Na otwarcie 23. kolejki rozgrywek włoskiej ekstraklasy Inter pewnie pokonał Lecce przed ich własną publicznością. Znacznie mniej powodów do zadowolenia miał rywal zza miedzy, Milan, który dzisiejszego wieczoru musiał podzielić się punktami z Regginą.
Dzięki zwycięstwu na Stadio Via Del Mare Inter nie tylko dopisał sobie kolejne trzy punkty w ligowej tabeli, ale po raz kolejny odskoczył od swojego mediolańskiego kuzyna w walce o tytuł mistrzowski.
Goście wyszli na prowadzenie już w 11. minucie za sprawą Zlatana Ibrahimovica. Szwed wykorzystał źle zastawioną pułapkę offside-ową i precyzyjnym strzałem po ziemi nie dał bramkarzowi najmniejszych szans na obronę.
Mecz do jednostronnego widowiska nie należał. Niespełna pięć minut później Lecce mogło doprowadzić do remisu, ale świetną paradą popisał się strzegący bramki Nerazzurrich Cesar.
Ekipa beniaminka przez większość czasu przeważała na boisku, nieustannie szukając wyrównującej bramki. Inter nie forsował tempa, ograniczając się do kontrataków.
W 71. minucie przyjezdni podwajają prowadzenie. Pod pole karne rywali odważnie pognał Santon. Młodziutki obrońca idealnie centrował na głowę Luisa Figo, dla którego było to pierwsze trafienie w obecnym sezonie.
Drużynie Lecce z pewnością nie można było odmówić woli walki. Podopieczni Mario Beretty nieustannie nacierali, niestety przy tak dobrze zorganizowanym Interze ciężko im było nawet o gola kontaktowego.
W końcówce spotkania gwóźdź do trumny wbił Stankovic. Zawodnik po dośrodkowaniu z rzutu wolnego mocnym strzałem głową ustanowił wynik spotkania.
Na San Siro AC Milan podejmował ostatnią w tabeli Regginę. W wyjściowej jedenastce Carlo Ancelottiego pojawił się Flamini i Ronaldinho, który ostatnie cztery kolejki rozpoczynał z ławki rezerwowych. Mecz miał być dla Rossonerich spacerkiem przed arcyważnymi derbami Mediolanu. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna.
Od początku spotkania w szeregach gospodarzy zawodziła komunikacja. Piłkarze często mieli problemy z adresowaniem podań do partnerów, bądź w głupi sposób tracili piłkę pod polem karnym przeciwnika.
Najaktywniejszy w pierwszych minutach był Flamini. Francuz na tle swoich kolegów popisał się dwoma mocnymi strzałami z dystansu, sprawiając nie lada trudności Campagnolo.
Zawodnicy Regginy, zamknięci przez większość czasu na własnej połowie, dopiero w 33. min. zdecydowali się śmielej zaatakować. Chyba nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wyszli po tej akcji na prowadzenie…
Milan natychmiast rzucił się do odrabiania strat, ale nawet Ronaldinho, który minął trzech obrońców jak tyczki, nie zdołał dać wyrównania swojej drużynie.
Drugą połowę można śmiało określić jako mecz walki. Sfrustrowani kibice oglądali więcej fauli, błędów i kłótni z arbitrem, niż piłki nożnej.
Po jednym z takich nieprzepisowych zagrań Pato padł w polu karnym, a sędzia nie mógł podjąć innej decyzji jak wskazać na wapno. Jedenastkę na wyrównującą bramkę zamienił Kaka.
Gospodarze przez kolejne pół godziny atakowali. Nawet pięć dodatkowych minut dodanych do czasu gry nie wystarczyło żeby któryś z piłkarzy Milanu po raz kolejny trafił do siatki. Najbliżej szczęścia był wprowadzony za Ronaldinho Inzaghi. Uderzona przez niego piłka głową minimalnie przeleciała nad poprzeczką. W ostatnich sekundach mogło dojść do sensacji. W sytuacji niemal sam na sam z Abbiatim znalazł się Corradi, ale napastnik nie wytrzymał presji i posłał futbolówkę tuż obok słupka.
Wygra Milan bo w interze panuje tympał pieroński