Słaba gra i szczęśliwe zwycięstwo Manchesteru City ze Swansea


12 grudnia 2015 Słaba gra i szczęśliwe zwycięstwo Manchesteru City ze Swansea
espnfc.com

Czego możemy spodziewać się po meczu, w którym pretendent do mistrzowskiego tytułu podejmuje na swoim stadionie zespół zajmujący piętnaste miejsce w lidze i który trzy dni wcześniej zwolnił menedżera, a na murawę wychodzi bez napastnika? Na ogół pogromu i pokazu siły ofensywnej gospodarzy – chyba że mówimy o Premier League. 


Udostępnij na Udostępnij na

Nieuczciwe byłoby stwierdzenie, że Manchester zasługiwał w dzisiejszym spotkaniu na zwycięstwo. Jeśli na siłę mielibyśmy szukać zespołu lepszego, bardziej adekwatne byłoby skłonienie się ku Swansea. „Obywatele” wyszli na boisko w okrojonym składzie: na murawie od pierwszej minuty nie zobaczyliśmy kontuzjowanych Aguero i Kompany’ego oraz zasługujących na odpoczynek Kevina de Bruyne i Aleksandara Kolarova. Pojawił się za to David Silva, który wraz ze Sterlingiem i Yayą Toure miał dogrywać piłki do Wilfrieda Bony’ego. Nic to jednak przy problemach „Łabędzi”. W środę klub zwolnił Garry’ego Monka po jednej wygranej w ostatnich jedenastu spotkaniach. Ekipa z Liberty Stadium nie porywała grą, nie dopisywało też szczęście, drużyna w pewnym momencie straciła swojego ducha. Z trójki Ayew – Gomis – Montero, która na początku sezonu rozmontowywała jedną obronę po drugiej, tylko ten pierwszy wyszedł na plac gry w pierwszym składzie.

Mecz przez swoją większą część był zwyczajnie nudny. Gra „The Citizens” przywodziła na myśl tę, którą preferują ich sąsiedzi zza miedzy. Przetrzymywanie piłki, mało ruchu, niewiele ryzykownych decyzji. Jedyna naprawdę dogodna okazja gospodarzy – stały fragment gry – zakończyła się golem Bony’ego, który poza tym nie pokazał nic szczególnego. Bezproduktywny Sterling zszedł już po pierwszej części gry, wielkiego meczu nie zagrał również hiszpański rozgrywający. Wśród podopiecznych Manuela Pellegriniego wyróżniało się jedynie dwóch zawodników: Toure i Hart. Gdyby nie ten ostatni, gospodarze na pewno przegraliby spotkanie.

https://twitter.com/therealfanatix/status/675700107996733440

Zupełnie inaczej wyglądało to pod drugą bramką – podopieczni tymczasowego menedżera Alana Curtisa grali ciekawą piłkę i mieli zdecydowanie więcej okazji strzeleckich od rywali. Wyglądali najlepiej od wielu tygodni, jednak po raz kolejny nie dopisało szczęście, co naprawdę może przysparzać kibicom bólu głowy. Zawodnicy Swansea, mimo że grali bez napastnika, wyglądali dobrze w grze bezpośredniej. Wyróżniali się jak zwykle Andre Ayew i Gylfi Sigurdsson. Gdyby ofensywa „Łabędzi” nie dała aż sześć razy złapać się w pułapki ofsjadowe zastawiane przez niepewną dziś defensywę City, losy meczu mogłyby być rozstrzygnięte już w pierwszej połowie. Spalonego uniknął dopiero Bafetimbi Gomis, który po świetnym prostopadłym podaniu Federico Fernandeza nie dał szans na skuteczną interwencję Hartowi. Francuz odblokował się po niemal trzech i pół miesiąca posuchy – ostatniego gola strzelił pod koniec sierpnia, kiedy to zakończył swój świetny początek sezonu.

https://twitter.com/BPLZone/status/675720685298282496

Wygraną 2:1 Manchesterowi zapewniła bramka po rykoszecie, co dopełnia obraz meczu i podkreśla fakt szczęśliwej wygranej. Po raz kolejny mieliśmy okazję zobaczyć, że bez Sergio Aguero i najlepszego w tym sezonie w szeregach City Kevina de Bruyne siła ofensywna drużyny spada o dobre 80%. Manuel Pellegrini ma nie lada zagwozdkę; Chilijczyk musi zastanowić się, czy w zbliżającym się okienku transferowym nie rozglądać się za napastnikiem, który w obliczu częstego łapania kontuzji przez Aguero byłby dobrą alternatywą dla nieco ociężałego Bony’ego. Podobny ruch transferowy będzie pewnie rozważany w ekipie Swansea, jednak o tym będzie myślał nowy trener, którego nazwiska – w obliczu odmowy objęcia stanowiska przez Dennisa Bergkampa – jeszcze nie znamy.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze