Życie kibica Pogoni Szczecin w ostatnich latach przypominało nieustanną dyskusję optymisty ze sceptykiem przy niepełnej szklance wody. Kiedy ten pierwszy szukał pozytywów, podkreślając, że naczynie zostało wypełnione do połowy, drugi mocniej akcentował pozostały niedomiar. I tak naprawdę trudno się dziwić i nie przyznać racji obydwu postaciom. Owszem, z jednej strony należy podkreślić, że Pogoń jest jedną z czterech drużyn, które od czasów reformy rozgrywek co sezon docierały do grupy mistrzowskiej. Z drugiej jednak strony rok w rok zawodnicy ze Szczecina po awansie do ścisłej ósemki nawet nie próbowali oszukiwać opinii publicznej, że ostatnie siedem kolejek wolą potraktować niczym wcześniejszy urlop. I może rzeczywiście dałoby się na to przymknąć oko, gdyby nie kilka okoliczności.
Zacznijmy w ogóle od tego, że „Portowcy” wcale nie dysponują składem, dla którego ósme miejsce to wystarczające osiągnięcie odzwierciedlające możliwości. Przesadzamy? Spójrzmy chociażby na taką drugą linię z Drygasem, Murawskim, Gyursco i Delewem. Na papierze to przecież ligowa czołówka. Dobra, wątek sportowy to tylko jedna kwestia. Na osobny fragment zasługują też działacze, którzy pod koniec ostatnich rozgrywek postanowili jeszcze od siebie dorzucić coś do pieca, pozwalając kluczowym zawodnikom opuścić zespół… na przygotowania reprezentacji. Jakiekolwiek nie byłyby ich intencje, sytuacja ta w jawny sposób obnażyła totalną ignorancję i brak ambicji. Wygląda jednak na to, że ten czas dobiega końca.
Przygotowania do sezonu
Wszystko to oczywiście za sprawą nowego szkoleniowca Pogoni, którym został doskonale znany szerokiej publiczność Maciej Skorża. Umówmy się, jest to bez wątpienia fachowiec, który zawsze dodaje lidze kolorytu. Po pierwsze, bronią go wyniki, niemalże w każdym klubie naszej ligi zdołał on zrobić co najmniej przyzwoity wynik, nawet z Legią (np. europejskie puchary). Po drugie, Skorża nie należy do ludzi tanich, którzy podejmą się pierwszej lepsze fuchy. Z pewnością miewał już inne zapytania. Skoro jednak wylądował w Pogoni, to musi to o czymś świadczyć. Może dostał zapewnienie, że oto nadszedł koniec walki tylko o górną ósemkę? Po trzecie, przy wszystkich zaletach i wadach nowy trener Pogoni wciąż znajduje się w topie polskiej myśli szkoleniowej, zarówno ze względu na swój poziom merytoryczny, jak i charyzmę.
Jasne, nie zapominajmy, że za nim ciągną się również demony przeszłości, jak chociażby ostatnie kompromitujące miesiące w Poznaniu. Dodatkowo już nieraz słyszeliśmy, że Skorża to człowiek, który nie radzi sobie w trudnych sytuacjach, nie potrafiąc opanować kryzysu. Reasumując to wszystko, jesteśmy szalenie ciekawi, co wyjdzie z tego połączenia w Szczecinie. Nie ma co ukrywać, Pogoń to poważny test umiejętności dla człowieka, który musi się przypomnieć polskiej publice.
Panie Macieju, witamy w domu!
Okno transferowe
Jest nieźle, aczkolwiek spodziewaliśmy mocniejszych ruchów. Nie zrozumcie nas źle, po prostu wydawało nam się, że nadejście Skorży do Szczecina może oznaczać również poważniejszą ofensywę transferową. Niemniej doceniamy co najmniej dwie decyzje, które do tej pory podjęto w klubie. Jedną z nich, czego łatwo się domyśleć, jest zmiana na pozycji golkipera. Po ostatnim, koszmarnym sezonie, kiedy niemal każda sytuacja pod bramką Pogoni pachniała stratą bramki, ktoś w klubie zdał sobie sprawę, że dysponowanie parą bramkarzy Słowik-Kudła to wołanie o klątwę. Zresztą tych dwóch w Szczecinie już nie ma. W tych kategoriach sprowadzenie za frytki solidną i sprawdzoną firmę w postaci Łukasza Załuski to z pewnością cenny ruch. Drugą, równie przyzwoitą inwestycją jest powrót na ligowe boiska Tomasza Hołoty. Może nie jest to wzmocnienie pełną gębą, lecz z pewnością cenne uzupełnienie składu.
Mamy jednak wrażenie, że to nie koniec ruchów w Szczecinie. Trudno bowiem zaprzeczyć, że zespół na kilku pozycjach ma jeszcze niepokojące luki. Przykładowo niestabilnie wygląda formacja defensywna po odejściu Mateusza Matrasa. W tym momencie szkoleniowiec w przypadku urazu kogoś z dwójki Rapa-Fojut musiałby wystawić juniora. Z pewnością Skorża nie pogardziłby też kolejnym napastnikiem w zastępstwie Adama Frączczaka.
Największy atut
Człowiek na kilka etatów. Przyzwoity prawy obrońca, skrzydłowy, a od ostatniego sezonu również konkretny napastnik z bardzo dobrymi liczbami. Naszym zdaniem Adam Frączczak to na ligowe standardy bezapelacyjnie piłkarz ze ścisłej czołówki. Bo czy którykolwiek z trenerów nie chciałby mieć w kadrze takiego zawodnika? No, może Legia Warszawa (w której to sam Frączczak zresztą grał).
To, co zaraz napiszemy, zabrzmi mocno górnolotnie, ale napastnik/pomocnik/obrońca Pogoni to piłkarz… skrojony pod Pepa Guardiolę. Zwariowaliśmy? Spokojnie, zachowajmy proporcje. Chodzi po prostu o jego charakterystykę. Hiszpański szkoleniowiec w jednej z książek przyznał, że nie potrzebuje licznej kadry zawodników. Zamiast tego wolałby pracować w mniejszym gronie z bardziej wszechstronnymi piłkarzami. Reasumując, podczas pracy w Polsce obecny trener Manchesteru City prawdopodobnie nie przeszedłby obojętnie obok gracza „Portowców”.
Miłośnika batonów.
Największa niewiadoma
Legenda głosi, że kiedyś na Stadionie im. Floriana Krygera grasował zamaskowany postrach przyjezdnych bramkarzy. Zasłynął tym, że tak szybko jak się pojawiał w polu karnym rywala, tak ten mógł tylko wygłaszać modlitwy błagalne o najniższy wymiar kary. Pojawił się niespodziewanie, magicznym zaklęciem przywołany przez miłośnika dronów opętanego liczbą 711. Twarz miał zasłoniętą, jak gdyby nie chciał za wszelką cenę ujawnić swojej prawdziwej tożsamości. W pewnym momencie zniknął. I nigdy nie wrócił.
Niektórzy sądzili, że był to duch bezimiennego goleadora. Inni twierdzili, że człowiek ten niczym Geralt z Rivii nadszedł z Północy. Prawda jest taka, że do dziś nikt nie wie, skąd tak naprawdę się wziął. I dlaczego ludzie za wszelką cenę upatrują go w biednym Łukaszu Zwolińskim.
Trzy rzeczy, które wydarzą się w Szczecinie
1) Pogoń nie będzie już mistrzem remisów
Oczywiście, nie damy sobie za to ręki uciąć. Mimo to trudno będzie Skorży przebić dokonania swoich poprzedników.
2) Wakacje dopiero latem przyszłego roku
Skorży można wiele zarzucić, ale to człowiek ambitny, któremu nie przyjdzie do głowy machnięcie ręką na końcówkę sezonu. Jeśli poczuje swoją szansę (zwłaszcza w Pucharze Polski), postanowi ją wykorzystać.
3) Spokój między słupkami
Już sparingi w trakcie okresu przygotowawczego pokazały, że zmiana między słupkami Pogoni była absolutnie niezbędna. I to nawet nie jest kwestia suchych liczb, lecz również poczucia bezpieczeństwa i pewności wśród obrońców. Jesteśmy pewni, że takiego koszmaru już w Szczecinie będzie.
Na kogo postawimy w Fantasy Ekstraklasa?
Kandydat może być tylko jeden – Adam Frączczak. Gwarancja stabilności i liczb. Zastanawialiśmy się również nad Adamem Gyursco, lecz problemem Węgra może być jego chimeryczność. To gość, który kapitalne spotkania przeplata wyjątkowo bezbarwnymi. Dlatego na niego radzimy stawiać z wyczuciem.
Podsumowanie
Cztery sezony za każdym razem kończone w ósemce, lecz ani razu powyżej szóstego miejsca. Istnieje prawdopodobieństwo, że ten rok będzie wyglądał podobnie. Przy odrobinie determinacji i umiejętności zespół Macieja Skorży stać jednak naszym zdaniem na piąte miejsce w tabeli.