Sandecja po 14 latach wraca do 2. ligi. Co poszło nie tak?


Z nieba do piekła. Jeszcze sześć lat temu „Sączersów” mogliśmy oglądać na ekstraklasowych boiskach. Teraz z nowym stadionem wylądują na trzecim szczeblu rozgrywkowym

17 maja 2023 Sandecja po 14 latach wraca do 2. ligi. Co poszło nie tak?
Tomasz Kudala / PressFocus

Sandecja Nowy Sącz opuszcza zaplecze PKO Ekstraklasy i po 14 latach wraca do 2. ligi. Jeszcze sześć lat temu rozgrywała spotkania na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce, a teraz spada z nowym stadionem na trzeci szczebel. Złożyło się na to wiele czynników i zapewne nie jest to przypadek. Czy „Sączersi” szybko awansują z powrotem do Fortuna 1. Ligi?


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnio minęła wielka rocznica przyklepania awansu do ekstraklasy przez Sandecję Nowy Sącz. Wywalczyła wtedy awans prawie miesiąc przed końcem rozgrywek w meczu ze Zniczem Pruszków, wygrywając 5:2. Było to 16 maja 2017 roku. Wielka feta i euforia towarzyszyły wtedy wszystkim zgromadzonym przy ul. Kilińskiego. To był zarazem dobry złego początek. Od tego momentu stała się „klubem bezdomnym”, ponieważ większość czasu w ciągu tych sześciu lat tułała się po innych stadionach. Nastąpił szybki spadek z ekstraklasy i stagnacja na zapleczu, aż do spadku w tym sezonie. Co poszło nie tak?

Trzech muszkieterów nie podołało

W Nowym Sączu w sezonie 2022/2023 mogliśmy ujrzeć aż trzy twarze na ławce trenerskiej, a byli to: Dariusz Dudek, Stanislav Varga oraz Tomasz Kafarski. Nawet w trójkę nie dali rady utrzymać Sandecji na zapleczu ekstraklasy. Zapytaliśmy Juliana Dulębę z redakcji sportowej UJOT FM i współzałożyciela kanału Krakoska Piłka, jak ocenia ich angaż: – Praca trzech trenerów w jednym sezonie nie skończyła się dobrze dla Sandecji ani dla Lechii Gdańsk. Uważam, że być może zbyt wcześnie zwolniono Dariusza Dudka, który w klubie był dwa lata. Jego kadencję należy całościowo oceniać pozytywnie, zwłaszcza za sezon 2020/2021.

– Zatrudniony później Stanislav Varga, który piłkarskie CV miał potężne, jako trener w Sandecji nieco zawiódł. Zimowy okres przygotowawczy, jak i pierwszy mecz z Górnikiem Łęczna, mógł napawać optymizmem w walce o utrzymanie. Niemniej jednak Stanislav Varga szybko pożegnał się z posadą, ponieważ następne mecze pod jego wodzą były poniżej oczekiwań. Następnie przybył Tomasz Kafarski. Nie miał on za sobą okresu przygotowawczego z drużyną. Mimo że zna część zespołu, ponieważ pracował już w Nowym Sączu przez dwa lata (2018-2020), też nie zdołał odbudować „Sączersów”.

Jak widać, Tomasz Kafarski nie przynosi szczęścia drużynom, które prowadzi. Ekipę z Nowego Sącza można również porównać do Lechii Gdańsk, która w trakcie całego sezonu też zatrudniła trzech szkoleniowców i spadła z hukiem. To będzie lekcja dla innych drużyn, że zbyt częsta wymiana trenerów nie jest lekiem na zło. Warto nieraz wykazać się zaufaniem i większą cierpliwością w niektórych przypadkach.

Zimowe transfery

Sandecja w zimowym oknie transferowym była jedną z bardziej aktywnych ekip na polskim rynku. Dużo ruchów transferowych, ale jak się potem okazało, część nietrafiona. Zapytaliśmy Juliana Dulębę, jak ocenia graczy ściągniętych do ekipy z Nowego Sącza: – Transfery zimowe mogły wnieść optymizm. Zostało sprowadzonych kilku piłkarzy z ekstraklasowym doświadczeniem: Zvonimir Kozulj, Dariusz Pawłowski i Martin Kostal.  Ściągnięto również piłkarzy z lig zagranicznych: Robert Kirss, Karl-Romet Nomm, Denis Potoma czy Jeremy Manzorro. Transfery te wyglądały na naprawdę ciekawe ruchy. Niestety większość okazała się niewypałem. Zvonimir Kozulj w ogóle nie zagrał i jest kompromitacją transferową klubu. Robert Kirss i Jeremy Manzoroo, patrząc na ich dotychczasowe liczby i oczekiwania, też zawiedli. Reasumując, zimowe transfery nie przyniosły oczekiwanej jakości i zmian, na które wszyscy w Nowym Sączu liczyli.

Jak widać, zawodnicy, którzy mieli wykrzesać iskrę z ekipy z Nowego Sącza i odwrócić karty, nie byli w stanie tego zrobić. Być może zrobiono byt wiele transferów, lecz teraz się o tym nie przekonamy. Można wywnioskować, że zbyt wiele dobrego nie funkcjonowało w Sandecji, choć na papierze wyglądała solidnie. Boisko to zweryfikowało, a na nim zawsze widać wszystko czarno na białym. Nowe nabytki nie dźwignęły ciężaru walki o utrzymanie.

Sandecja pracowała na spadek przez dłuższy czas?

– Przed sezonem raczej mało kto wymieniał Sandecję w gronie zespołów zagrożonych degradacją. Letnie mecze towarzyskie też wyglądały solidnie pod względem wynikowym. Nie było w klubie zbyt wielu zmian. Owszem, odszedł już latem np. Łukasz Zjawiński, jednak start sezonu 2022/2023 i remis z Wisłą Kraków przy Reymonta 0:0 nie zapowiadały słabego wejścia w sezon.

– Symptomy tego, że może być to trudny sezon, miały miejsce w trakcie porażek poniesionych jeszcze za kadencji trenera Dariusza Dudka. Potem klub zimą wydawałoby się odpowiednio próbował zareagować na miejsce w tabeli, dokonując transferów. Jednak wiele z nich, tak jak już wspominałem, było nietrafionych – ocenia dla naszej redakcji Julian Dulęba.

Przed sezonem czy nawet po pierwszym spotkaniu z Wisłą Kraków nic nie wskazywało na to, że Sandecja będzie czerwoną latarnią ligi. W zeszłym sezonie zajęła 7. miejsce tuż za strefą barażową. W obecnym sezonie wynik miał być powtórzony i walka o baraże była w zasięgu. Dużym minusem było dla Sandecji, zresztą jak zawsze, że musiała praktycznie każde spotkanie rozgrywać na wyjeździe.

Mecze „domowe” w Niepołomicach na średniej jakości murawie nie były dla niej czynnikiem dodatnim. Co więcej, w środowisku kibicowskim było wiele zarzutów w stronę zarządu na temat funkcjonowania klubu. Jak mówią, ryba psuje się od głowy i w tym przypadku mogłoby być w tym ziarno prawdy. Przedłużanie się budowy nowego stadionu i ciągłe problemy z nim związane. Trzy zmiany trenera w ciągu sezonu czy nawet pod naciskiem opinii publicznej podane dopiero wybrane ogólne dane finansowe.

W Nowym Sączu potrzeba nowego startu, przewietrzenia gabinetów i obrania dobrego kursu. Spójność klubu i wspólne dążenie do celu zarządu razem z kibicami na nowym stadionie będą wielką wartością dodaną pozaboiskową.

Sandecja z nowym stadionem, ale na 2. ligę

Stadion był budowany w kontekście możliwości gry w PKO Ekstraklasie czy Fortuna 1. Lidze. Paradoks jest taki, że Sandecja z nowym stadionem wylądowała w 2. lidze. Budowa nowego obiektu trwa tak długo, że „Sączersi” zdążyli już spaść o szczebel niżej. Postępy są, jednak tak powolne, że końca nie widać. Początkowo małopolscy „Bianconeri” mecze na nowym stadionie mieli już rozgrywać pod koniec tej rundy, jednakże nie ma na to szans. Kibice, chcąc pożegnać się z pierwszą ligą, muszą jechać do Niepołomic.

Sandecja awansowała do ekstraklasy w maju 2017 roku i od tego momentu przez większość czasu była drużyną bezdomną. To ekipa, która w autobusie spędziła najwięcej godzin ze wszystkich zespołów. „Wiecznie bezdomni” to dobry przydomek pasujący do ekipy z Nowego Sącza. To na pewno też przełożyło się na gorsze wyniki. „Sączersi” przez większość czasu musieli tułać się po innych stadionach, a to im ewidentnie nie sprzyjało. Może nowy obiekt będzie szczęśliwy i powrócą lepsze czasy przy ul. Kilińskiego?

Perspektywa szybkiego awansu na zaplecze ekstraklasy?

Sandecja Nowy Sącz znajdzie się teraz w innych realiach. Wielu zawodników odejdzie i zapewne przyjdą nowi wojownicy, by toczyć boje o zaplecze ekstraklasy. Pytanie, czy Sandecji uda się awansować już w pierwszym roku. Wszystko jest możliwe. Zajęcie miejsca w pierwszej szóstce daje perspektywę awansu. Może załapać się do baraży, a jak wiemy z doświadczenia, w nich wszystko może się wydarzyć.

Czy stać „Sączersów” , by zająć miejsce w czołówce? O tym prawdopodobnie przekonamy się na przełomie sierpnia i września. Wtedy będzie można wysnuć pierwsze wnioski. Wszystkie transfery będą sfinalizowane, okres przygotowawczy przepracowany i zostanie rozegranych kilka spotkań. W tym czasie będzie można dywagować i snuć bardziej sensowne domysły. Pewne jest, że jednak ma zajść parę zmian w działaniu klubu.

Screen ze strony Sandecja.pl

Zarząd Sandecji niedawno opublikował artykuł z sytuacją finansową oraz planami na przyszłość. Z powyżej wypisanych planów wiemy, że Sandecja obecnie nie ma dyrektora sportowego, ponieważ w połowie kwietnia z tej funkcji zwolniono Łukasza Skrzyńskiego. Brak takich person jak skaut nie wróży nic dobrego w klubie, który chce coś znaczyć. W związku z tym Sandecja chce jak najszybciej znaleźć następcę Łukasza Skrzyńskiego oraz postawić na rozwój pionu sportowego. To wręcz podstawowa sprawa pod dobre i racjonalne funkcjonowanie klubu.

Sandecja chce inwestować w wychowanków, skompletować dobrą kadrę na przyszły sezon, jak również rozwinąć jeszcze bardziej działania marketingowe. Pierwszy rok w 2. lidze będzie dla „Sączersów” trudny i będą chcieli go zakończyć po prostu w dobrym stylu, stawiając nowe fundamenty. Ma zajść poprawa w samych działaniach organizacyjnych, na poziomie zarządzania, jak również inwestowania w młodzież i pracę u podstaw. Uważamy, że Sandecja będzie mocnym kandydatem do awansu na zaplecze ekstraklasy w 2024/2025.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze