Serie A: Gładkie zwycięstwo Juve


W 14. kolejce włoskiej ekstraklasy Juventus Turyn rozgromił na własnym boisku Regginę Calcio, aż 4:0. Spotkanie toczyło się w bardzo trudnych warunkach pogodowych, do jakich lepiej przystosowali się gospodarze, którzy w przeciągu całego meczu w pełni zasłużyli na tak wysoką wygraną. Wynik ten sprawia, że „Stara Dama” przynajmniej do jutra będzie wiceliderem. W innym spotkaniu dobrze spisująca się w obecnych rozgrywkach Catania tylko zremisowała u siebie z Lecce 1:1.


Udostępnij na Udostępnij na

„Bianconeri” przystępowali do tego spotkania tradycyjnie już w okrojonym składzie. Trener Juventusu, Claudio Ranieri, nie mógł skorzystać z Buffona, Zebiny, Andradego, Kneževicia, Poulsena, Salihamidzicia, Tiago i Trezegueta. Takich problemów z ustaleniem pierwszej jedenastki na pewno nie miał Renzo Ulivieri, którego piłkarze w ostatnich dwóch meczach błyszczeli na tle Udinese i Atalanty. „Stara Dama” miała jeszcze w pamięci ostatnią potyczkę obu klubów. Wówczas w kontrowersyjnych okolicznościach podopiecznym Ranieriego nie udało się wywieść z Kalabrii choćby punktu. Nastroje przed meczem wprawdzie tonowali sami piłkarze przypominając, że w poprzednich rozgrywkach w Turynie to oni byli górą zwyciężając 4:0. Mimo to ostatnia porażka w Grande Derby d’Italia z Interem Mediolan nie napawała optymizmem.

Manninger znakomicie zastępuje Gigi Buffona
Manninger znakomicie zastępuje Gigi Buffona (fot. celebrazio.net)

Pierwsze piętnaście minut w wykonaniu jednych i drugich nie zachwycało. Oba kluby wzajemnie się badały, od czasu do czasu śmielej podchodząc pod pole karne przeciwnika, ale nic poza tym. Poruszenie nastąpiło z chwilą, w której mocno popchnięty w polu karnym został Mauro German Camoranesi. W powtórkach ewidentnie było widać faul na zawodniku Juventusu, ale sędzia główny wstrzymał się z decyzją o podyktowaniu jedenastki. Z każdą mijającą minutą „Stara Dama” osiągała coraz to większą przewagę na boisku. Pierwszy poważny strzał na bramkę w 16. min. po akcji z Alessandro Del Piero oddał Mohammed Sissoko. 120 sekund później jeszcze lepszą okazję miał Giorgio Chiellini, ale i on spudłował. Juventus naciskał, ale trudno było mu się przebić przez zagęszczoną defensywę gości, w którą zaangażowany był niemalże cały zespół.

W 26. min. z około 35 metrów Del Piero chytrym strzałem chciał zaskoczyć Andreę Campagnolo, ale bramkarz Regginy wykazał się nie lada czujnością. Chwilę później były golkiper Cagliari nie miał już nic do powiedzenia po akcji… „trzech muszkieterów”, którą to zainicjował Del Piero zwodząc trzech graczy naraz magicznym zagraniem piętą. Piłkę zagraną „w uliczkę” przejął Pavel Nedved w tempo obsługując wchodzącego na dziesiąty metr Camoranesiego. Argentyńczykowi z włoskim paszportem nie pozostało już nic innego, jak spokojnie skierować futbolówkę do siatki. Od 30. minuty boisko na Stadio Olimpico w Turynie powoli przypominało… śnieżny stok, wszystko z powodu narastających opadów śniegu, które z coraz większym natężeniem towarzyszyły piłkarzom już do końca meczu.

W 33. min. najpoważniejszą w tym meczu sytuację stworzyli sobie gracze z południa Włoch. Po pozornie mało niebezpiecznym stałym fragmencie gry Santos w akrobatyczny sposób zdołał uderzyć piłkę tak, że ta trafiła w poprzeczkę. Było to ostrzeżenie dla gospodarzy, na których ta sytuacja podziałała bardzo pozytywnie. Po szybkiej kontrze wynik podwyższyć mógł Del Piero ale jego strzał na rzut rożny sparował Campagnolo. Kolejna kontra miała miejsce po kilku minutach, wtedy to znów geniuszem popisał się słynny „Il Capitano”, markując podanie od Camoranesiego przepuszczając piłkę, która trafiła na wolne pole do Nedveda, ale strzał na siłę niestrudzonego Czecha jakimś cudem wybił na rzut rożny golkiper Regginy. Minutę przed końcem pierwszej połowy było już 2:0 dla „Czarno-białych”! Dośrodkowanie „na aferę” Camoranesiego na bramkę zamienił niezawodny Amauri, wykazując się przy tym niemałym sprytem.

Dwubramkowe prowadzenie utrzymało się do końca pierwszej połowy. W drugiej części kontuzjowanego Camoranesiego zastąpił Marco Marchionni. W przerwie doskwierający śnieg sypał jeszcze bardziej – w tych warunkach bez wątpienia lepiej czuli się gospodarze. Można powiedzieć, że podopieczni Ranieriego na śniegu czuli się „jak ryba w wodzie”. Dowodem na to jest gol strzelony głową z bliskiej odległości przez Chielliniego po dośrodkowaniu Marchionniego. W 68. min. doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Napastnik Regginy, Brienza, strzelił bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego kompletnie zaskakując mur i bramkarza „Starej Damy”, Alexa Manningera. Niestety dla gości ta bramka nie została uznana, gdyż arbiter prowadzący to spotkanie nakazał powtórzenie stałego fragmentu argumentując, że „rozpoczynamy na gwizdek”.

W 76. min. wprowadzony po przerwie Sebastian Giovinco wywalczył rzut karny dla Juve. Do jedenastki podszedł Del Piero, który bardzo pewnie w samo okienko ustalił wynik na 4:0. Po tej bramce emocje już się skończyły, a zirytowani i zmarznięci piłkarze z Kalabrii już tylko czekali do końcowego gwizdka. Wyrozumiałością wykazał się arbiter, który z wyczuciem zakończył męki przyjezdnych. Dzięki tej wygranej Juventus zanotował awans na pozycję wicelidera. Będzie ją zajmował przynajmniej do jutra – w niedzielę bowiem swój mecz rozegrają gracze AC Milanu, piastujący dotychczas drugą lokatę. 14. kolejkę zainaugurowało starcie na Sycylii pomiędzy Catanią a Lecce. Spotkanie zakończyło się wynikiem, 1:1. Gola dla „wyspiarzy” zdobył Paolucci, dla „Giallorossich” trafił Castillo. Podział punktów jest zdecydowanie bardziej korzystny dla ratujących się przed spadkiem gości, dla Catanii ten rezultat jest jak cios w plecy. Zwycięstwo dawałoby im awans nawet na piąte miejsce, a tak pozostaje im czekać do następnej serii gier, w której to zmierzą się z Milanem. Dokończenie kolejki jutro.

Najnowsze