Sagan- reaktywacja


Maciej Żurawski wreszcie przełamał strzelecką niemoc w reprezentacji Polski, ale wciąż nie ma pewnego miejsca w składzie Celtiku Glasgow. Grzegorz Rasiak po udanym początku sezonu, teraz w Southampton albo grzeje ławę albo leczy kontuzje, zaś Radosław Matusiak wciąż nie może się przebić do wyjściowej jedenastki Palermo. Co więc w tej sytuacji może zrobić Leo Behakker? W najbliższym spotkaniu kadry narodowej dać szansę Markowi Saganowskiemu.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwsza część sezonu dla Marka Saganowskiego była zupełnie nieudana. Wyraźnie nie służył mu francuski klimat, rzadko kiedy grywał AC Troyes, w dodatku pokłócił się ze swoim szkoleniowcem- Jean- Markiem Furlanem. Zbawienne okazało się jednak wypożyczenie do FC Southampton, gdzie Sagan odżył i znów dobija się do bram reprezentacji Polski.

Wojna z trenerem

„ Jak najdalej od Troyes i trenera Furlana”- z taką myślał wyjeżdżał do Southampton, Marek Saganowski. Pół roku spędzone w zespole z Stade de l`Aube było niewątpliwie najczarniejszym okresem w karierze Sagana. A przecież wydawało się, że Polak z miejsca stanie się gwiazdą niebiesko- białych, podobnie jak to miało miejsce w barwach Vitorii Guimaraes. Klub ten jednak pożegnał się z Primera Ligą, ale 12 goli byłego napastnika Legii Warszawa mogło robić wrażenie na wielu klubach. I zrobiło, stąd było jasne, że Saganowski nie będzie musiał męczyć się w II lidze portugalskiej. W prasie aż roiło się od transferowych spekulacji. Najczęściej pisało się w niej o zainteresowaniu takich klubów jak Benfika Lizbona, FC Porto i Sporting Lizbona. Jednak Sagan nie wzmocnił żadnego z czołowych klubów ligi portugalskiej. Ba, w ogóle opuścił Półwysep Iberyjski i przeniósł się do Francji, konkretnie do AC Troyes, zespołu, który sezon 2005/2006 zakończył na 17., ostatnim, bezpiecznym miejscu w tabeli Ligue 1. Już na wstępie jednak nie obyło się bez problemów.

Badania medyczne wykazały fatalny stan kolana polskiego atakującego. Włodarze Troyes zapowiedzieli więc, że w związku z tym, ani myślą płacić Vitorii 1, 6 mln euro za nie w pełni sprawnego piłkarza. Dopiero wizyta lekarzy klubu z Guimaraes, którzy do Francji przywieźli pełną dokumentację medyczną, która wykazała, że to pozostałości po wypadku motocyklowym, sprawiła, że działacze przestali się opierać i zapłacili Vitorii należne pieniądze. 1, 6 mln euro uczyniło z Saganowskiego najdroższego piłkarza w historii klubu, ale początek w Troyes na pewno do wymarzonych nie należał. Później było jeszcze gorzej. Polak grał w sparingach i chociaż goli nie zdobywał, to wydawało się, że od początku sezonu trener Furlan będzie na niego stawiał. Jednak tuż przed startem Ligue 1 do klubu wypożyczono Davida Gigilottiego z AS Monaco, który zabrał miejsce w składzie Saganowi. I co najgorsze dla Polaka, 22- letni Francuz szybko stał się gwiazdą zespołu. Odwrotnie niż Saganowski.

Ten grywał głównie ogony, rzadko pojawiając się w pierwszym składzie. Widok polskiego napastnika siedzącego cały mecz na ławce rezerwowych albo co gorsza na trybunach był normalką. W sumie w barwach Troyes Sagan rozegrał sześć spotkań, łącznie spędzając na boisku 113 minut. Ani razu nie wpisał się również na listę strzelców. Polak nie mógł już dłużej ścierpieć takiej sytuacji, więc spróbował dowiedzieć się od szkoleniowca, dlaczego gra tak rzadko. Czas pokazał, że ta rozmowa tylko zaogniła stosunki między Saganowskim a Furlanem. Napastnik w odpowiedzi od trenera usłyszał, że żeby grać musi więcej przykładać się do treningów. Potem Furlan wyznał mu, że jeszcze nie jest w pełni gotów do gry w Ligue 1. A na koniec oberwało mu się, za to, że w ogóle śmie przychodzić do niego z takimi pytaniami, bo gdyby miał tylko odpowiadać zawodnikom dlaczego nie grają, nie miałby czasu na nic innego. Już wówczas było wiadomo, że Sagan jest w klubie skończony, ale oliwy do ognia niewątpliwie dodał wywiad w „L`Equipe”, w którym były reprezentant Polski nie pozostawił suchej nitki na Furlanie. Efektem kontrowersyjnych wypowiedzi było to, że Saganowski otrzymał wilczy bilet. Bynajmniej jednak nie było to powodem jego zmartwień.

Święte odrodzenie

Polski atakujący szybko, jak się wydawało, znalazł sobie nowy klub. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia przebywał bowiem na kilkudniowych testach w Watford FC. – Od zawsze marzyłem o grze w Anglii – nie krył radości z możliwych przenosin Sagan. Szerszenie, desperacko walczące o utrzymanie w Premiership, na gwałt potrzebowały skutecznego napastnika i właśnie kimś takim w zespole Andy`ego Boothroyd`a miał być Polak. Z początku z Wysp dochodziły pozytywne informacje co do postawy Saganowskiego na treningach, ale już w piątek, 22 grudnia, jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość, że Watford nie decyduje się na wypożyczenie napastnika Troyes. – Grudzień to okres kiedy dzwoni do mnie mnóstwo agentów, twierdząc, że ma piłkarzy, którzy będą lekiem na całe zło mojego zespołu. Zazwyczaj okazuje się jednak, że są to gracze ani trochę nie pasujący do mojej koncepcji. I takim zawodnikiem był właśnie Sagan– mówił wówczas Boothroyd. Polak został więc na lodzie. Z Watford wyszły nici, w Troyes był już spalony i nic nie zwiastowało poprawy sytuacji. Saganowski nie miał jednak wyjścia. Wrócił do klubu i od razu został przesunięty do rezerw. Co prawda mówiło się o zainteresowaniu jego osobą Sportingu Braga i poprzedniego zespołu, a więc Vitorii Guimaraes, ale żadna z tych ekip nie była w stanie spełnić jego żądań finansowych, a więc rocznych zarobków rzędu 500 tys. euro. I wtedy pomocną dłoń wyciągnęło FC Southampton.

W końcówce stycznia Polak znów pojechał do Anglii na testy. I tym razem na nich jego przygoda z brytyjską piłką się nie skończyła. Sagan pomyślnie je przeszedł, zostając trzecim, po Grzegorzu Rasiaku i Bartoszu Białkowskim, Polakiem grającym w barwach Świętych. – Nie byłoby jednak tego transferu, gdyby nie Rasiak– przyznał Saganowski, tuż po podpisaniu kontraktu. To on przekonał władze Southampton, że warto mnie sprowadzić. I za to mu dziękuje. Szybko okazało się jednak, że Rossi, do tej pory będący niekwestionowaną gwiazdą klubu i jednym z najlepszych strzelców The Championship, stracił miejsce w składzie, właśnie na rzecz Sagana. – Nie mam przeczucia, że wygryzłem Grześka ze składu. Trener George Burley po prostu bardzo często zmienia skład, stąd można odnieść takie wrażenie. Ale to nie prawda– mówi nowy gwiazdor klubu. Burley też jest zdania, że przyjście Saganowskiego nie ma powiązania z równoczesnymi  kłopotami Rasiaka. Uważa jednak, że dla Sagana łatwiej znaleźć partnera w ataku niż dla najlepszego strzelca Świętych. – Obojętnie czy wystawię Marka z Kenwynem Jonsem czy Bradley`em Wright- Philipsem, on świetnie się z nimi rozumie. Z Rasiakiem jest w tym względzie problem, bo jego współpraca z innymi napastnikami nie układa się tak dobrze– uważa były menedżer Hearts of Midlothian oraz Derby County.

Debiutanckie trafienie, Sagan zaliczył 20 lutego, w meczu 34. kolejki The Championship z Coventry City. Był to jednak gol tylko na otarcie łez, bo jego zespół przegrał 1:2. Cztery dni później Saganowski znów wpisał się na listę strzelców i tym razem zapewnił swojemu zespołowi zwycięstwo w meczu z Ipswich Town. Kolejne bramki zdobywane przez polskiego napastnika stały się już normą. Z tym, że za każdym razem kiedy Polak je strzelał, Święci przegrywali. Tak było w 37. kolejce, w przegranej 1:2 potyczce ze Stoke City, a także kolejkę później, w meczu z Colchester United, również przegranym 1:2. Słaba postawa w lutym i marcu sprawiła, że szansę Southampton na powrót do Premiership wyraźnie zmalały. Do rangi „meczu o wszystko” urosła więc potyczka z Wolverhampton Wanderers. I bez wątpienia spotkanie z Wilkami było najlepszym jak do tej pory występem Sagana w Anglii. Polski napastnik jak nikt przyczynił się do efektownego zwycięstwa 6:0, najwyższego od 30 lat swojego klubu, popisując się hat-trickiem! Oficjalny serwis The Championship wybrał oczywiście atakującego Świętych do jedenastki kolejki. – Kocham strzelać bramki, a już szczególnie dla Southampton. Trener mi ufa, koledzy i kibice również. Jest pięknie– nie krył radości bohater spotkania z Wolverhampton. Czy doskonała postawa sprawi, że Leo Behakker wreszcie da szansę w swojej reprezentacji Saganowskiemu? – Siłą nikt do tego Holendra nie zmusi. Staram się jak mogę w każdym meczu, ale jeśli wciąż nie dostanę szansy, wówczas jeszcze bardziej będę się przykładał do każdego treningu i spotkania– mówi spokojnie.

Takiemu podejściu Sagana zresztą nie ma się co dziwić. W poprzednim sezonie, choć seryjnie zdobywał bramki dla Vitorii, rzadko kiedy dostawał szansę od Pawła Janasa. Wystąpił tylko w towarzyskim meczu z Estonią, w listopadzie 2005 r., oraz w ostatnim spotkaniu reprezentacji przed ogłoszeniem kadry na MŚ, z Wyspami Owczymi. Chociaż w meczu wygranym 4:0, strzelił jedną z bramek, nie przekonało to Janosika by zabrał do Niemiec Sagana. Jednakże wspaniała skuteczność w The Championship (8 goli w 11 meczach) oraz kłopoty ze zdobywaniem bramek innych atakujących muszą wręcz sprawić, by z jego usług zaczął korzystać Don Leo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze