Wszystko jest już jasne! Zespół Schalke Gelsenkirchen przegrał w meczu 33. kolejki Bundesligi na własnym stadionie z Werderem Brema 0:2 (0:0). Drużyna gospodarzy spotkaniem z bremeńczykami dobitnie pokazała, że tak grający team nie może zostać mistrzem Niemiec.
Na Veltins Arena rozegrane zostało spotkanie, które mogło wiele wyjaśnić. Wicelider tabeli, zespół Schalke Gelsenkirchen podejmował bowiem, wciąż walczący o miejsce gwarantujące udział w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, Werder Brema. Podopieczni Feliksa Magatha wiedzieli, że aby walka o mistrzowską paterę mogła rozstrzygnąć się dopiero w ostatniej kolejce, musieli to spotkanie wygrać. Gracze Thomasa Schaafa nie chcieli jednak łatwo się poddać, gdyż mieli własne cele, które również zamierzali zrealizować.
Początek spotkania prowadzony był w zadziwiająco szybkim tempie. Obie jedenastki rozpoczęły tak, jakby nie chciały czekać na to, co zrobi rywal. Swoje premierowe akcje ekipy Schalke i Werderu przeprowadziły już w 1. minucie, lecz nie przyniosły one zagrożenia w polu karnym przeciwnika. W 6. minucie okazję na poważne zagrożenie bramce Tima Wiese mieli gospodarze. Futbolówka z rzutu wolnego, w bocznym sektorze boiska, zagrana została do Jeffersona Farfana. Peruwiańczyk umiejętnie zamknął całą akcję, lecz jego strzał głową wylądował jedynie na bocznej siatce. Kolejne fragmenty meczu przyniosły spokojne i wyważone tempo. Brakowało już szybkiej gry z piłką i akcji z jednej do drugiej bramki. Więcej za to było fauli w środkowej części boiska, co miało na celu uniemożliwienie rywalowi przedarcia się w pole karne.
Upragnioną bramkę mogła przynieść 22. minuta. Idealnie na dalszy słupek z prawej strony dośrodkował Rafinha. Akcję zamykał Kevin Kuranyi, który strzałem „szczupakiem” trafił jedynie w poprzeczkę. Ta sytuacja ożywiła zarówno piłkarzy gospodarzy, jak i kibiców zasiadających na Veltins Arena. Do ogromnego zamieszania z udziałem Benedikta Höwedesa, w polu karnym Werderu, doszło cztery minuty przed zakończeniem połowy. Bliski sfinalizowania akcji bramką był właśnie reprezentant Niemiec, lecz wydawało się, że w nieprzepisowy sposób powstrzymywał go Per Mertesacker. Arbiter przewinienia się jednak nie dopatrzył i do szatni piłkarze obu jedenastek schodzili z wynikiem, który z pewnością nikogo nie satysfakcjonował.
Starania miejscowych zniweczył jednak już w 55. minucie utalentowany Mesut Ozil. Reprezentant Niemiec minął w polu karnym trzech rywali i płaskim strzałem przy prawym słupku bramki Manuela Neuera wyprowadził gości na prowadzenie. Drużyna Werderu już w 64. minucie pogrzebała szanse Schalke na mistrzostwo kraju. Fatalny błąd w rozegraniu piłki pod własną bramką popełnili defensorzy gospodarzy. Futbolówkę przejął Mesut Ozil, który zagrał płasko w okolice piątego metra wprost do niepilnowanego Hugo Almeidy. Trafienie między słupki i podwyższenie prowadzenia bremeńczyków było dla Portugalczyka formalnością.
Dalsza faza meczu to przejęcie inicjatywy przez Schalke. Trudno się jednak dziwić defensywnej taktyce Werderu, który po strzeleniu dwóch bramek mógł sobie pozwolić na grę z kontry. Zespół z Gelsenkirchen wciąż jednak nie stwarzał klarownych okazji, dlatego prowadzenie podopiecznych Thomasa Schaafa wydawało się niezagrożone. I tak też się w rezultacie stało. Zespół Schalke Gelsenkirchen odnotował zasłużoną porażkę, która – wobec zwycięstwa Bayernu Monachium – odbiera podopiecznym Feliksa Magatha szanse na tytuł mistrza Niemiec. Werder zaś w pozostaje w walce o Ligę Mistrzów.