Robin Olsen – bohater narodowy na klubowym zakręcie


Aston Villa jest czwartym klubem Szweda w ciągu ledwie czterech lat

19 stycznia 2022 Robin Olsen – bohater narodowy na klubowym zakręcie
wikimedia commons

Za pośrednictwem mediów społecznościowych Aston Villa potwierdziła, że do klubu dołącza Robin Olsen. 32-letni bramkarz ostatnie cztery miesięcy spędził w Sheffield United na zasadzie wypożyczenia z AS Roma. Włosi anulowali umowę, by Szwed ponownie mógł spróbować swoich sił w Premier League. Po zakończeniu sezonu Olsen może wrócić do Rzymu, choć mówi się, że "The Villans" mają wpisaną klauzulę wykupu w wysokości 3,5 miliona euro.


Udostępnij na Udostępnij na

Robin Olsen znajduje się obecnie na zakręcie swojej klubowej kariery. Od czasu dołączenia do AS Roma aż czterokrotnie go wypożyczano i zazwyczaj nie były to udane przygody. Jedynie w Cagliari Calcio pokazał niemalże pełnię swojego potencjału.

Robin Olsen to bohater narodowy

Zapewne pamiętacie, jak w czasach świetności polskiego szczypiorniaka nazywaliśmy Piotra Wyszomirskiego ministrem obrony narodowej. Na podobny tytuł w swoim kraju zasługuje właśnie Robin Olsen. Oczywiście jego klubowe wojaże pozostawiają wiele do życzenia, jednak w barwach reprezentacji jest on niesamowitym wzmocnieniem. Niejednokrotnie ratował skórę Szwecji i co do jego dyspozycji w kadrze nikt nigdy nie miał żadnych obaw. Przełomowym momentem dla reputacji bramkarza były z pewnością mistrzostwa świata rozgrywane w Rosji.

Światowy czempionat Robin Olsen zaczynał jako zawodnik FC Kopenhaga. Nikt nie przypuszczał, że to właśnie on będzie jednym z architektów dużego sukcesu Szwecji, którym bez wątpienia był udział w ćwierćfinale tego turnieju. Robin nie dał za wygraną presji i bronił tak dobrze jak podczas duńskich rozgrywek ligowych. Był pewny na linii, bardzo dobrze antycypował, potrafił w odpowiednim momencie zaryzykować i co najważniejsze – drużyna z nim w bramce czuła się pewnie. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że Szwed był jednym z największych odkryć podczas rosyjskiego mundialu. Kibice „Blågult” (niebiesko-żółci) mogli z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że ich reprezentacja ma odpowiednie zastępstwo za Andreasa Isakssona.

Świetna dyspozycja na turnieju zwróciła uwagę kilku wielkich europejskich klubów. Wielu ekspertów twierdzi, że nie powinno kupować się zawodników, którzy dobrze grali podczas mistrzostw, gdyż może się to okazać mylące. Niemniej jednak Olsen dobrą grę w reprezentacji podpierał również świetnymi występami w FC Kopenhaga. Na tamten moment po prostu nie było lepszego bramkarza w Superligaen. Najbardziej zainteresowani usługami Szweda byli „Giallorossi” i za około 10 milionów euro sprowadzili go do siebie.

Co poszło nie tak?

Transfer do Romy na papierze prezentował się naprawdę obiecująco. Wydawało się, że jest to typowa sytuacja win-win, jednak czas bardzo mocno zweryfikował takowe przypuszczenia. Robin Olsen w Rzymie zostanie zapamiętany jako niechlujny bramkarz, który nie zdołał sobie poradzić z presją klubu oraz kibiców. Im dłużej się nad tym zastanowić, tym więcej powodów do niepokoju było już od pierwszego dnia. Roma przed Olsenem miała w bramce Szczęsnego i Alissona, którzy prezentowali światowy poziom. Szwed miał wysoko ustawioną poprzeczkę i choć próbował, to nie zdołał jej przeskoczyć.

– Szwed chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, z jaką presją będzie musiał mierzyć się po przeprowadzce do Rzymu. W końcu po całkiem niezłych MŚ 2018, gdzie był jednym z ważniejszych punktów szwedzkiej kadry, przychodził do AS Roma za 11,5 mln euro. Miała być promocja, a wyszedł niewypał i życie przeszłością po Alissonie (latem 2018 przeszedł do LFC) i Szczęsnym (rok wcześniej obrał turyński kierunek). Olsen wpisał się zresztą w zupełnie nieudane okienko, do Rzymu trafili wówczas m.in. Justin Kluivert, Ivan Marcano czy Javier Pastore. A że ASR była po sezonie z półfinałem LM, sądzono, iż ponownie będzie super sezon. No niestety… – opowiada Maciej Piasecki, dziennikarz sportowy w serwisie Natemat.pl, a prywatnie kibic „Giallorossich”.

Zapowiadana bajka okazała się koszmarem. I to dla obu stron. Olsen stał się obiektem zasłużonej krytyki, gdyż Roma przez niego straciła kilka kuriozalnych bramek. Szwed zaliczał też świetne występy, ale z perspektywy czasu zapamiętane zostały tylko błędy, naprawdę rażące błędy. 32-latek później tułał się po wypożyczeniach w Evertonie, ostatnio w Sheffield United, ale najlepiej radził sobie w Cagliari Calcio. Tam odzyskał swoją pewność i wydawało się, że to idealny moment na transfer definitywny, lecz niestety nic z tego. Zamiast zmienić otoczenie Robin po raz kolejny został odesłany na wypożyczenie.

To wciąż świetny bramkarz

Nie zamierzam być adwokatem Robina Olsena, gdyż on sam w tej roli sprawdza się najlepiej. Mimo wielu problemów w klubowej karierze 32-latek jest wciąż jednym z ważniejszych punktów reprezentacji Szwecji. Po odejściu na wypożyczenie do Evertonu i tzw. „grzaniu ławy” (ledwie 11 występów we wszystkich rozgrywkach) część opinii publicznej zastanawiała się, czy Olsen na bramce podczas mistrzostw Europy to dobry pomysł. Sam zainteresowany w klasowy sposób zamknął usta wszystkim niedowiarkom.

Golkiper podczas europejskiego czempionatu po raz kolejny wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. W pamiętnym i obiektywnie jednym z gorszych meczów Euro z Hiszpanią bronił jak w transie i przypomniał wszystkim, że wciąż jest wielki. Czyste konto i pięć interwencji pomimo nawałnicy ze strony „La Furia Roja” są potwierdzeniem jednego z najlepszych spotkań w karierze Szweda. Oczywiście można się przyczepić do kiepskiej gry nogami, ale zasadniczo ten element gry nie miał żadnego wpływu na końcowy rezultat jakiegokolwiek meczu.

W następnych spotkaniach również prezentował się świetnie. Szwecja ostatecznie nieco zawiodła i odpadła w 1/8 finału z Ukrainą, ale Olsen miał prawo czuć się wygranym. Przypomniał o sobie całemu światu i wywalczył szansę na odbudowanie pozycji w klubowej piłce. Niestety, ale drużyny „nauczone” wydarzeniami z przeszłości niezbyt ochoczo spoglądały w stronę Robina. Trudno też się dziwić. Znowu mogło wydarzyć się tak, że po świetnym turnieju Szwed otrzyma dobry wakat i ponownie zawiedzie na całej linii. Ostatecznie wylądował w Sheffield United, ale i tam nie zachwycił. Z tego też powodu bez bólu oddano go do Aston Villi.

Na zakręcie

Robin Olsen znajduje się na zakręcie klubowej kariery. Teoretycznie pięknie wygląda to, że udało mu się zamienić Championship na Premier League. Rzeczywistość jest jednak zgoła odmienna. Szwed ląduje w klubie, gdzie bramkarz numer jeden, Emiliano Martinez, jest praktycznie nie do ruszenia. Podobna sytuacja miała miejsce w Evertonie. Wtedy Olsen stanął do nierównej walki z Jordanem Pickfordem i przegrał. Kto wie, być może 32-latek dostanie kilka szans na Villa Park, ale z pewnością docelowym miejscem dla niego będzie ławka rezerwowych.

Gdyby tylko umiał przełożyć grę w kadrze na klub, to pewnie jego kariera wyglądałaby o wiele lepiej. Ale to tylko gdybanie. Kiepsko to wygląda i trzeba korzystać z każdej nadarzającej się okazji, bo zbyt wiele może ich nie być. Pytanie tylko, czy Aston Villa była jedynym zainteresowanym. Jeśli tak, to decyzja jest zrozumiała. Jeśli nie i była szansa na otrzymanie „jedynki” w stosunkowo gorszym zespole, to cóż…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze