Słowacja w euforii


Reprezentacja Słowacji po raz pierwszy w swojej historii awansowała do finałów Mistrzostw Świata. Od środy nasi południowi sąsiedzi świętują wielki sukces swojej drużyny narodowej.


Udostępnij na Udostępnij na

Euforia w kraju jest olbrzymia — mówi iGolowi Peter Zagiba z serwisu profutbal.sk. Ostatni raz coś takiego przeżywaliśmy w 2002 r., kiedy Słowacja została mistrzem świata w hokeju na lodzie, a także trzy lata później, gdy Artmedia Petrzalka Bratysława awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale… teraz satysfakcja i radość jest dwa razy większa, w końcu bowiem awansowaliśmy na mundial!

Bohater reprezentacji Słowacji - Jan Mucha
Bohater reprezentacji Słowacji – Jan Mucha (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Wszystkie słowackie telewizje od środy, non stop, rozbierają nasz awans na czynniki pierwsze — kontynuuje słowacki dziennikarz. — Najwięcej słów pochwały kierowanych jest oczywiście pod adresem selekcjonera, Vladimira Weissa. Będący w ekstazie kibice już uważają Weissa za Boga. Jeśli chodzi o piłkarzy, to w powszechnej opinii większości awans na MŚ to w głównej mierze zasługa Jana Muchy, który kapitalnie spisał się w potyczkach z Irlandią Północną i Polską, ratując nam zwycięstwa w tych meczach.

Zagiba dokładnie opisuje nam również, jak historyczny awans do MŚ przeżyli sami piłkarze. — Martin Skrtel, który ze względu na nadmiar żółtych kartek nie przyleciał do Polski, podobno nie mógł w spokoju usiedzieć w domu przed telewizorem, tak się bowiem denerwował — mówi. — Uspokajać go musiała dziewczyna i… pies. Na niezłą próbę nerwów zostali wystawieni również kibice, którzy licznie stawili się na lotnisku w Bratysławie, ale samolot z piłkarzami wylądował na miejscu z czterogodzinnym opóźnieniem. Tak duża ilość czasu nie przestraszyła jednak fanów, którzy w sile ok. 100 osób po królewsku przywitali swoich bohaterów. Po awansie piłkarzom ciężko było zasnąć. Michal Hipp nie spał wcale. Jan Kozak przyznał, że znalazł trochę czasu na sen. Zdrzemnął się po południu, śpiąc nieco ponad godzinę.

Dla słowackich kibiców Vladimir Weiss jest niemalże bogiem
Dla słowackich kibiców Vladimir Weiss jest niemalże bogiem (fot. img.cas.sk)

I tak jednak najbardziej wszystkich wzruszyła reakcja rekordzisty pod względem ilości występów w reprezentacji Słowacji, Miroslava Karhana, który w trakcie udzielania wywiadu popłakał się ze szczęścia przed kamerami telewizyjnymi — przyznaje Peter. Martin Pietras z kolei mądrze zauważył, że gdyby nasza drużyna narodowa wcześniej wygrała ze Słowenią i Czechami, w znacznie lepszych nastrojach jechałaby do Polski, bez niepotrzebnej presji i nerwów. Kibice teraz ponad życie uwielbiają piłkarzy, choć przecież jeszcze parę dni wcześniej, po porażce ze Słowenią, nie mieli o nich najlepszego zdania. U was pewnie też występuje taki rodzaj „fanów”.

Zagiba podkreśla, że do Słowackiego Związku Piłki Nożnej zewsząd napływają gratulacje z okazji awansu do MŚ. — Nasi sąsiedzi z Czech jednak, jak na razie, nie zdobyli się na ten gest — śmieje się. — Co się jeszcze tyczy Czechów, to mnóstwo wrogów w naszym kraju narobił sobie Tomas Rosicky, który najpierw stwierdził, że nie mamy żadnych szans w starciu ze Słowenią, a później ostro skrytykował nas, że nie potrafiliśmy jednak z nimi wygrać. Triumf z Polską i awans na mundial to taki nasz mały rewanż. Z ostrą krytyką mediów i kibiców spotkały się warunki, w jakich musieliśmy mierzyć się z wami, a także kolor piłki, której w telewizji w ogóle nie było widać.

Na razie więc świętujemy, ale też z niecierpliwością czekamy na czwartego grudnia, kiedy okaże się, z kim zagramy w grupie na MŚ — kończy Peter.

Najnowsze