Sevilla na wyjeździe pokonała Betis w derbach Sewilli 2:0. Dwie bramki dla gości zdobył Kevin Gameiro. Antybohaterem spotkania został arbiter – Velasco Carballo, który pomylił się co najmniej trzy razy. Mimo wszystko goście zasłużenie wywieźli trzy punkty.
W niedzielę miały miejsce derby Andaluzji. O faworycie trudno było mówić, aczkolwiek Sevilla miała więcej atutów czysto piłkarskich. Betis, jako gospodarz, obok fantastycznej publiczności mógł przeciwstawić wolę walki i motywację. Gdzie, jak nie derbach, zawodnicy „Los Verdiblancos” powinni dać z siebie wszystko? Chociaż prawie pewne jest to, że spadną, to jednak nikt nie ma wątpliwości, że dzisiaj dla Betisu liczy się tylko zwycięstwo.
Od początku zaatakowali gospodarze, ale musieli uważać na kontrataki gości. Żadna z ekip nie potrafiła sobie stworzyć klarownej sytuacji bramkowej. Ataki Betisu często przechodziły prawą stroną, gdzie Juanfran mijał Reyesa jak chciał, ale źle dośrodkowywał. Jak dotąd Sevilla nie próbowała atakować zbyt dużą liczbą zawodników. Unai Emery postanowił posadzić na ławce kilku zmęczonych po ćwierćfinałowym boju zawodników z Porto, jak: Rakitić, Navarro czy Coke. Szczególnie pod nieobecność Chorwata siła rażenia ekipy z Ramon Sanchez Pizjuan jest o wiele mniejsza.
W 22. minucie Ruben Castro uderzył z rzutu wolnego, ale piłka minęła o parę metrów bramkę Beto. W 28. minucie aktywny jak dotąd Juanfran miał starcie z Baccą w swoim polu karnym. Arbiter stwierdził, że obrońca faulował napastnika „Los Rojiblancos” i odgwizdał rzut karny oraz pokazał Juanowi Carlosowi czerwoną kartkę. Patrząc na powtórki, kontaktu nie było, więc sędzia się pomylił. „Jedenastkę” wykonał Kevin Gameiro i się nie pomylił. Goście od 30. minuty wyszli na prowadzenie. Po chwili Betis ponownie ruszył z atakami. Postaciami wyróżniającymi się byli Leo Baptistao i Jorge Molina, ale Sevilla bardzo dobrze grała w defensywie i nie pozwalała na zbyt wiele napastnikom gospodarzy.
Goście nie stworzyli sobie żadnej dobrej akcji, lecz mimo to po pierwszej połowie prowadzili. Gospodarze po raz kolejny pokazali, że pomimo przewagi na boisku, zdarzają im się bardzo głupie błędy w obronie. Ten Juana Carlosa oprócz sprokurowania karnego, jeszcze osłabił drużynę. Betis w tym meczu pokazał, że liczy się dla nich tylko zwycięstwo i mimo gry w osłabieniu dążył do tego.
W 49. minucie dobrą sytuację miała Sevilla. Vitolo, który wszedł za Trochowskiego na początku drugiej połowy, pognał lewą stroną boiska, ale niecelnie podał do Gameiro. W odpowiedzi Leo Baptistao w polu karnym Beto zagrał do „Chiki”, ale Hiszpan źle dośrodkował. W odpowiedzi Reyes popełnił błąd przy kontrze Sevilli. W 62. minucie Bacca podał do Vitolo, a ten strzelił prosto w Adana. To była, jak dotąd, najlepsza sytuacja gości z możliwością na podwyższenie prowadzenia.
W 66. minucie Reyes zagrał piłkę w pole karne do Gameiro, Amaya zagrał ręką w swoim polu karnym, ale Velasco Carballo odgwizdał spalonego, który był wątpliwy. Kolejny błąd arbitra w tym spotkaniu. Chwilę później sędzia dopatrzył się znowu spalonego przy bramkowej akcji gości. Gospodarze również mieli parę akcji, ale niezbyt klarownych. Na osiem minut przed końcem spotkania Kevin Gameiro podwyższył wynik spotkania po doskonałym zagraniu Diogo Figueirasa. Betis w końcówce się podłamał i goście opanowali środek pola. Do końca spotkania nic się nie zmieniło i Sevilla zasłużenie zdobyła trzy punkty, dzięki czemu wywiera nacisk na Athletic, który obecnie zajmuje czwartą pozycję. Betis natomiast „umocnił się” na ostatniej pozycji w tabeli i już chyba nikt związany z tym klubem nie wierzy w utrzymanie w Primera Division.