Rysa na szkle, czyli jak sędziowie niszczą Premier League


Beznadziejny poziom sędziowania w Anglii. Czy będzie lepiej?

6 lutego 2018 Rysa na szkle, czyli jak sędziowie niszczą Premier League

Bramki ze spalonych, nieodgwizdane rzuty karne oraz "jedenastki" z kapelusza – to smutna rzeczywistość angielskiej ekstraklasy. Sędziowie w Premier League popełniają kuriozalne błędy w praktycznie każdej kolejce. Pomimo ogromu kontrowersji i fatalnych pomyłek arbitrów angielska federacja nadal zastanawia się nad sensem wprowadzenia systemu VAR.


Udostępnij na Udostępnij na

W kwietniu 2013 roku ogłoszono, iż system Hawk-Eye będzie pomagał arbitrom w rozgrywkach Premier League rozstrzygać sporną kwestię – czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Wprowadzenie technologii w dużej mierze było jednak spowodowane rozgoryczeniem wyspiarzy sytuacją zaistniałą na mundialu w 2010 roku, a nie chęcią oczyszczenia futbolu z kontrowersji. W spotkaniu 1/8 finału przy prowadzeniu Niemiec 2:1 Frank Lampard oddał strzał z dystansu, piłka odbiła się od poprzeczki i przekroczyła całym obwodem linię bramkową – gol nie został jednak uznany. Ostatecznie „Synowie Albionu” przegrali 1:4, odpadając z turnieju.

– Tu nie ma, o czym myśleć. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu się udało. Uważam, że to ekscytujące. Hawk-Eye pozwoli nam uzyskać poprawną decyzję, co na tym poziomie jest niezwykle ważne. Potrzebujemy tego – powiedział Frank Lampard po wprowadzeniu technologii Hawk-Eye na angielskie boiska.

Po wdrożeniu technologii Hawk-Eye kwestią czasu wydawało się zrobienie kolejnego kroku – wprowadzenie przez władze Premier League powtórek wideo. Pomogłoby to arbitrom w podejmowaniu poprawnych decyzji. Gdy jednak świat obiegła informacja, że system VAR (Video Assistant Referee) zamierzają wprowadzać kolejne europejskie ligi (w tym nasza rodzima ekstraklasa), angielska federacja pozostała bierna.

Decyzja byłaby jak najbardziej zrozumiała, gdyby sędziowanie na boiskach Premier League było wzorowe, pozbawione większych błędów. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Każda kolejka angielskiej ekstraklasy to festiwal sędziowskich pomyłek, które sprawiają, że część magazynu podsumowującego serię spotkań dotycząca kontrowersji trwa prawie tyle co skróty meczów. Bramki ze spalonych, nieodgwizdane rzuty karne oraz „jedenastki” z kapelusza – to smutna rzeczywistość Premier League.

Co jednak gorsze, pomyłki arbitrów nierzadko rzutują na ostateczny rezultat. Szczególnie jest to widoczne w spotkaniach, w których rywalizują ze sobą przedstawiciele tzw. „Top 6”. Różnice pomiędzy tymi zespołami są niewielkie, a o wyniku często decyduje dyspozycja dnia. Niestety nierzadko trzy grosze dorzucają także sędziowie swoimi pomyłkami, co w zdecydowanej większości tych starć wypacza wynik meczu. Jakby dla potwierdzenia niechlubnego trendu trójka arbitrów przesądziła o rezultacie niedzielnego spotkania pomiędzy Liverpoolem i Tottenhamem. Meczu o przysłowiowe sześć punktów, gdyż przed pierwszym gwizdkiem oba zespoły dzieliły w tabeli jedynie dwa „oczka”.

Spotkanie obfitowało w kontrowersje, choć lepiej napisać błędy sędziowskie. W 84. minucie przy rezultacie 1:1 sędzia główny, Jonathan Moss, zdecydował się podyktować rzut karny dla Tottenhamu po tym, jak bramkarz „The Reds”, Loris Karius, faulował rzekomo Harry’ego Kane’a. Po chwili wywiązała się dyskusja pomiędzy zawodnikami a arbitrem głównym oraz liniowym, Edwardem Smartem. Dyskusja, jak pokazały powtórki, totalnie niepotrzebna, gdyż w momencie podania Kane znajdował się na pozycji spalonej. Sędzia liniowy zdecydował się jednak ten fakt pominąć, co szeroko komentują obecnie brytyjskie media. Suchej nitki na Jonathanie Mossie nie zostawił były wieloletni angielski sędzia, Keith Hackett.

– Moss został wrzucony w błoto przez swojego asystenta, który powinien w tej sytuacji podnieść chorągiewkę, w celu sygnalizacji spalonego. To wszystko (dyskusja arbitrów) wyglądało bardzo niechlujnie. Moss miał szczęście, że Kane nie strzelił karnego – powiedział Keith Hackett dla „The Telegraph”.

Po obronionym rzucie karnym Liverpoolowi udało się ponownie wyjść na prowadzenie za sprawą drugiej bramki Mohameda Salaha w 91. minucie. Gdy zwycięstwo „The Reds” wydawało się pewne, w polu karnym zespołu z Anfield Road padł Erik Lamela. Sędzia Moss nakazał Argentyńczykowi wstać, podczas gdy podopieczni Kloppa wyprowadzali kontratak. Gdy Liverpool znajdował się już w środkowej strefie boiska, arbiter główny przerwał grę, po czym podbiegł do Edwarda Smarta machającego w górze chorągiewką. Kolejna debata sędziów zakończyła się przyznaniem drugiego rzutu karnego Tottenhamowi. Jak pokazują powtórki oraz poniższe zdjęcie, Lamela tak jak poprzednio Kane w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej. Tym razem londyńczycy wykorzystali „jedenastkę”, doprowadzając do remisu 2:2. Tuż po wyrównującej bramce Kane’a Moss zakończył spotkanie. Pracę rozjemców oraz wypaczenie rezultatu ironicznie skwitował Jürgen Klopp, oklaskując sędziów.

– Nie da się ukryć faktu, że praca arbitrów była dzisiaj bardzo słaba. Moss oraz jego asystenci zaprezentowali się znacznie poniżej standardów Premier League – ocenił Keith Hackett.

Nie można nie zgodzić się ze słowami Hacketta. Jednak warto zapytać, jakie są obecnie wspomniane przez byłego arbitra standardy sędziowania w Premier League. Moss oraz jego asystenci pozbawili Liverpool zwycięstwa w tak ważnym spotkaniu. W weekend kolejny wielki mecz – derby północnego Londynu pomiędzy Tottenhamem a Arsenalem. Szkoleniowcy obu drużyn rozłożą zapewne zespół przeciwnika na czynniki pierwsze, ale czy o wyniku nie zdecyduje po raz kolejny błąd arbitra? Jest to prawdopodobne, patrząc na obecne standardy sędziowania w Premier League.

Ratunkiem dla arbitrów z angielskiej ekstraklasy musi być system VAR. Wtedy przynajmniej kontrowersje wokół podyktowania rzutów karnych czy bramek strzelonych po spalonych byłyby w większości smutną przeszłością. Powoli, aczkolwiek bardzo opornie zaczynają dostrzegać to władze angielskiej federacji. Pierwsze próby użycia systemu w bieżącym sezonie w rozgrywkach pucharowych wyszły pozytywnie. Nie zapadła jednak jeszcze decyzja, czy VAR będzie towarzyszył sędziom w przyszłym sezonie Premier League.

Jednak sama technologia nie zmieni wszystkiego na lepsze. Angielscy arbitrzy z roku na rok mocno pikują, jeśli chodzi o poziom sędziowania, oraz nie grzeszą profesjonalizmem, co dobitnie pokazało zachowanie Edwarda Smarta po decyzji Mossa o podyktowaniu drugiego rzutu karnego dla Tottenhamu.

Pomimo niesamowitych przychodów z praw telewizyjnych, renomy jednej z najlepszych lig świata oraz piłkarskich gwiazd angielska Premier League ma ogromną rysę w postaci arbitrów. Poziom sędziów na Wyspach jest coraz niższy. Jednak angielska federacja, jakby zakochana sama w sobie, nie chce do końca przyznać, że problem istnieje. Miejmy nadzieję, że po kompromitacji Mossa i spółki w spotkaniu Liverpoolu z Tottenhamem głosy o potrzebie zmian się nasilą, a w przyszłości sędziowanie dorówna choć trochę poziomem zawodnikom z Premier League.

Komentarze
CzerwoneMiastoBeatlesów (gość) - 7 lat temu

Rzetelny artykuł trafiający w sedno problemu, można tylko milczeniem skwitować opieszałość władz najbardziej kasowej ligi świata. Ciężko też pozostawić serce w normalnym rytmie dywagując nad przyczynami powyższej.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze