem charakteru Stefana Effenberga, więc wkrótce futbol zaczął mnie męczyć. Po prostu męczyć…Te wydarzenia sprawiły, że Deisler bardzo szybko popadł w depresję, którą musiał leczyć prawie rok. Swoje zrobiło również pięć poważnych urazów kolana, które wykluczyły tego pomocnika z mundiali w 2002 i 2006 r. – Długo toczyłem wojnę z samym sobą – kontynuuje. Myślałem, że po tych wszystkich przejściach, będę w stanie wrócić do gry na najwyższym poziomie, ale wyraźnie się pomyliłem. Nosiłem maskę, nie byłem sobą, tocząc wewnętrzne boje. Powinienem już wcześniej rzucić piłkę, ale nie potrafiłem. Chciałem udowodnić sobie, że mogę, ale zamiast faktycznie to zrobić, tylko się oszukiwałem.

Poza depresją i notorycznymi problemami z kontuzjami, na karierę Deislera wpłynął również artykuł w „Bildzie” z 2001 r., który kompletnie zmienił dotychczasowe życie Sebastiana. Grający wówczas w Hercie, piłkarz dostał intratną ofertę z Bayernu Monachium, z której zamierzał skorzystać. Menedżer Berlińczyków, Dieter Hoennes nie zamierzał reprezentanta Niemiec zatrzymywać w stolicy, prosząc jedynie o to, żeby nie ujawniał do końca sezonu całej sprawy. Deisler oczywiście obiecał milczeć aż do finiszu rozgrywek Bundesligi, ale to wówczas „Bild” sobie wiadomym sposobem dotarł do konta bankowego zawodnika, na którym widniało 20 mln marek od Bawarczyków, za to, że wychowanek TV Turmringen przeniesie się latem na Stadion Olimpijski. Wyciąg z konta został oczywiście opublikowany w gazecie i stąd całe Niemcy wiedziały już w październiku o tym, co 21- letni wówczas gracz miał ogłosić w czerwcu. – O artykule „Bildu” dowiedziałem się w południe, a już w wieczorem miałem grać przeciw HSV w Bundeslidze – mówi. I właśnie wtedy doznałem pierwszej poważnej kontuzji kolana. Zamiast wsparcia w trudnych chwilach, zostałem jednak błyskawicznie znienawidzony. Już wtedy powinienem rzuć wszystko w diabły, ale chciałem udowodnić tym, którzy mieszali mnie z błotem, że się mylą. Nie udało się, zamiast tego popadłem w depresję. W efekcie do Bayernu przybyłem nie tylko ze zniszczonym kolanem, ale także, a może przede wszystkim, ze zniszczoną głową. Od momentu podjęcia decyzji o zakończeniu kariery przez Deislera minęło już dziewięć miesięcy. Czy więc Sebastian nie tęskni czasem za futbolem? – Absolutnie nie – przyznaje. Przynajmniej za tym, który zostawiłem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze