Sandecja Nowy Sącz wygrała 1:0 z Bogdanką Łęczna w meczu 16. kolejki I ligi. Zwycięstwo i bardzo cenne trzy punkty dał swojej drużynie Arkadiusz Aleksander w 39. minucie.
Przed rozpoczęciem meczu minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego ostatnio 103-letniego Jana Płachty, najstarszego kibica Sandecji i zarazem najstarszego mieszkańca Nowego Sącza. Pan Jan na mecze „Biało-czarnych” przychodził jeszcze przed I wojną światową. Po raz ostatni z wysokości trybun śledził wygrany pojedynek z Olimpią Grudziądz we wrześniu tego roku.
Spotkanie rozpoczęło się dość nietypowo. Już po upływie kilkudziesięciu sekund sędzia Robert Małek ukarał stopera Sandecji Piotra Mrozińskiego żółtą kartką za faul popełniony około 40 metrów od bramki. W efekcie z rzutu wolnego uderzał Marcin Kalkowski, kierunek lotu piłki zmienił jeszcze Tomas Pesir i bramkarz Marcin Cabaj musiał się sporo natrudzić, aby sparować ten strzał. W 5. minucie w polu karnym znalazł się Michał Renusz, ale przegrał pojedynek z golkiperem Sandecji. Pierwszy raz gospodarze zagrozili w 8. minucie. Filip Burkhardt dośrodkował z lewej strony w pole karne, a piłkę głową uderzył Bartosz Wiśniewski. Efekt? Futbolówka przeleciała obok lewego słupka. Bogdanka była tego dnia bardzo groźna, również w kontrach. Tak było w 14. minucie, kiedy przy szybkiej akcji trójki Nikitović – Renusz – Oziemczuk temu ostatniemu zabrakło niewiele, by z bliska wpakować piłkę do siatki. W 17. minucie po dośrodkowaniu Tomasa Pesira minimalnie nad poprzeczką główkował Kamil Oziemczuk. Chwilę wcześniej mocno z około 18 metrów uderzył pomocnik Sandecji Wojciech Mróz, zmuszając do interwencji bramkarza. Piłka po palcach Sergiusza Prusaka poleciała nad poprzeczką.
Momentami zespół prowadzony przez Janusza Świerada miał problemy z konstruowaniem akcji. Najlepszym tego przykładem był moment, gdy środkowy obrońca Sandecji, Peter Petran, kilkanaście sekund poruszał się po własnej połowie, bo nie miał do kogo podać. W 26. minucie mocne uderzenie z narożnika pola karnego oddał Filip Burkhard. Chwilę później ponownie z dystansu strzelał Wojciech Mróz. W pierwszym przypadku golkiper gości udanie interweniował, a w drugim piłka przeleciała nad poprzeczką. 180 sekund później z około 20 metrów lewą stopą uderzył Arkadiusz Aleksander, ale bardzo niecelnie.
Po pierwszych minutach przewagi ekipy z Łęcznej mecz się wyrównał. Oba zespoły stwarzały sytuacje, ale brakowało tego najważniejszego – czyli goli. Bramka nie padła także w 35. minucie po strzale Wojciecha Mroza z pierwszej piłki. Gospodarze potrzebowali rzutu karnego, aby otworzyć wynik. W 39. minucie pewnym egzekutorem okazał się Arkadiusz Aleksander. Dosłownie 60 sekund później Kamil Oziemczuk, wykorzystując błąd Petera Petrana, uderzył w lewy róg. Sądeczan w tej sytuacji uratował słupek. Zaraz po tym aktywny w ofensywie Oziemczuk trafił w boczną siatkę. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy.
Pięć minut po wznowieniu gry dynamicznie prawą flanką przedzierał się Bartosz Szeliga, który dośrodkował w pole karne, ale Bartosza Wiśniewskiego ubiegł bramkarz Bogdanki, Sergiusz Prusak. W 57. minucie ponownie było gorąco pod bramką gości. Leżący w polu karnym Bartosz Wiśniewski zdołał jeszcze zagrać do wbiegającego w pole karne Bartosza Szeligi. Wychowanek Sandecji uderzył mocno, ale strzał sparował golkiper z Łęcznej. W odpowiedzi z około 18 metrów z pierwszej piłki strzelał Czech Pesir, ale futbolówka poleciała obok bramki. W 65. minucie ponownie zagrożenie stworzyli piłkarze Piotra Rzepki. Z rzutu wolnego centrował Nikitović, a głową uderzał wprowadzony po przerwie Marcin Paluch. W tej sytuacji piłka przeleciała nad poprzeczką. W podobnej akcji w 79. minucie pewnie interweniował Marcin Cabaj.
Potyczka Sandecji z Bogdanką nie była wielkim widowiskiem. Jedyne, co mogło się podobać, to fakt, iż sporo działo się pod bramkami jednych i drugich, aczkolwiek w akcjach brakowało finezji i dokładności. W 85. minucie z dystansu strzelał Kamil Oziemczuk, ale wprost w ręce golkipera gospodarzy. 120 sekund później bliski zdobycia gola głową był były zawodnik „Biało-czarnych”, Tomasz Midzierski. Przy tym strzale po raz kolejny swój kunszt pokazał Marcin Cabaj. Mimo naporu Bogdanki w końcówce Sandecji udało się utrzymać zwycięstwo do końca.