Spadkowicz z ekstraklasy po bardzo intensywnych tygodniach ma powoli wychodzić na prostą. Lechia Gdańsk jest w trakcie finalizacji przejęcia przez nowych właścicieli, którzy jako główny cel stawiają szybki awans. Do tego oczywiście potrzebne będą mocne transfery, które zapewne z czasem nadejdą. Początek sezonu nie będzie jednak raczej usłany różami, a dalsza jego część będzie już zależeć od tego, kogo faktycznie do klubu uda się ściągnąć.
Jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni do tego, że w Lechii Gdańsk nudy nie ma. Tuż po spadku z ekstraklasy w klubie zaczęło się olbrzymie przetasowanie. Dosyć szybko udało się podpisać nowego trenera, którym został Szymon Grabowski, ściągnięty ze Stomilu Olsztyn. Duże zmiany zaszły także w strukturach klubu, gdyż Lechia Gdańsk w końcu będzie miała nowego właściciela. Na 99 procent zostanie nim MADA Global, jeżeli mniejszościowi akcjonariusze nie wyrównają złożonej oferty w konkretnym terminie. Nowym prezesem klubu został już mianowany Paolo Urfer, który chce w Gdańsku stworzyć bardzo mocną drużynę.
Zmiany dosięgły również posady dyrektora sportowego. Kilka dni temu nowy prezes postanowił, że czas rozstać się z Łukaszem Smolarowem, który pełnił tę funkcję od stycznia. Jego następcą został Jakub Chodorowski z przeszłością między innymi w Zagłębiu Lubin. Jego rolą będzie także wkład w rozwój Akademii Lechii.
Miło nam oficjalnie poinformować, że do ekipy Lechii Gdańsk dołączył 𝙅𝙖𝙠𝙪𝙗 𝘾𝙝𝙤𝙙𝙤𝙧𝙤𝙬𝙨𝙠𝙞, który objął stanowisko nowego 𝘿𝙮𝙧𝙚𝙠𝙩𝙤𝙧𝙖 𝙙𝙨. 𝙎𝙥𝙤𝙧𝙩𝙪.
ℹ️ https://t.co/p64oOJ6PxL pic.twitter.com/4g2Bt1jJxD
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) July 19, 2023
Przygotowania do sezonu
Lechia Gdańsk dosyć szybko rozpoczęła przygotowania do pierwszego od kilkunastu lat sezonu I ligi. Zawodnicy na pierwszym treningu spotkali się 14 czerwca. W tym samym dniu klub zakomunikował, że związał się kontraktem z Szymonem Grabowskim. 42-latek z marszu rozpoczął pracę w nowym i dosyć trudnym otoczeniu.
„Biało-zieloni” nie wyruszyli na żaden obóz, na co wpływ miały także kwestie finansowe, i całe przygotowania odbywały się na własnych obiektach. W ich trakcie systematycznie z klubu odchodzili kolejni zawodnicy, a niektórzy z różnych przyczyn (także kontraktowych) nie trenowali z drużyną.
Stan kadry Lechii odbijał się na meczach kontrolnych. Najpierw gdańszczanie przegrali gładko 1:3 z Legią Warszawa, a kilka dni później dokładnie taki sam wynik padł z Piastem Gliwice. Nie było to oczywiście żadną niespodzianką, zważając na klasę obu rywali. Pogarszająca się sytuacja w klubie spowodowała następnie odwołanie sparingu z Olimpią Elbląg. W samym środku przygotowań okazało się, że nie było szans rozegrać tego meczu z racji braków w składzie. Później już jednak sytuacja się poprawiła i w ostatnim teście przed startem ligi Lechia Gdańsk zremisowała 1:1 ze Stomilem Olsztyn.
Wiele odejść z klubu
O tym spokojnie można by było napisać oddzielny i długi artykuł. Spadek z ekstraklasy musiał spowodować lawinę odejść, a Lechia Gdańsk już po zakończeniu sezonu ogłosiła, że kontrakty sześciu zawodników nie zostaną przedłużone. W tym gronie był oczywiście Flavio Paixao, który już dawno temu zapowiedział zakończenie kariery.
Oto piłkarze, których kontrakty obowiązujące do 30 czerwca 2023 roku nie zostaną przedłużone ℹ
Szczegóły 🔗 https://t.co/x1WlEXyBCu
Panowie, dziękujemy za reprezentowanie barw Lechii Gdańsk i życzymy Wam powodzenia w przyszłości! pic.twitter.com/7v9nR1jQ1Q
— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) June 13, 2023
Kilku zawodników z tej listy zdołało już znaleźć nowe miejsce pracy. Odchodząc jednak od tych nazwisk, pierwszym pewniakiem do odejścia z klubu już wcześniej był Łukasz Zwoliński. Napastnik już pod koniec maja zdecydował się podpisać kontrakt z Rakowem Częstochowa. Z trzonu drużyny w późniejszym okresie odeszli również Michał Nalepa i Jarosław Kubicki. Pierwszy zakotwiczył w Zagłębiu Lubin, a drugi trafił do Jagiellonii Białystok. Ostatnio swoje przenosiny do Indonezji, a dokładniej do Persiji Dżakarta, sfinalizował za to kapitan Maciej Gajos.
Coraz bardziej wydawało się, że w klubie może pozostać Mario Maloca. Chorwat wrzucał nawet na swojego Instagrama relacje z przygotowań do sezonu. Paolo Urfer nie pozostawił mu jednak złudzeń i kilka dni temu poinformował go osobiście, że jego czas w Lechii dobiegł końca. Nieoczywista jest za to sytuacja Ilkaya Durmusa. Interia podała informację o tym, że Turek rozwiązał umowę z winy klubu, ale to niekoniecznie już się stało i trzeba jeszcze chwilę poczekać na potwierdzenie tych doniesień.
Wyczekiwanie na transfery do klubu
Zmiany właścicielskie bardzo negatywnie wpływają na transfery przychodzące. Jak do tej pory udało się pozyskać zaledwie dwóch zawodników. Tuż przed startem przygotowań do Lechii po kilku latach wrócił Miłosz Kałahur, ściągnięty z Resovii Rzeszów. Za to dosyć niedawno nowy prezes Paolo Urfer, chcąc nieco ostudzić apetyty i pokazać, jakie ma ambicje, sprowadził do Lechii Luisa Fernandeza, byłego zawodnika Wisły Kraków. Ruch ten był bardzo szeroko komentowany z racji niedawnej gry w Wiśle, a także oczywiście z racji finansów. Tu na pewno niskiej pensji dla Hiszpana nie będzie.
Poza transferami definitywnymi Lechia Gdańsk będzie liczyć na zawodników powracających z wypożyczeń. Najmocniejszym nazwiskiem wśród nich jest z całą pewnością Jan Biegański. Młody pomocnik może w końcu otrzyma poważną szansę w drużynie i znacznie rozwijać się na miarę potencjału.
W najbliższych dniach sytuacja kadrowa na pewno ulegnie poprawie. Wydaje się, że coraz bliżej jest finalizacji kolejnych wzmocnień, a w tym wszystkim potrzeba tylko i aż cierpliwości.
O co powalczą?
Nie można oczekiwać od Lechii Gdańsk udanego początku sezonu. Zaburzone przygotowania, duże braki w składzie i łatanie kadry młodzieżowcami nie wróżą nic dobrego. Nawet jeżeli w następnych dniach do klubu przybędzie wielu nowych zawodników, to też trzeba mieć na uwadze to, że Szymon Grabowski będzie musiał wszystko odpowiednio poukładać. Strata punktów na początku sezonu i tak nie musi być bardzo kosztowna, jeżeli wszystko zaskoczy jeszcze w rundzie jesiennej.
Lechia Gdańsk nie powinna być zaliczana do głównych faworytów. Jednak przy dobrych wzmocnieniach jeszcze latem, a potem najpewniej zimą i mając na uwadze fakt posiadania bardzo utalentowanego trenera, spokojnie można celować w baraże. Ambicje nowych właścicieli są duże i jeżeli dotrzymają słowa, będą robić wszystko, by drużyna z północy migiem wróciła do ekstraklasy. Trzeba zatem mieć na uwadze to, że z drugiego szeregu może zaatakować i kto wie, do czego ją to wtedy zaprowadzi.
Przewidywana jedenastka
Na potrzeby skarbu kibica jakąś jedenastkę trzeba wytypować na początek sezonu. Oczywistością jest to, że będzie to wyłącznie potrzeba chwili, a nie jak dokładnie zdecyduje się to ustawić Grabowski. Z drużyną trenuje wielu młodzieżowców, zapewne też po to, by mieć możliwość zgłoszenia pełnej kadry na wyjazd do Głogowa. W bramce pewniakiem jest Antoni Mikułko – dopóki nie zostanie podpisany mocny konkurent, który był już zapowiadany po sparingu ze Stomilem Olsztyn.
W obronie w tej chwili problem jest największy. Na tyle, że nawet pojawiały się pytania, czy nowy dyrektor sportowy dałby radę zagrać w defensywie. A tak całkiem na serio: kto może wyjść w podstawie w pierwszym meczu? Skupiamy się na tym, co obserwowaliśmy w testowym meczu ze Stomilem. Wtedy na środku obrony zagrali David Stec z Tomaszem Neugebauerem. Dla nich to nie są pozycje, na których nawet w sytuacjach kryzysowych mieli okazję występować. Boki obrony mogą tworzyć Miłosz Kałahur i Bartosz Brzęk. No nie wygląda to nawet minimalnie solidnie.
Wyżej wygląda to już na pewno lepiej. Mimo także małej głębi same nazwiska robią jednak większe wrażenie. Defensywnym pomocnikiem powinien być Jan Biegański, gdyż nadal sytuacja z Joerim de Kampsem nie wydaje się wyjaśniona. Wyżej do gry będzie Miłosz Szczepański, a przed nim… no właśnie, Luis Fernandez? Jeżeli jakkolwiek da radę się przygotować do tego meczu, to Szymon Grabowski chyba musi dać mu zagrać od początku. Na bokach pomocy na logikę powinniśmy ujrzeć Dominika Piłę i strzelca gola w ostatnim meczu Bassekou Diabate. Malijczyk ma coś, czego Lechia Gdańsk może potrzebować, czyli nieobliczalność na boisku. Skład na szpicy uzupełnić może Łukasz Zjawiński i tu raczej zaskoczenia być nie powinno.