Ruben Vinagre obiektywnie nie wygląda już tak dobrze jak za czasów swojej świetności w Legii Warszawa. To nie opinia, a fakt — dostrzega to dziś chyba każdy. W tym wszystkim nie jest nawet istotne, jak widzą to kibice. Pokazują to liczby, a także postawa trenera Iordănescu, który zaczyna powoli rezygnować z jego usług na rzecz innych zawodników.
Ruben Vinagre ewidentnie nie jest największym problemem Legii, dlatego stosunkowo rzadko znajduje się na świeczniku mediów. Kozłem ofiarnym w ostatnim czasie zostawał to Rafał Augustyniak, to Bartosz Kapustka. Krytyka nie tyle omijała Portugalczyka — bo ona również się pojawiała — natomiast mimo wszystko wydawała się niewspółmierna do faktycznie słabego od dłuższego czasu poziomu jego gry.
W tym artykule przedstawimy jeden z najbardziej spektakularnych upadków w Ekstraklasie w ostatnich latach. Jak to się stało, że Ruben Vinagre — z najlepszego zawodnika na swojej pozycji w całej lidze — stał się transferowym niewypałem? Jak wygląda jego sytuacja obecnie i czy są perspektywy na przyszłość? Zapraszamy do lektury.
Czy Ruben Vinagre jest problemem Legii?
Choć jednoznacznych, oficjalnych danych na ten temat nie ma, to według wielu źródeł — które często się ze sobą pokrywają — najlepiej zarabiającym piłkarzem Legii Warszawa jest właśnie Ruben Vinagre. Możemy przyjąć te dane za całkiem wiarygodne, mając świadomość tego, w jakich klubach grał wcześniej, jako piłkarz o jakim statusie przychodził do Warszawy i tak dalej… Na papierze Ruben Vinagre wygląda po prostu na gościa, który inkasuje dużą tygodniówkę.
Nie ma w zasadzie w tym nic złego, żeby była jasność. Portugalczyk zapracował sobie na takie wynagrodzenie naprawdę dobrymi występami. Nie chcemy też zaglądać zawodnikowi do portfela, jednak całość przestaje się dla klubu „spinać” w momencie, w którym ten sam świetnie grający wcześniej zawodnik nagle staje się jednym ze słabszych punktów bazowej, wyjściowej jedenastki. Ale o tym za chwilę.

Biorąc cały kontekst pod uwagę, niestety trzeba przyznać, że na ten moment Ruben Vinagre wpływa na nieład w Legii Warszawa i faktycznie jest dla niej problemem. Nieład ten występuje na różnych poziomach: płacowym, sportowym, a nawet na poziomie czystego poczucia sprawiedliwości wśród zawodników. Bo skoro Ruben Vinagre gra w sposób, w jaki gra, a i tak ma miejsce w wyjściowej jedenastce, to dlaczego odstawiony jest od składu Radovan Pankov, który sportowo jak najbardziej się broni? Oczywiście — kwestia rywalizacji. Wciąż jednak Vinagre gra zbyt często w zestawieniu z prezentowanym poziomem. Stawianie na niego pod żadnym względem obecnie się Legii nie opłaca. Dlaczego zatem mimo wszystko dalej się na niego stawia? Odpowiedź w kolejnym akapicie.
Genialny okres wypożyczenia
Co rok powstaje u nas na zakończenie roku kalendarzowego Ranking iGola. W nim podsumowujemy sobie miniony rok, przyznając każdemu z zawodników z omawianej w danym tekście kategorii miejsca od 1 do 10. Samo znalezienie się w tym gronie świadczy o tym, że dany piłkarz zaliczył przynajmniej bardzo dobry sezon. Pomimo faktu, że Ruben Vinagre przychodził w lecie 2024 roku i miał mniej czasu na pokazanie swoich możliwości w Ekstraklasie (jedyny taki przypadek), w naszym rankingu najlepszych obcokrajowców w PKO Ekstraklasie 2024 roku lewy obrońca/wahadłowy Legii zajął siódme miejsce. Te pół roku, kiedy Portugalczyk przebywał na wypożyczeniu ze Sportingu Lizbona absolutnie wystarczyło.
Rozważaliśmy powołanie Rubena Vinagre z Legii. Przyglądamy mu się. Dobrze mu idzie. Konkurencja na jego pozycji jest jednak dużapowiedział przed meczem Portugalia – Polska selekcjoner reprezentacji Portugalii, Roberto Martinez
Samo wspomnienie o Vinagre przez selekcjonera tak wielkiej reprezentacji jak Portugalia również bardzo dobrze świadczy o jego dyspozycji w Legii w tamtym czasie. A przede wszystkim trzeba wspomnieć o dniu 06.02.2025. To wtedy Legia postanowiła na stałe wykupić byłego zawodnika Wolverhampton, AS Monaco czy Evertonu za kwotę 2,5 mln euro, co na tamtą chwilę było rekordem transferowym nie tylko warszawiaków, ale i całej Ekstraklasy. I wtedy wydawało się to naprawdę świetnym ruchem. Bo Vinagre robił naprawdę dużą różnicę.
Taki Filip Mladenović w szczytowym momencie, ale jednak pod względem czysto piłkarskim obecny zawodnik Legii był znacznie lepszy. Taki Michał Karbownik za czasów gry w Warszawie, ale jednak bardziej dojrzały na boisku. W skrócie — Legia znalazła bardzo dobrego następcę, a być może nawet piłkarza, który pod względem umiejętności znacząco przewyższał swoich poprzedników. Liczbami również się bronił. W pierwszym półroczu tamtego sezonu zaliczył łącznie 9 asyst, a także dośrodkowywał najlepiej i najczęściej w całej Ekstraklasie (to właśnie te dogrania były jego znakiem rozpoznawczym). Stał się w Warszawie idolem. Zawodnikiem, który może nawet trochę przewyższał naszą ligę.
Przyczyny regresu
Wcześniej wspomnieliśmy, że w pierwszym półroczu sezonu 2024 Ruben Vinagre zaliczył 9 asyst… W drugiej połowie zdobył ich łącznie całe ZERO. Aby powiedzieć całą prawdę, dołożył do swojego dorobku dwie bramki, a w rankingach skuteczności dośrodkowań i liczby dryblingów w sezonie 2024/2025 w Ekstraklasie nie podupadł znacząco i wciąż znajdował się w czołówce ligi. Już wtedy było jednak widać jego wyraźny regres w grze. Co więcej, problem nie dotyczył nawet jego poczynań ofensywnych, a przede wszystkim gry w obronie. Przy świetnym Wszołku, Kapuadim, Pankovie czy Ziółkowskim Portugalczyk wypadł naprawdę blado. Głupio tracił piłkę, a w defensywie niezbyt się przydawał.
Od krytyki często ratowała go dobra forma innych graczy z bloku defensywnego. Gdy jednak zdarzało się, że taki Kapuadi nie zagrał meczu przynajmniej na poziomie 7/10, błędy Vinagre były brutalnie uwydatniane. Krytyka nie ustępowała. Widział to każdy — od momentu wykupu jego poziom znacząco się obniżył.

***
Jakie więc są przyczyny tak spektakularnego zjazdu? Wiele osób zrzucało część odpowiedzialności na system, w którym grała wówczas Legia. Ruben Vinagre nigdy nie był i prawdopodobnie nigdy nie będzie zawodnikiem typowo defensywnym, a bardziej niż lewym obrońcą powinniśmy go określać jako lewego wahadłowego. Problem w tym, że Legia nie trzyma się wyłącznie formacji z czterema defensorami z tyłu. Ustawienie jest, było i będzie hybrydowe, i choć Vinagre zalicza pojedyncze dobre występy i faktycznie lepiej funkcjonuje ustawiony wyżej niż w obronie, trudno uznać tłumaczenie wszystkiego tym za pełne wytłumaczenie jego regresu.
Tym bardziej że wcześniej u Goncalo Feio również grał niżej i nie spisywał się tak źle. Z drugiej strony pojawiają się głosy, że Legia w okresie jego wypożyczenia trafiła po prostu na szczyt jego możliwości, a przez olbrzymie wymagania, które sam sobie narzucił tym udanym początkiem w Warszawie, później po prostu nie potrafił ich utrzymać. Kwestie psychologiczne. A Legia to klub, który potrafi nawet bardzo jakościowego piłkarza kompletnie zdusić — przykładów jest mnóstwo.
Ostatnim czynnikiem, który mógł wpłynąć na gorszą dyspozycję Vinagre, był uraz stawu skokowego z naderwaniem więzozrostu. Patrząc na czas absencji, była to najpoważniejsza kontuzja w jego karierze. To również mogło przełożyć się na spadek formy — tym bardziej że ominął praktycznie cały okres przygotowań do rundy wiosennej, a później był często eksploatowany w meczach przez trenera. Przez to mógł być realnie zmęczony. Pamiętajmy, że piłkarz to też człowiek — może odczuwać wypalenie. Tym bardziej że w tamtym sezonie zaliczył najwięcej minut spośród wszystkich graczy Legii Warszawa. To również mogło wpłynąć na spadek jego formy. Piłkarze są różni — jedni lepiej funkcjonują przy dużej liczbie minut, inni potrzebują przerwy. Portugalczyk miał jej niewiele.
Początek sezonu i obecna sytuacja
Pozycja Rubena Vinagre w poprzednim sezonie była niepodważalna. Nie dość, że miał świetne wejście, to nawet w gorszej formie wciąż dawał dużo większą jakość niż Patryk Kun. A były zawodnik Rakowa Częstochowa był jego jedynym zmiennikiem. Dodatkowo ówczesny szkoleniowiec Legii Warszawa, Goncalo Feio, był dużym fanem talentu swojego rodaka. Przy słabszej dyspozycji Vinagre i ograniczeniach wspomnianego Kuna pewne było, że latem Legia będzie musiała sięgnąć po zawodnika do rywalizacji na tę pozycję. W ten sposób do klubu trafił… Arkadiusz Reca. Po niezłej przygodzie we Włoszech wrócił do Polski, aby naciskać na skład, którego Vinagre był nieodzowną częścią.
Jak radzi sobie do tej pory Reca? Różnie — to chyba najlepsze określenie. Miewał mecze bardzo słabe (spotkania z Wisłą Płock czy Cracovią), ale i te lepsze (przede wszystkim ostatnie świetne zawody przeciwko Jagiellonii Białystok). Wspomniane spotkanie z „Jagą” było w wykonaniu Recy bardzo dobre i pewne — do czego wcześniej nie za bardzo nas przyzwyczaił. Mecz ten daje nadzieję, że będzie lepiej. Arkadiusz Reca w takiej formie jest niebywale cennym piłkarzem w składzie. Jeśli dalej będzie grał w ten sposób, można poważnie rozważyć, czy Ruben Vinagre nie powinien zostać odstawiony od składu na dłużej.

Tym bardziej że 26-latek zaliczył w ostatnim meczu kilka minut — dokładnie 3 plus doliczone. Jak mu poszło? Pierwszy kontakt z piłką i już strata, po której Jagiellonia była bliska strzelenia bramki. Więcej chyba mówić nie trzeba — tragedia.
Czy z Vinagre jeszcze coś będzie?
Bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie z tytułu akapitu. Tak naprawdę nierealne jest dokładne przewidzenie, czy Legii ten piłkarz w ogóle się jeszcze przyda. Nadal jest to zawodnik jakościowy — wierzymy, że w formie może dać dużo, bo pamiętamy jego możliwości z początku poprzedniego sezonu. Ile jednak Legia będzie tolerować jego słabszą formę? Na początku wydawało się, że to kwestia powrotu do dawnej dyspozycji po kontuzji. Bessa przedłużała się jednak z tygodnia na miesiąc, następnie z miesiąca na trzy, później z trzech na sześć… I tak do dzisiaj.
W taki właśnie sposób, a także dzięki dobrym transferom, które zostały dokonane, lewa obrona w klubie z Warszawy stała się jedną z pierwszych pozycji „do wzmocnienia”. To pozycja, przy której można się zastanowić, czy nie brakuje tam jakości. I czy rzeczywiście jej brakuje? Na tę chwilę — tak. Przynajmniej na ten moment. Choć przyszłość byłego zawodnika Sportingu niestety nie rysuje się zbyt optymistycznie.