Słodko-gorzki powrót Luisa Enrique


Cudowny powrót Enrique po osobistej tragedii jest świetną wiadomością, ale lekki niesmak pozostaje po sposobie, w jaki pożegnano Roberta Moreno

20 listopada 2019 Słodko-gorzki powrót Luisa Enrique
agenparl.eu

5:0 z Rumunią, pewny awans na Euro 2020 i nagły powrót Luisa Enrique w roli szkoleniowca. W Hiszpanii dzieje się bardzo dużo w ostatnich dniach, i to równie wiele za kulisami. Jednakże pozornie cudowna historia Luisa Enrique przyniosła ze sobą odrobinę gorzkiego smaku. A wszystko przez to, jak potraktowano byłego już selekcjonera, Roberta Moreno.


Udostępnij na Udostępnij na

Zacznijmy od początku, by uporządkować nieco fakty. Po nieudanym mundialu 2018 w Rosji, wielkim skandalu wokół Lopeteguiego oraz krótkich rządach Fernando Hierro posadę trenera reprezentacji Hiszpanii objął Luis Enrique. Z czasem jednak do prasy zaczęły dochodzić informacje, jakoby Hiszpan borykał się z dużymi, wtedy jeszcze nieznanymi, problemami osobistymi. Kontynuacja przez niego pracy była więc wątpliwa. Informacje potwierdziły się w marcu tego roku, gdy Enrique nagle opuścił zgrupowanie reprezentacji, a w czerwcu oficjalnie zrezygnował ze stanowiska.

Moreno idealnym kontynuatorem idei Enrique

Gdy na kibiców z całego świata spadła informacja o ciężkiej chorobie jego córki Xany, wszyscy nagle zrozumieli taką niespodziewaną decyzję. Na całe szczęście dla Hiszpanii lukę po Enrique miał wypełnić Robert Moreno – dotychczasowy asystent selekcjonera i prywatnie oddany przyjaciel „Lucho”. Moreno, który od dawna już pracował pod skrzydłami Enrique, miał być gwarantem kontynuacji myśli szkoleniowej byłego trenera.

I rzeczywiście tak było, gdyż Hiszpania pod opieką nowego szkoleniowca radziła sobie bardzo dobrze. Co prawda zdarzyły jej się dwa remisy z rzędu – z Norwegią i Szwecją – ale w ostatnim czasie były to imponujące wygrane 7:0 z Maltą i 5:0 z Rumunią.

Sytuacja jednak zmieniła się bardzo szybko, ponieważ już po wspomnianym spotkaniu z Rumunią Moreno miał ze łzami w oczach żegnać się ze swoimi zawodnikami. O tym, co tak naprawdę wydarzyło się za kulisami hiszpańskiej federacji, dzisiaj próbował opowiadać jej szef, Luis Rubiales.

Sprzeczne wersje wydarzeń

Rozmawiałem z Luisem Enrique trzykrotnie od momentu śmierci jego córki – tłumaczył Rubiales – 29 sierpnia, 31 października i wczoraj [18 listopada].

Szef federacji powiedział także, że Jose Francisco Molina (dyrektor sportowy hiszpańskiej kadry) spotkał się z Moreno w ostatnią niedzielę. Molina poinformował wtedy jeszcze urzędującego trenera, że jeśli Luis Enrique zechce powrócić do drużyny, to federacja „rozważy taką możliwość”. Co jednak ciekawe to fakt, że Rubiales zasugerował dobrowolną chęć Moreno do ustąpienia stanowiska swojemu przyjacielowi. Teoretycznie by się to zgadzało, gdyż Robert jeszcze dwa miesiące temu przyznał, że będzie „zachwycony”, jeżeli Enrique zechce wrócić na fotel selekcjonera kadry. Co więc wpłynęło na to, że Moreno na ostatniej prostej zmienił zdanie?

Bo to, że zdanie zmienił, wydaje się jasne. Jeszcze w poprzednim tygodniu mówił, że swoje szanse na kontynuacje pracy ocenia „dziesięć na dziesięć”. Później jednak nie pojawił się na konferencji prasowej po spotkaniu z Rumunią, a do tego doszły wspomniane wcześniej łzy. Luis Rubiales nie odpowiadałby dzisiaj przez półtorej godziny na pytania dziennikarzy, gdyby nie chciał jak najszybciej ugasić tego wewnętrznego pożaru.

Czyżby Moreno poczuł się „mocny” po ostatnich sukcesach i dobrej grze kadry? Być może Hiszpan uwierzył, że zasługuje na coś więcej niż tylko stanowisko selekcjonera tymczasowego. Z informacji hiszpańskich mediów można usłyszeć, że federacja tak naprawdę wiedziała już o decyzji Enrique od jakiegoś czasu, a z oficjalnym oświadczeniem postanowiono poczekać do końca eliminacji.

Można zastanawiać się, czy Rubiales tak naprawdę nie postawił Moreno przed faktem dokonanym: odchodzisz, bo wraca Enrique. Zasługi obecnego selekcjonera to jedno, ale szef federacji zbyt ceni sobie umiejętności byłego trenera „Barcy”, by przepuścić możliwość jego powrotu.

Słodko-gorzki smak powrotu Enrique

Co jednak najbardziej zaskakujące to to, że Moreno nie wróci do roli asystenta Enrique, ale całkowicie odchodzi ze struktur reprezentacji. Czy między przyjaciółmi doszło do jakiegoś sporu, który sprawił, że Robert nie chciał już pełnić wcześniejszej funkcji? Hiszpańskie radio COPE donosi, że Enrique wprost wyraził swoją wolę – Moreno nie może być już u niego asystentem. Tak czy inaczej w jednym można być zgodnym – Robert na całą sytuację zareagował bardzo negatywnie.

Te wszystkie okoliczności rzuciły się niestety dużym cieniem na całej sytuacji, która przecież powinna być przyjęta z radością. Oto wraca trener, który dopiero przeżył osobistą tragedię i śmierć jego ukochanej córki. I to wraca stosunkowo szybko. Jednak sposób, w jaki federacja potraktowała Roberta Moreno, sprawia, że atmosfera wokół hiszpańskiej kadry jest co najmniej słodko-gorzka.

Oczywiście bez znajomości całej sytuacji nierozsądne byłoby zrzucanie całej winy za te nieporozumienia na Luisa Enrique. To, że pozbierał się po swojej tragedii, zasługuje na wielki szacunek, ale czy całej sytuacji nie można było załatwić bardziej… delikatnie?

Chaos wokół hiszpańskiej kadry trwa

Powrót Luisa Enrique oznacza, że „La Furia Roja” po raz piąty w ciągu ostatnich 17 miesięcy zmienia swojego szkoleniowca. Lopetegui, Hierro, Enrique, Moreno, Enrique. Oznacza to także już drugi przypadek za kadencji Luisa Rubialesa, gdy przed wielkim turniejem dochodzi do zamieszania wokół trenera kadry. Najpierw była oczywiście słynna już afera z Julenem Lopeteguim i jego podpisaniem umowy z Realem Madryt u progu rosyjskiego mundialu. Wtedy również wokół całej sprawy wytworzyło się gigantyczne zamieszanie, którego główną twarzą był właśnie Rubiales.

I choć Rubiales przekonuje, że piłkarze dobrze przyjęli powrót Luisa Enrique, kibice wydają się nie podzielać tego entuzjazmu. Aż 81% głosujących w ankiecie hiszpańskiej „Marki” wskazało, że prezes nie rozwiązał całej sytuacji dobrze, a jego wyjaśnienia nie są przekonujące.

To całe zamieszanie tylko potęguje odczucia, że rządy Rubialesa to jeden wielki chaos. Impulsywne i częste zmiany trenerów oraz walka o władzę z prezesem La Liga, Javierem Tebasem, sprawiają, że równie często co o grze Hiszpanów mówimy o ich problemach wewnętrznych.

Teraz, gdy Moreno jest już wolnym strzelcem, niedługo zapewne będzie szukał nowej pracy. Będąc wieloletnim asystentem Enrique, a później także pokazując się od dobrej strony w roli pierwszego trenera kadry, chyba dostatecznie wypromował swoje nazwisko. Hiszpanie za jego krótkich rządów grali skuteczny, a przede wszystkim ładny dla oka futbol. Wydaje się, że pisane mu jest pozostanie w kraju i objęcie któregoś klubu z La Liga. Może Real Betis?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze