Cztery gole Edina Dzeko zdeklasowały Tottenham Hotspur. Manchester City zaprezentował futbol pełen fajerwerków i odniósł kolejne, nadzwyczaj gładkie zwycięstwo.
Tottenham do rywalizacji z Manchesterem City podszedł bardzo zmobilizowany. Wysoka porażka z Manchesterem United i przełożone spotkanie pierwszej kolejki sprawiły, że ewentualna porażka zrzuciłaby „Koguty” na dno tabeli. Trudny terminarz dla złaknionych pucharów kibiców na pewno nie byłby żadnym wytłumaczeniem. Niemniej „Spurs” znów nie znaleźli recepty na klub z Manchesteru.

Na trybunach White Hart Line zasiadł Fabio Capello, który zawsze jest tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Włoski selekcjoner z pewnością nie żałował swojej obecności w północnym Londynie, gdzie obserwował kandydatów do gry w reprezentacji Anglii. Od samego początku oglądał żywy mecz obfitujący w akcje ofensywne z obu stron i walkę o każdy metr boiska. Długo na sytuacje bramkowe nie trzeba było czekać.
W 6. minucie Samir Nasri kopnął zza pola karnego, piłka poszybowała w środek bramki i Brad Friedel wybił ją, choć z problemami, przed siebie. Debiutujący w barwach „The Citizens” Francuz posiada w swoim arsenale mocne uderzenie i bardzo szybko pochwalił się tą umiejętnością przed swoimi nowymi kibicami. Nasri od pierwszych minut wykazywał wielką ochotę do gry, szukał jej i nie bał się wikłać w pojedynki jeden na jeden.
Kilka minut później Tottenham odgryzł się gościom. Rafael Van der Vaart przyjął piłkę plecami do bramki na linii pola karnego, odwrócił się i kąśliwym uderzeniem na krótki słupek sprowokował Joe’go Harta do interwencji. Po kwadransie w końcu dał o sobie znać David Silva. Hiszpański internacjonał płaskim strzałem na długi słupek był bliski pokonania doświadczonego golkipera „Spurs”, jednak Friedel koncówkami palców wybił futbolówkę na rzut rożny. Tottenham nie pozostał dłużny i zaraz odpowiedział precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego Van der Vaarta. Kolejne minuty obfitowały w dalsze wydarzenia, kartki i szanse bramkowe. Niewidoczny Gareth Bale zepsuł stuprocentową sytuację, strzelając wysoko nad bramką, a Gareth Barry kropnął mniej więcej z 23 metrów tuż obok słupka.
W 34. minucie Edin Dzeko dołożył nogę do dośrodkowania Nasriego i Bośniak otworzył wynik spotkania. Były snajper Wolfsburga wyprzedził obrońcę, dokładnie wiedząc, gdzie spadnie piłka i z pięciu metrów uderzył podeszwą buta. City w pełni zasłużyło na objęcie prowadzenia w tym meczu, ale mogło cieszyć się nim tylko pięć minut. Bale dośrodkował z lewej flanki na głowę Croucha, który szczupakiem próbował szczęścia, ale zabrakło centymetrów. Stare i wyświechtane porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Ta maksyma potwierdziła się na White Hart Line. Kolejne dośrodkowanie w pole karne Nasriego i Edin Dzeko w ekwilibrystyczny sposób uderzył piłkę głową i pokonał bezradnego Friedela. Amerykanin nawet nie drgnął.

Duet Nasri – Dzeko dał kibicom City dużo powodów do radości. Dwie piękne bramki i dość pewna gra defensywy prowadzonej przez Vincenta Kompany’ego pozwoliły na uzyskanie dobrej pozycji wyjściowej przed drugą połową. Tottenham nie potrafił należycie odpowiedzieć na rzekę talentu, jaką dysponuje Roberto Mancini. Yaya Toure, Gareth Barry i David Silva całkowicie zdominowali środek boiska. „Spurs” próbowali się odgryźć, ale zawiódł ten, na którego najbardziej liczyli – Gareth Bale.
W przerwie Harry Redknapp musiał w żołnierskich słowach wytłumaczyć, co myśli o grze swoich podopiecznych. Skruszone „Koguty” drugą połowę rozpoczęły zadziornie i nie schodziły z połowy City, rozgrywając z pomysłem piłkę. Mimo to, Dzeko znów postraszył Friedela, oddając minimalnie niecelny strzał głową mniej więcej z trzynastu metrów. Ta sytuacja tylko zachęciła Bośniaka do kolejnego wyczynu i zdobycia trzeciego gola. Yaya Toure podawał piłkę wzdłuż bramki, a snajperski nos Dzeko znów mu podpowiedział, gdzie stanąć i przyłożyć stopę, żeby posłać piłkę do pustej siatki. Po tej bramce fani City odwrócili się plecami do boiska… i zaczęli „robić Poznań”. Tottenham spuścił nosy na kwintę po zaledwie kilku minutach dobrej gry. Kolejny kubeł zimnej wody na głowy piłkarzy Tottenhamu wylano w 60. minucie. Aguero otrzymał piłkę od Nasriego, z dziecinną łatwością ograł Michaela Dawsona i uderzył obok Friedela, który w tej sytuacji zrobił wszystko, co mógł, by zapobiec utracie gola. Tego dnia jednak „Spurs” nic nie wychodziło.
W 65. minucie miała miejsce bardzo ciekawa sytuacja. Z boiska zszedł Luka Modrić przy akompaniamencie gwizdów… i oklasków. Flirt Chorwata z Chelsea podzielił White Hart Line, co na pewno nie wpłynęło pozytywnie na postawę playmakera. W 68. minucie Younes Kaboul strzelił honorową bramkę dla Tottenhamu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Garetha Bale’a. Kaboul tego dnia popełnił zbyt dużo błędów i ten gol odkupił część jego win, a także chwilowo zmobilizował gospodarzy do większego wysiłku. Dwukrotnie próbował rezerwowy Jermain Defoe, raz Tom Huddlestone. W 94. minucie kolejnego gola znów dołożył Edin Dzeko. Bośniak uderzył bardzo precyzyjnie z lewej nogi w samo okienko. City znokautowało gospodarzy, ale mogło wygrać zdecydowanie wyżej.
Manchester City potwierdził swoje aspiracje w walce o mistrzostwo kraju. Pełne gwiazd City stworzyło niedzielnego popołudnia drużynę przez duże „D”. Żaden inny zespół w lidze angielskiej nie ma tak mocnej ekipy na papierze jak „The Citizens”. Nawet Chelsea i Manchester United. W walce z taką siłą Tottenham nie miał żadnych szans.
To nisamowite . Edin powinien grać przynajmniej w
Realu Madryt albo w Barcelonie zasłużył na to i.
ale ty przesrany jesteś Dżeko tak gra raz na jakiś
czas -.- nie ma porównania nawet do Higuaina czy
Benzemy co dopiero do Villi