Royale Union Saint-Gilloise ciągle zaskakuje. Właściwie to skąd oni się wzięli?


Jaki jest nowy potentat belgijskiej piłki?

13 października 2022 Royale Union Saint-Gilloise ciągle zaskakuje. Właściwie to skąd oni się wzięli?
Kristof van Accom/Belga/Sipa USA

Ostatnimi czasy na piłkarskiej mapie Europy pojawił się nowy zespół. A mówiąc precyzyjniej, przypomniał o swoim istnieniu po blisko 50 latach. Royale Union Saint-Gilloise, bo o tej drużynie mowa, to belgijski klub, który aktualnie robi furorę w Lidze Europy, a sezon wcześniej do ostatnich kolejek walczył o mistrzostwo kraju. Jak to jest, że zespół, o którego istnieniu jeszcze półtora roku temu mało kto wiedział, potrafi wykręcać takie wyniki? Właściwie to kim oni są i jakie są przyczyny ich sukcesu?


Udostępnij na Udostępnij na

O Royale Union Saint-Gilloise zaczęło się robić głośno, gdy rok temu jako beniaminek znakomicie rozpoczęli sezon w Jupiler Pro League. Nie mówimy tutaj o środku czy górnej połowie tabeli. „Les Unionistes” rok 2021 kończyli na fotelu lidera, z 7-punktową przewagą nad 2. zespołem. W ostatecznym rozrachunku mistrzostwa zdobyć się nie udało, a szkoda. Byłaby to piękna historia, gdyby klub, który powrócił do elity po 48 latach przerwy, już w pierwszym sezonie postawił stempel w postaci tytułu.

W aktualnych rozgrywkach Belgowie także nie zwalniają tempa. Komplet zwycięstw w Lidze Europy i 22 punkty po 11 kolejkach w Jupiler Pro League udowadniają, że poprzedni sezon nie był jedynie wypadkiem przy pracy, a początkiem drogi zapowiadającej powrót na szczyt. Właśnie tak, powrót na szczyt. Royale Union to nie pierwszy lepszy klub, któremu nagle zaczęło coś wychodzić. „Les Unionistes” mają za sobą lata pięknej historii.

Royale Union to klub z bogatą tradycją

Wielu kibicom, którzy z tym klubem pierwszą styczność mieli jakiś czas temu, może wydawać się, że Royale Union Saint-Gilloise przeżywa w tej chwili swój złoty okres. To nie do końca prawda. W ostatnich latach zespół grający w żółto-niebieskich barwach nie znaczył wiele zarówno na mapie europejskiej, jak belgijskiej, ale przed II wojną światową był prawdziwym hegemonem, najlepszym klubem w kraju.

– We wczesnych latach po założeniu klubu piłkarze Unionu byli uważani za bandę ulicznych chłopców o złym pochodzeniu. Ze względu na brak funduszy nie mieli swojego stałego boiska i mecze rozgrywali w różnych miejscach w Brukseli. Jednak to ich nie powstrzymało i już w 1904 roku wspięli się na szczyt belgijskiego futbolu. Zdobyli swoje pierwsze mistrzostwo kraju. Nie był to jednorazowy wyskok, bo Union zdobył sześć kolejnych tytułów zaledwie w dziesięć lat – komentuje Mateusz Moński piszący dla Retro Futbol.

Poza zdobyciem 11 mistrzostw Belgii (ostatnie w 1935 roku) i dwóch Pucharów Belgii (1913, 1914) „Les Unionstes” mogą pochwalić się niesamowitym rekordem, który do dziś pozostaje niepobity. Mowa o 60 meczach bez porażki w latach 1933–35, które przełożyły się na 3 kolejne tytuły mistrzowskie. Można powiedzieć, że wraz z zakończeniem tej serii Royale Union już nigdy nie wrócił do dawnej świetlności. W 1973 roku, po serii przeciętnych sezonów, klub na stałe pożegnał się z belgijską elitą.

Wrócił do niej dopiero wraz ze startem rozgrywek 2021/2022, od razu zaznaczając swoją obecność w górnych rejonach tabeli. Było to nawiązanie do formy, którą klub prezentował lata temu. W reaktywacji Royale Union Saint-Gilloise bardzo pomógł niemiecki biznesmen Juergen Baatzsch, który przejął drużynę w 2013 roku. Od tego czasu unioniści zaczęli piąć się po ligowych szczeblach tabeli, dochodząc do najwyższego poziomu rozgrywkowego w Belgii – Jupiler Pro League.

Co jest przyczyną obecnych sukcesów klubu?

Awansować do najwyższej ligi to jedno, ale zaprezentować się w niej na tyle dobrze, by wzbudzić podziw, to drugie. Ta sztuka Unionowi się udała. Historię „Les Unionistes” można porównać do polskiego Widzewa Łódź. Uznany klub, który po długiej nieobecności wraca na najwyższy szczebel rozgrywkowy w swoim kraju i prezentuje się nad wyraz dobrze. Jedyna różnica polega na tym, że Royal Union na powrót czekał 48 lat, a Widzew „zaledwie” 8 sezonów.

Co lub kto odpowiada za sukces klubu? Jaka jest przyczyna tego, że Royal Union Saint-Gilloise wygląda tak dobrze i dalej nie zwalnia tempa? Spytaliśmy oto Mariusza Mońskiego, który specjalizuje się w belgijskiej piłce:

– Obecnie Union należy do Tony’ego Blooma (to tzw. inwestor pasywny, bo nie bierze udziału w zarządzaniu klubem – przyp. red.), który ma większość akcji, i jego przyjaciela, dyrektora Alexa Muzia, który jest prezesem klubu. Dyrektorem zarządzającym jest Philippe Bormans. Właściciele mieli plan, by w ciągu trzech lat awansować do Jupiler Pro League, ale wszystko potoczyło się szybciej.

W sukcesie klubu bardzo dużą rolę odegrał świetny skauting, przy dużym wsparciu z Brighton. Oraz trener Mazzu. Teraz tę pracę kontynuuje jego były asystent Karel Geraerts. W pierwszym roku właściciele dołożyli do budżetu klubu około sześć milionów euro, w drugim sezonie dziewięć, w ubiegłym wydatki też pewnie przekroczyły budżet – nie ma jeszcze danych – ale w obecnym, dzięki pucharom i sprzedaży Undava i Nielsena, klub będzie już raczej samowystarczalny – dodaje Mariusz Moński.

Przykład skautingu i porozumienia na linii Royal Union–Brighton mogliśmy zaobserwować na początku tego roku, gdy dopiero co zakupiony przez angielski klub Kozłowski został od razu wypożyczony do aktualnego wicemistrza Belgii. Sam Kacper natomiast nie poradził sobie w Unionie. Dołączył do drużyny, która miała wykrystalizowaną pierwszą jedenastkę i nie dał rady przebić się do wyjściowego składu. Były zawodnik Pogoni Szczecin w Belgii rozegrał dziewięć spotkań, w których zanotował jedną asystę.

Prognoza na przyszłość

Zapowiada się, że będzie tylko lepiej. Royal Union jest na najlepszej drodze, by awansować do rundy pucharowej w Lidze Europy. W Jupiler Pro League również nie ma się o co martwić. Dorobek 22 punktów sytuuje obecnie zespół na 4 miejscu w tabeli. To kultowy, naprawdę mądrze zarządzany klub, który ma na siebie pomysł. Jeśli utrzymają aktualny poziom rozwoju, to kto wie, czy w Belgii nie będziemy mieli nowego mistrza.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze