Manchester United jest bezsprzecznie najbardziej utytułowanym klubem ostatnich 20 lat. Sukces drużyny Alexa Fergusona oparty był na sławnej szóstce z klasy '92, którą Sir Alex obudował odpowiednimi nabytkami z rynku transferowego. Co prawda nie wszystkie ruchy duetu menadżersko-dyrektorskiego Ferguson – Gill były udane, jednak widać w nich było jakiś zamysł, koncepcje. Natomiast następca Davida Gilla, Ed Woodward, swoimi ruchami przypomina nielubianego nowobogackiego chłopaka z podwórka, który ustępuje umiejętnościami kolegom z bloku, dlatego też, chcąc sobie to jakoś powetować, kupuje coraz droższe korki, ku zazdrości uboższych kolegów. Nowymi „korkami” Woodwarda został Angel Di Maria.
Jak było?
Nicky Butt, Paul Scholes, David Beckham, Ryan Giggs, bracia Phil i Gary Neville’owie – sławna 6-tka z klasy ’92. Młodzi, nieopierzeni, ale bardzo zgrani na boisku i poza nim, a także niesamowicie utalentowani wychowankowie United, którzy wprowadzili klub trenowany przez Alexa Fergusona do sportowej i marketingowej ekstraklasy (tutaj nieocenioną robotę wykonał oczywiście Beckham). To oni byli kręgosłupem teamu, który obudowany takimi graczami jak: Peter Schmeichel, Roy Keane, Eric Cantona był uważany za jeden z najlepszych w historii. Skład ten z czasem stracił swoje atuty. Część zawodników skończyła kariery (Cantona), część zaczęła uważać się za większych od klubu i musiała odejść (Keane, Beckham), część z czasem przestała grać na odpowiednim poziomie (Butt, P. Neville). To, że United utrzymało się na topie, było spowodowane doskonałym wyborem następców wieloletniego dyrektora wykonawczego klubu Martina Edwardsa. Najpierw Peter Kenyon, a następnie David Gill dzięki trafnym decyzjom transferowym potrafili dobrze przebudować skład, który w latach 1998-2001 zdobył trzy tytuły mistrza Anglii z rzędu. Peter Kenyon był odpowiedzialny za transfery takich graczy jak: Ruud van Nistelrooy, Rio Ferdinand, Cristiano Ronaldo. Tuż po ściągnięciu tego ostatniego Kenyon zdecydował się związać swą przyszłość z Chelsea, gdzie Abramowicz zapewnił mu gigantyczny budżet transferowy oraz pełną suwerenność przy podejmowaniu decyzji transferowych. Ten ruch jest chyba najlepszym komentarzem fantastycznej pracy, jaką Kenyon wykonał dla „Czerwonych Diabłów”. Jego następca, David Gill, kontynuował dzieło Kenyona przez kolejne dziesięć lat, wzbogacając szatnię Manchesteru takimi zawodnikami jak: Wayne Rooney, Edwin van der Sar, Patrice Evra, Nemanja Vidić.
Poprzednicy Woodwarda popełniali również błędy – najpoważniejszymi były: kosmicznie drogie transfery Verona, Andersona, nieumiejętność zastąpienia Schmeichela przez ładnych kilka lat, zakrawający o kpinę kilkumilionowy transfer byłego bezdomnego Bebe. Kilku zawodników nie sprawdziło się na Old Trafford, ale dalszą karierą pokazywało, że na angaż w klubie z czerwonej części Manchesteru zasługiwało – chociażby Diego Forlan czy Tim Howard. W ostatecznym rozrachunku zarówno Kenyon, jak i Gill sprawdzili się w swojej roli doskonale – dostarczyli Fergusonowi taki materiał ludzki, jaki był mu potrzeby do odnoszenia kolejnych sukcesów z „Czerwonymi Diabłami”.
Jak jest?
Edward Gareth „Ed” Woodward pojawił się na Old Trafford w 2005 roku wraz z przejęciem pakietu większościowego akcji Manchesteru przez rodzinę Glazerów. Były księgowy miał być ich oczami i uszami w zarządzie klubu. W 2007 roku został dyrektorem do spraw mediów i sponsorów – stanowisko to specjalnie dla niego stworzono. W roli tej „Ed” sprawdził się znakomicie, hegemonię na rynku marketingowym Manchesteru United potrafił przekuć w kolejne lukratywne, ale czasami też absurdalne kontrakty. Dzięki niemu Manchester miał oficjalnego sponsora wśród producentów zegarków (Bulova), oficjalnego sponsora z branży motoryzacyjnej (Audi, a następnie Chevrolet), oficjalnego partnera z rynku farb (Kansai Paint) czy też oficjalnego partnera w logistyce (DHL). Konto United puchło, a wraz z nim rosła pozycja Woodwarda w strukturach. Finałem tej drogi było mianowanie go następcą Dawida Gilla, który postanowił złożyć rezygnację wraz z Alexem Fergusonem, w maju 2013 roku.
Pierwszym transferem Woodwarda do United było sprowadzenie, znanego doskonale Davidowi Moyes’owi, Marouane’a Fellainiego. Transfer ten możemy śmiało nazywać kuriozalnym, albowiem… zawodnik przyszedł za znacznie większą sumę, niż wynosiła jego klauzula wykupu. Woodward tak długo zwlekał z domknięciem tego transferu (chciał pozyskać także Leightona Bainesa), że w zapisana w kontrakcie suma odstępnego wygasła. Zawodnik dołączył do zespołu w ostatnich godzinach okienka transferowego, co sprawiło, że nie miał czasu zgrać się z drużyną i delikatnie mówiąc, nie błyszczał. Na dniach ma być wypożyczony do Napoli.
Kolejny transfer Woodwarda również raczej się nie broni. Wydatek aż 37,1 mln funtów za grzejącego ławę w Chelsea Juana Matę końcem stycznia 2014 roku trudno uznać za zasadny ruch. Siedzący całą drugą połowę 2013 roku na ławie Mata nie uratował poprzedniego sezonu dla United, był ewidentnie bez formy. Faktyczną klasę potwierdzić mógłby dopiero w tym sezonie. Czy nie lepiej było się wstrzymać z zakupem do lipca? Wtedy cena na pewno byłaby dużo niższa, wypowiedzieć się co do transferu mógłby także nowy trener. Czy byłby zwolennikiem transferu Hiszpana? Bardzo wątpliwe.
Jednym z pierwszych wrażeń van Gaala odnośnie składu United, jaki odziedziczył po Moyesie, było: z United mam taki problem, że kadra nie jest zbilansowana. Mam pięciu zawodników na pozycję „dziewiątki” i aż sześć „dziesiątek”. Woodward właśnie sprezentował Luisowi siódmą „dziesiątkę”. Angel Di Maria, bo o nim mowa, został bezsprzecznie najdroższym piłkarzem pozyskanym zarówno do Manchesteru United, jak i całej Premier League. Kosztował więcej niż Fellaini i Mata razem wzięci. W mojej ocenie jest to zawodnik zupełnie Manchesterowi niepotrzebny.
Pierwsze oficjalne mecze United pokazały, że w przeniesionym z reprezentacji Holandii ustawieniu 1-3-5-2 z wahadłowymi obrońcami i solidnymi defensywnymi pomocnikami to właśnie na tych pozycjach są gigantyczne dziury, które Louis van Gaal z konieczności łatać musiał graczami pokroju: Blacketta, Lingarda czy Cleverleya. To właśnie na te pozycje drużyna potrzebowała natychmiastowych wzmocnień. Van Gaal w wywiadach próbował podpowiedzieć Woodwardowi, padały nazwiska: Cuadrado, Vidala, Blinda (graczy w mojej ocenie idealnie wypełniających braki), ten jednak pozostał niewzruszony i dokonał kolejnego, średnio drużynie potrzebnego, horrendalnie wysokiego transferu. Gracza, który najlepszy sezon w karierze rozegrał przed chwilą jako powieszony pod Karima Benzemę ofensywny pomocnik, „dziesiątka”, o której mówił van Gaal. Nowy dyrektor ds. sportowych Manchesteru United wydał ponad 75 mln funtów na – kolejnego po: Rooneyu, Kagawie, Macie, Januzaju, Andersonie i Welbecku – gracza na pozycję dziesięć.
Na polu sprzedaży zawodników Woodward również nie osiągnął znaczących sukcesów. Jaskrawym przykładem nieudolności obecnego dyrektora ds. sportowych United jest kwestia Naniego. Od lat wiadomo było, że odejdzie on z Old Trafford. Wiadomym też było, że takie kluby jak Juventus czy Zenit monitorują jego sytuację i są gotowe wydać kilkanaście milionów funtów na tego zawodnika. Zamiast postarać się zarobić na nim, Woodward wypożyczył go do Portugalii w rozliczeniu za Rojo. Fakt, że na cztery dni przed końcem okienka niechciani w United Chicharito i Kagawa dalej są w składzie United, również o bohaterze niniejszego tekstu dobrze nie świadczy.
Powtórzę – zachowanie Woodwarda przypomina mi rozwydrzonego bachora z podwórka. Czy transfery: Fellainiego (27 mln £), Maty (37,1 mln £), Andera Herrera (29 mln £), Luke’a Shawa (31,5 mln £), Rojo (16 mln £), wreszcie Di Marii (59,7 mln £) można nazwać inaczej niż rozrzutnością i niegospodarnością? Czy transfery za astronomiczną kwotę 200,3 mln £ sprawiły, że skład Manchesteru United możemy uznać za silny, kompletny i zdolny do zdobycia mistrzostwa Anglii? Uważam, że nie.
Jak będzie?
Obawiam się, że póki Titanic nie utonie, impreza będzie trwać. Klub będzie wydawał kolejne miliony, a zespół przyzwyczajać się do ligowego średniactwa. Woodward wykazuje się kompletną indolencją na rynku transferowym, co najlepiej pokazały dwumiesięczne negocjacje z Evertonem w sprawie Fellainiego, które zakończyły się w ostatni dzień okienka kwotą dużo wyższą niż pierwotna klauzula odstępnego gracza z imponującym afro. Indolencja ta nie wpłynie jednak na pozycję Woodwarda w klubie. Jest człowiekiem Glazerów, ich namiestnikiem w strukturach klubu, i jak długo pozostaną właścicielami klubu, „Ed” będzie beztrosko wydawał miliony funtów i spychał „Czerwone Diabły” w długi i ligową szarzyznę.
Nie sposób się nie zgodzić. Green and Gold Forever. Love United Hate Glazer!
Idę o zakład, że wiele osób skończyło czytać ten tekst na pierwszym zdaniu leadu.