Po niezbyt ciekawym spotkaniu Viktoria Pilzno zremisowała u siebie z Schalke Gelsenkirchen.
Wreszcie po zimowej przerwie wraca Liga Europy. Z wiadomych względów Polacy drżą na samą myśl o tych rozgrywkach. Wszak dwie nasze drużyny awansowały do fazy pucharowej. Jednak tym zajmą się już moi koledzy, ja natomiast spróbuję przybliżyć równie ciekawe spotkanie, jakim było starcie Viktorii Pilzno i Schalke Gelsenkirchen.
Mecz rozpoczął się o tej samej porze co Legii ze Sportingiem, czyli o 19:00. Skład gości zupełnie nie zaskoczył. W bramce stanął Unnerstall, w polu grali Howedes, Papadopoulos, Matip, Fuchs, Hoger, Jones, Draxler, Obasi, Raul i Huntelaar. Czeska ekipa, która na jesieni grała w Lidze Mistrzów, wypuściła do boju Cecha, Cisovskiego, Prochazka, Rajtorala, Limberskiego, Darida, Horvatha, Pilara, Kolara, Petrżelę i Bakosa.
Od początku było widać ogromną walkę w środku pola. Wykonywano także dużo stałych fragmentów, z których nic nie wynikało. Pierwszą groźną akcję przeprowadził w 10. minucie Klaas-Jan Huntelaar, którego strzał przy odrobinie szczęścia obronił golkiper gospodarzy. Ale to był sygnał dla czeskiej drużyny, że Schalke to będzie trudny rywal. Tym bardziej że kolejne ataki sunęły na bramkę Cecha i znowu w roli głównej występował popularny „Hunter”.
Od 20. minuty do roboty wzięli się gospodarze. Po rzucie rożnym, który otrzymali dzięki niezłemu zamieszaniu pod bramką rywali, centrował Pavel Horvath i zaskoczył defensywę gości. Dorzucił futbolówkę poza pole karne. Na 18. metrze znalazł Vladimir Darida i pięknym strzałem otworzył wynik meczu.
Schalke musiało teraz znaczniej przejąć inicjatywę. Jednak ich ataki był rwane, nieprzemyślane, zupełnie nie sprawiały problemu Cechowi. Natomiast piłkarze Viktorii, schowani za gardą, czekali na okazję do kontry. Po jednym z takich szybkich ataków dostali oni rzut rożny. I znowu nie grali piłki na siłę do środka, tylko wycofali ją do tyłu. Tam znalazł się Rajtoral, który uderzył idealnie, perfekcyjnie. Lecz jeszcze lepiej zachował się bramkarz gości, wybijając piłkę na kolejny róg. Była to ostatnia szansa w tej części meczu. Na drugą połowę niemiecka drużyna musiała wyjść lepiej zmotywowana, jeśli oczywiście chciała coś osiągnąć w tym spotkaniu. Zdecydowanie musiał uaktywnić się Raul Gonzalez, który jest najważniejszą postacią tej ekipy.
I tak też się stało. Goście ruszyli od razu z impetem. Znakomitą szansę w 50. minucie zmarnował najlepszy strzelec drużyny Huntelaar, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Viktoria Pilzno nie zamierzała jednak składać broni. Fantastyczny strzał oddał bowiem Petrżela. Następnie groźnie uderzał Pilar. Widać było, że w defensywie Schalke są ogromne luki, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze.
To niby gracze z Gelsenkirchen utrzymywali się przy futbolówce, ale to Viktoria miała lepsze sytuacje do zdobycia bramek. Huub Stevens musiał coś zmienić. Postawił więc na zdjęcie z boiska Obasiego, a wprowadził byłą gwiazdę PSV, Jeffersona Farfana. Od razu odpowiedział na to trener gospodarzy. Zaskoczył wszystkich, zdejmując świetnego Petrżelę. Kto wie, może Duris miał zaskoczyć swoją szybkością, z której jest znany.
Taktyka Pilzna była prosta. Bronić dobrego rezultatu i kontratakować. Wynik jednak ani na chwilę nie został zagrożony, przez co Stevens zdecydował się na drastyczne posunięcie. Z boiska zszedł Raul. Była 70. minuta i Cyprian Marica miał 20 minut, żeby udowodnić, że jest lepszy od hiszpańskiego, legendarnego już, napastnika.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 75. minucie Schalke przeprowadziło pierwszą schludną akcję. Wykończył ją nie kto inny jak Huntelaar. Skorzystał z niefrasobliwości obrony i z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce. Od tego momentu inicjatywę przejęli goście. Do końca meczu starali się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Jednak zabrakło już czasu.
1:1 z pewnością cieszy bardziej niemiecki team. Sprawa awansu jest jednak wciąż otwarta.