Sebastian Musiolik latem tego roku powrócił w rodzinne strony i przywdział barwy Górnika Zabrze, któremu od dzieciństwa kibicował. Mistrz Polski z Rakowem Częstochowa pewien czas wprowadzał się do zespołu, który cierpi na deficyt „dziewiątek”, ale w momencie, kiedy otrzymał większy kredyt zaufania, stanowi wartość dodaną w ekipie „Trójkolorowych”. Dzisiaj stanie naprzeciwko drużyny, której zawdzięcza najwięcej w swojej karierze.
Zawodnik związany w przeszłości z Piastem Gliwice czy ROW-em Rybnik trafił pod skrzydła trenera Jana Urbana po tym, jak „Medaliki” nie przedłużyły z nim wygasającego kontraktu. Saga związana z odejściem 27-latka z klubu spod Jasnej Góry ciągnęła się od wielu okienek, ale ostatecznie piłkarza urodzonego w Knurowie nie udało się spieniężyć. Była chęć oddania, mniej chęci odejścia ze strony piłkarza, były oferty, nikt go z klubu nie wypychał na siłę, a jednocześnie wciąż otrzymywał duży wymiar czasowy. Wiele to mówiło o tamtej formacji i wiele ten ruch mówił o formacji, w której teraz otrzymał angaż.
Zjazd na samo dno
Musiolik spędził w Rakowie pięć lat z niespełna roczną przerwą na wypożyczenie we włoskim Pordenone. Dołączył do „Czerwono-niebieskich” przed sezonem, który zakończył się awansem do ekstraklasy. Zdobył w nim siedem bramek, ale wydawało się, że wówczas 23-letni snajper może się jeszcze znacznie rozwinąć. Pierwsze mecze na najwyższym szczeblu rozgrywek wyglądały słabo, natomiast żołnierz Marka Papszuna niespodziewanie wystrzelił z formą na przełomie roku, gdy w ośmiu kolejkach strzelił pięć goli (w tym jeden przeciwko swojej obecnej drużynie) i zaliczył dwie asysty.
Na następny punkt w klasyfikacji kanadyjskiej musiał czekać blisko pół roku – zanotował trafienie na zakończenie kampanii w domowym spotkaniu z Wisłą Płock. Po ściągnięciu Vladislavsa Gutkovskisa i Oskara Zawady włodarze Rakowa zdecydowali się na wspomniany transfer czasowy Sebastiana Musiolika do Serie B. Rosły napastnik w 32 występach zgromadził sześć zdobyczy bramkowych i trzy ostatnie podania. Po długich negocjacjach „Zielone Jaszczurki” nie zdecydowały się jednak na aktywowanie klauzuli wykupu.
Na pewno mam sentyment, trochę czasu tam spędziłem. Fajnie będzie zobaczyć chłopaków i znów z nimi zagrać. Sebastian Musiolik dla mediów klubowych przed starciem ze swoją byłą drużyną
Był to także ostatni dość udany okres piłkarza ze Śląska w dotychczasowej przygodzie z piłką. Od tamtej chwili to równia pochyła. W pierwszym sezonie po powrocie na Limanowskiego Musiolik uzbierał we wszystkich rozgrywkach nieco poniżej 1500 minut, a znalazł drogę do bramki czterokrotnie, w tym dwukrotnie we wrześniu. Ostatnia kampania to już ledwo trochę powyżej 500 minut – w tym większość w okresie wakacyjnym, i… jeden gol – w pucharze z Motorem Lublin.
Nie tylko chodzi o dramatyczne statystyki – w grze piłkarza nie było widać żadnych atutów. Zyskał on swego czasu szydercze określenie defensywnego napastnika, co bardzo nie odbiegało od prawdy. Naprawdę trudno było znaleźć argumenty za obroną Sebastiana Musiolika. Może jedynym była rola zadaniowca, który przy korzystnym rezultacie miał poprzeszkadzać rywalom. Ale chyba nie to było szczytem jego ambicji. A jeśli jeszcze w międzyczasie budzisz zainteresowanie Wieczystej Kraków, podczas gdy kilka miesięcy wcześniej mogłeś przenieść się do Stanów Zjednoczonych, to oznacza, że jest z tobą naprawdę źle.
Stopniowe odbicie
Zważywszy na to, jaką rolę w naszych rozgrywkach przez ostatnie lata pełnił Musiolik, oferta z Górnika Zabrze spadła jak z nieba. 27-latek miał świadomość, że nie tylko obierze korzystny kierunek pod kątem prywatnym, ale i dołączy do zespołu, w którym realnie może zaistnieć. W końcu jedyny poważny konkurent do walki o skład to Piotr Krawczyk. Ale najpierw to o półtora roku starszy zawodnik wygrywał rywalizację o wyjściową jedenastkę, a Sebastian Musiolik zbierał ogony.
Debiut gracza sprowadzonego z częstochowskiego Rakowa w podstawie wypadł na sierpniowe spotkanie w Białymstoku z Jagiellonią. Jak się okazało, od razu okraszone debiutancką bramką. Od tego czasu słynny „Musiol” zawsze znajduje się w pierwszym garniturze, a swój dorobek wzbogacił o trafienia przeciwko Legii w Warszawie i w Katowicach w pucharowej potyczce z GKS-em, gdzie dołożył również ostatnie podanie przy golu. Poza tym popisał się decydującą asystą do Lukasa Podolskiego w Wielkich Derbach Śląska!
Sebastian strzelił już trzy bramki. Był na pewno zawodnikiem, który w kilku spotkaniach mocno pomógł Górnikowi Zabrze. Dawid Szwarga, trener Rakowa Częstochowa, zapytany przez nas przed niedzielnym meczem z Górnikiem Zabrze
Konkrety knurowianina pod bramką biorą się przede wszystkim z jednego elementu – wykorzystania indywidualnego błędu rywala. Zarówno na Podlasiu, jak i w stolicy 27-latek zadawał ciosy po złym wyprowadzeniu piłki przez ekipę przeciwnika. Musiolik często nie tylko wyczekuje pomyłek, ale i je wymusza. Nieobliczalność przy piłce to jego cecha. Umie jednym dotknięciem lub jednym zachowaniem stworzyć zagrożenie w polu karnym lub w jego obrębie i od tej strony powinniśmy go jeszcze mocniej poznać w trójkolorowych barwach.
Mimo to Sebastian Musiolik nie zasługuje jedynie na pochwały. Stopniowa odbudowa napastnika może zadowalać, ale nie możemy zwalać faktu najsłabszej ofensywy ligi tylko na innych. Oczywiście Adrian Kapralik po świetnym debiucie nic nie pokazuje, forma Daisuke Yokoty wciąż się mocno waha, a Dani Pacheco zwykle po prostu nie dorasta. Ale postawa Musiolika w dwóch ostatnich meczach była na tyle rozczarowująca, że trener Urban najpierw zdecydował się zdjąć go w przerwie, a później w okolicach 65. minuty. Może występ przeciwko ekipie, z którą sięgnął po medale i puchary, pomoże uzupełnić paliwo w baku zawodnika. Czeka nas interesujące spotkanie.