Po tym, jak ostatecznie nie doszło do fuzji Dyskobolii Grodzisk Wlkp. i Śląska Wrocław, fachowcy nie mieli wątpliwości - podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza czeka ciężka walka o utrzymanie w ekstraklasie. Tymczasem po 6 kolejkach Śląsk nie tylko nie pałęta się po dolnych rejonach tabeli, ale od samego początku rozgrywek znajduje się w jej czubie!
Kibice przy Oporowskiej są aktualnie świadkami najlepszego startu Śląska od sezonu 1986/1987. Wtedy Wojskowi po sześciu kolejkach mieli na koncie 13 punktów, teraz mają na koncie o dwa „oczka” mniej i są jedną z rewelacji rundy jesiennej. Co sprawia, że zamiast walczyć o utrzymanie, Śląsk od początku sezonu znajduje się w górnej części tabeli?
1. Udane transfery
Śląsk latem na transfery wydał 3 mln złotych, ale jego wzmocnienia przeszły bez echa. Tymczasem, jak czas pokazał, chyba tylko w Lechu nowe nabytki bardziej wpłynęły na jakość gry zespołu niż w przypadku Śląska. Strzałem w dziesiątkę było kupno Sebastiana Mili, który jest jak na razie gwiazdą numer jeden zielono-biało-czerwonych. Były reprezentant Polski wrócił do kraju zimą, zasilając ŁKS Łódź i o ile przy al. Unii Lubelskiej popularny Roger odżył, o tyle we Wrocławiu już na dobre urodził się jako piłkarz na nowo. Partnerom z drużyny zagrywa doskonałe piłki (już pięć asyst!), każda akcja albo zaczyna się od niego, albo na nim się kończy, świetnie wykonuje również stałe fragmenty gry, czego dowód dał w ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze. Tym, który najczęściej wykorzystuje jego znakomite prostopadłe podania jest kupiony z Jagiellonii Białystok Vuk Sotirovic, który w każdym spotkaniu udowadnia, że bez wątpienia jest jednym z najlepszych obcokrajowców w naszej ekstraklasie. Serb potrafi uderzyć niemal z każdej pozycji, jest zarówno lisem pola karnego, czekającym na zagrania partnerów, jak i graczem, który sam potrafi stworzyć sobie doskonałą okazję. Wraz z Sotiroviciem do Wrocławia przybył Remigiusz Sobociński, który może nie prezentuje się jak na razie tak dobrze jak Serb, ale jest zawodnikiem niezwykle doświadczonym i znakomicie sprawdza się jako dżoker.
W ryzach obronę trzymają Piotr Celeban (przybył z Korony) i Mariusz Pawelec (sprowadzony z Górnika Łęczna, w zeszłym sezonie na wypożyczeniu w Górniku Zabrze), natomiast przy Oporowskiej wciąż czekają na to, że na miarę możliwości zacznie grać kupiony z Uniao Leiria Antoni Łukasiewicz, kiedyś przecież jeden z najbardziej utalentowanych polskich obrońców.
2. Mądry trener
Ryszard Tarasiewicz trenerskie szlify zdobywał we Francji i widać, po sposobie prowadzenia przez niego Śląska, dobrą francuską szkołę. Spokojny, wyważony, nie podejmujący gwałtownych i nieprzemyślanych decyzji. Po każdym zwycięstwie studzący euforię, po porażce nie krytykujący podopiecznych na prawo i lewo, tylko spokojnie analizujący przyczyny przegranej. O tym, z jak mądrym szkoleniowcem do czynienia mają piłkarze Śląska, niech świadczą choćby jego wypowiedzi w wywiadzie dla serwisu goal.pl: „Cel na ten sezon, mimo dobrego początku, wciąż pozostaje ten sam – jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie„; „Czy ja wiem, czy nasze dotychczasowe występy można nazwać sukcesem? Chyba nie„; „Życzyłbym sobie większej cierpliwości mojej drużyny w ataku pozycyjnym, bo chociaż jak na polskie warunki gramy w tym elemencie naprawdę dobrze, to jednak czasem nadgorliwość rodzi głupie błędy„. Mądrość i wiedza Tarasiewicza w pigułce. Niepopadanie w samozachwyt, ciągła praca nad grą, nawet w elementach, które dobrze wychodzą zespołowi i niezapominanie o celach postawionych przed sezonem.
3. Indywidualności, które potrafią stworzyć kolektyw
To rzadkość, że indywidualności potrafią stworzyć kolektyw, bo zazwyczaj gdy siłą klubu jest gra zespołowa, brakuje piłkarzy, którzy w trudnym momencie wezmą odpowiedzialność na własne barki i na odwrót. W Śląsku Tarasiewicz potrafił połączyć jedno z drugim. Liderem zespołu jest Mila, ale wychowanek Gwardii Koszalin nie gra „pod siebie”, tylko dla drużyny, o czym świadczy ilość asyst oraz zapowiedź walki o tytuł najlepszego podającego w naszej ekstraklasie. Sotirovic, który w pierwszych dwóch meczach strzelił dla Śląska dwa gole, ostatnio nie wpisywał się na listę strzelców, ale wynika to nie z faktu, że spuścił nieco z tonu, ale z tego, że nie jest typem napastnika, dla którego liczy się tylko zdobywanie bramek; wychodzi z założenia, że resztą zadań mają zająć się inni.
Tytaniczną pracę w środku pola wykonują Sebastian Dudek i Dariusz Sztylka. Pierwszy był jednym z głównych architektów awansu WKS do ekstraklasy; bez drugiego trudno dziś wyobrazić sobie zespół z ul. Oporowskiej, co przyznał nawet sam Tarasiewicz. Formą imponuje ostatnio Tomasz Szewczuk, który najpierw zdobył dwa gole w zwycięskim meczu z GKS Bełchatów, a potem dołożył jeszcze bramkę w potyczce z Górnikiem Zabrze. Jednym z odkryć ekstraklasy jest również Janusz Gancarczyk, który imponuje techniką i szybkością, a już spotkanie z Lechią Gdańsk na inaugurację sezonu było wielkim popisem w wykonaniu tego 24-letniego zawodnika. Każdy z w.w. w trudnym momencie potrafi wziąć odpowiedzialność na własne barki, ale gdy nie wymaga tego sytuacja, nikt nie bawi się w teatr jednego aktora, tylko każdy gra tak, by jak najwięcej zyskał na tym zespół.
4. Znakomita atmosfera w zespole oraz wokół zespołu
Po paru latach pałętania się Śląska po II i III lidze kibice we Wrocławiu byli spragnieni futbolu na poziomie ekstraklasy. W najwyższej klasie rozgrywkowej widzieć chcieli jednak swoich pupili, a nie graczy, z którymi nie są emocjonalnie związani, dlatego też byli przeciwni fuzji swojego ukochanego klubu z Dyskobolią. Protesty w sprawie fuzji i niechęć wrocławskich fanów w końcu odstraszyły Zbigniewa Drzymałę, który Dyskobolię ostatecznie przeniósł do Warszawy.
To dobitnie pokazało głód Wrocławia (jeśli chodzi o piłkę na poziomie ekstraklasy), który również udziela się piłkarzom Ryszarda Tarasiewicza. Ktoś powie, że atmosfera jest dobra, bo dobra jest gra Śląska, ale to nie do końca prawda. Wrocławianie przechodzili już przecież jeden ciężki moment – gdy przegrali 0:3 z Polonią Warszawa. A co było potem? Dwie wygrane pod rząd, i to wcale nie po łatwych meczach.
Na razie Śląsk jest na 6. miejscu w tabeli i do lidera – Polonii traci dwa punkty. Apetyty kibiców rosną w miarę jedzenia, ale i na to Tarasiewicz ma lekarstwo: – Poczekajmy do końca rundy jesiennej. Na razie celem jest jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania. A gdy na półmetku wciąż będziemy wysoko, przyjdzie czas na to, by zastanowić się, jakie cele postawić na rundę wiosenną.