Robert Mandrysz wywodzi się z rodziny, w której piłka nożna stanowi istotny element. Jego ojciec jest trenerem piłkarskim, a przed laty występował na polskich boiskach. Młodszy brat Roberta – Paweł – również jest piłkarzem. O tym, ale i o sprawach bieżących, m.in. pandemii, kontraktowych cięciach, dokończeniu sezonu mieliśmy okazję porozmawiać z zawodnikiem 13. drużyny Fortuna 1. Ligi. Zapraszamy!
Na początek chciałem Pana zapytać o zdrowie. Jak wiemy, ono jest najważniejsze.
Zgadza się. Przestrzegamy wszystkich zasad, które obecnie panują w kraju, żebyśmy mogli jak najszybciej wrócić do normalności. Myślę, że wszystkim na tym zależy. Abstrahując od sportu, dla wszystkich firm, pracowników to jest teraz najistotniejsze.
Czy Chrobry przygotował dla piłkarzy rozpiski treningowe? Jak zapełniacie czas wolny?
My tak naprawdę w momencie, gdy dowiedzieliśmy się, że nie jedziemy na mecz ze Stomilem Olsztyn, mieliśmy spotkanie z pierwszym trenerem, który przekazał nam, że od tego momentu będziemy trenować indywidualnie. Dostajemy rozpiski on-line. Wyglądają one różnie, bo raz dostajemy rozpiskę na dwa tygodnie, a potem nową na kolejny tydzień. Robimy wszystko, by być w możliwie jak najlepszej formie fizycznej w momencie ewentualnego wznowienia rozgrywek.
Mamy też ćwiczenia on-line z naszym fizjoterapeutą, który pokazuje nam różne ćwiczenia, które możemy wykonywać w domu, np. zajęcia z jogi czy jakieś dodatkowe rozciąganie lub ćwiczenia na stabilizację. Także jest to fajna forma urozmaicenia planów treningowych.
Jak wyglądało podjęcie decyzji przez piłkarzy o rezygnacji z części wynagrodzeń? Prowadziliście dialog z klubem, czy postawiono Was przed faktem dokonanym?
U nas w klubie sytuacja była bardzo jasna i klarowna. Zarząd klubu spotkał się z Radą Drużyny. Na tym spotkaniu przedstawiono radzie plan na najbliższy czas, w którym nie możemy grać. Później doszło do rozmów indywidualnych z piłkarzami. Myślę, że zarówno klub, jak i piłkarze pokazali, że Chrobry jest dla nich ważny i rozumiemy ten trudny okres. Najważniejsze jest go przetrwać i wrócić do normalności.
Pański kontrakt z Chrobrym wygasa w czerwcu tego roku. Rozpoczęliście już rozmowy na temat nowej umowy?
Rozmowy są prowadzone, jednak w obecnej chwili są pisane palcem po wodzie. Nie wiemy, co w zaistniałej sytuacji przyniesie nam przyszłość, kiedy wznowimy rozgrywki. Kontrakt kończy mi się 30 czerwca. Jest dialog między mną i moim przedstawicielem a klubem, tak że jest to kwestia tego, kiedy zakończy się pandemia i będzie wiadomo, co dalej. Czy kończymy sezon? Czy dogrywamy go? Czy zaczynamy nowy sezon? Ja osobiście chciałbym, żebyśmy zakończyli sezon bez względu na to, kiedy to będzie.
Ale chęci do dalszej współpracy są po obu stronach, czy jak to wygląda obecnie?
Tak, jak najbardziej chęci z obu stron są. Wiadomo, że nie możemy być pewni tego, co przyniesie przyszłość, ale chęci do dalszej współpracy są.
Z czego wynikała słaba postawa Chrobrego jesienią? Bo zgodzi się Pan, że 15. lokata w tabeli to troszkę poniżej oczekiwań wobec głogowskiej drużyny.
Powiem tak: słaba – zgadzam się. Czy poniżej oczekiwań? To na pewno, ale przede wszystkim poniżej potencjału tej drużyny. Poniżej umiejętności tej ekipy, i to trzeba sobie jasno powiedzieć. Ta drużyna jest po prostu dobra. Mamy dobrych zawodników. Jednak po tej rewolucji – odejście kilkunastu piłkarzy, nowy trener, nowa filozofia – gdzieś to nie zatrybiło od początku i musiało się to wszystko dotrzeć. Kilka porażek z rzędu, trudna sytuacja dla nas wszystkich, ale chcieliśmy później jak najlepiej punktować i połowicznie się to udało.
W przerwie zimowej dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy, dotarliśmy się jako drużyna. Poznaliśmy też lepiej trenera i jego metody. Wiosną ruszyliśmy już na miarę potencjału, jaki w nas drzemie, no i niestety przerwała to pandemia. Jednak mam nadzieję, że uda nam się dokończyć ten sezon i pokazać, że te dwa mecze wiosną nie były przypadkiem. Zresztą ja jestem przekonany, że to nie przypadek, ale chcemy to udowodnić wszystkim.
Czyli zgodziłby się Pan, że Chrobry Głogów powinien być w czołówce 1. ligi zamiast w jej dole?
To znaczy na pewno życzyłbym tego. Chciałbym, żeby Chrobry był jak najwyżej, ale tak jak zawsze powtarzam: lepiej mniej mówić, a więcej robić. Dlatego też nie chciałbym mówić o tym, gdzie Chrobry będzie. Wszystko weryfikuje boisko, a piękno futbolu polega na tym, że co tydzień mamy okazję zweryfikować umiejętności. Wychodzisz na boisko i musisz udowadniać, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Zawsze staram się powtarzać, że najważniejsze jest kolejne spotkanie.
Nie ma co mówić, że Chrobry wygrał teraz dwa mecze i wygra 12 do końca, ale my w to wierzymy i byśmy chcieli, by tak było. Jednak ja wolę stąpać twardo po ziemi i koncentrować się na każdym kolejnym spotkaniu. Uważam, że Chrobry obecnie jest za nisko w tabeli. Nie tylko dlatego, że słabo zaczęliśmy, ale dlatego, że nie wykorzystaliśmy potencjału naszej drużyny. Myślę jednak, że wiosną wszystko się odwróciło i zaczęło biec właściwym torem.
Jak wygląda współpraca z trenerem Ivanem Djurdjeviciem? Czy jest coś, co wprowadził trener, co Pana zaskoczyło? Coś, czego Pan wcześniej nie spotkał?
Trener Djurdjević jest na pewno bardzo żywiołowy, bardzo energiczny i przede wszystkim bardzo szczery. Dialog między trenerem a drużyną jest bardzo fajny. Bardzo mi się podoba, że trener liczy się ze zdaniem drużyny – my z jego oczywiście również. W fajny sposób wyglądają analizy u trenera Djurdjevicia. Zawsze kiedy omawiamy dany mecz, chce również poznać punkt widzenia danego piłkarza, jak my oceniamy jakąś sytuację meczową, co zrobiliśmy źle, co moglibyśmy według nas zrobić lepiej itd. To jest taki element, którego nie spotkałem u innych szkoleniowców.
Czyli piłkarze Chrobrego są przekonani do metod trenera Djurdjevicia?
Ja powiem tak, że z wieloma trenerami już współpracowałem i nigdy nie byłem nieprzekonany co do propozycji trenera, ponieważ jest on naszym szefem. Wiadomo, że gramy również dla siebie, o naszą przyszłość. Tu nie ma co mówić, że komuś coś pasuje lub nie. Trzeba się dopasować, realizować założenia i grać jak najlepiej. Ja tak do tego podchodzę. Ogólnie filozofia trenera jest jasna i klarowna. Wiemy, co mamy robić. Fajnie, że gdzieś po tym słabym początku nie było żadnych gwałtownych ruchów. Nie mam tu na myśli tylko szefostwa klubu, ale głównie trenera i jego metod pracy. Był im wierny przez cały czas, przekonany, że są właściwe, i to zaczęło powoli procentować wiosną. Jestem pełen optymizmu co do dalszej współpracy z trenerem.
Jak wyglądają treningi u Ivana Djurdjevicia? Ciężkie, siłowe czy może bardziej z piłką?
Ciężkie treningi z piłką… Mało jest treningów bez piłki. Bardzo duży nacisk trener kładzie na elementy piłkarskie wykonywane dynamicznie w takich sytuacjach meczowych. Trener chce, żebyśmy trenowali tak, jak później mamy grać w meczu. Na dużej intensywności, z piłką. To jest fajne, bo przekłada się później na dobre wyniki.
Jak wygląda rywalizacja w środku pomocy w Chrobrym Głogów? Wypisałem sobie kilka nazwisk, m.in. Drewniak, Machaj, Diduszko. Całkiem ciekawe nazwiska jak na 1. ligę.
Na pewno jest to zdrowa rywalizacja. Nie ma między nami nici nieporozumienia. Jesteśmy fajną, zgraną ekipą, która walczy o swoje. Trener też to zauważa. Niejednokrotnie zdarzało się, że ktoś wskakiwał do składu, bo wyglądał bardzo dobrze w środku tygodnia na treningu.
Czyli nie jest tak, że ktoś ma zagwarantowany „plac”?
Ja mam ojca trenera i powiem Panu, że żaden trener nie zostawiłby lepszego zawodnika na ławce kosztem gorszego. Trener zawsze chce wygrać mecz i zawsze wystawi najlepszych według jego oceny zawodników. No, ale na pewno nie jest tak, że ktoś ma monopol na granie.
Chciałbym wrócić do przeszłości na chwilę. Sezon 2011/2012, Pogoń Szczecin awansuje do najwyższej ligi, a Pan w tym czasie odchodzi do Górnika Łęczna, nie dostając nawet szansy na grę w ekstraklasie. Czym było spowodowane Pańskie odejście?
Po pierwsze kończył mi się wiek młodzieżowca. Wiedziałem też, że moje szanse na grę będą bardzo małe. Zostało mi to zakomunikowane przez klub. Dlatego zdecydowałem, że w młodym wieku najważniejsze jest dla mnie granie w piłkę i podjąłem decyzję o rozwiązaniu kontraktu. Nie była to łatwa decyzja – nie ukrywam. Do dziś mam wielki sentyment do Szczecina, zresztą moja żona pochodzi ze Szczecina. Mój brat urodził się w Szczecinie. Przez wiele lat mieszkałem w Szczecinie, kiedy tato grał w piłkę. Szczecin jest moim takim drugim miastem, do którego lubię wracać.
Jednak, tak jak mówię, szukałem przede wszystkim szansy na grę, rozwój osobisty. Wolałem grać, niż siedzieć na ławce czy na trybunach.
Trzy lata temu mówił Pan w wywiadzie, że przekonała Pana perspektywa rozwoju w Głogowie. Jak Pan ocenia ten okres indywidualnie i drużynowo?
Oferta Chrobrego była atrakcyjna z wielu powodów. Też na pewno z racji zamieszkania. Mam bliżej do domu. Baza w Głogowie jest na wysokim poziomie, wcześniej występowałem w Bytovii, gdzie ta baza była całkiem inna. Trudno powiedzieć, jak rozwinąłem się w Chrobrym. Z pewnością nie osiągnąłem jeszcze maksimum, bo to jest jeszcze przede mną pomimo wieku, doświadczenia. Rozwinąłem się też jako człowiek. Poznałem wielu nowych ludzi, nowe spojrzenie na piłkę. W Głogowie spotkałem też bardzo dobrego fachowca od fizjoterapii, który otworzył mi oczy na dbanie o siebie i zapobieganie kontuzjom. Myślę, że dzięki jego wskazówkom, radom czy ćwiczeniom, które nam dobiera, uniknąłem kilku urazów.
Jako drużyna mieliśmy dobry okres za trenera Nicińskiego. Byliśmy przez jakiś czas liderem ligi. Myślę, że sezon życia rozegrał Michał Machaj, który został królem strzelców. Mogliśmy zajść wyżej w Pucharze Polski.
Mam też nadzieję, że Chrobry Głogów w niedalekiej przyszłości nie będzie drużyną z dołu tabeli, tylko z tej górnej części. Mamy mocną drużynę i teraz trzeba to pokazać na boisku.
Wspomniał Pan o ojcu, który jest trenerem, a wcześniej był piłkarzem. Poza nim i Panem piłkarzem został także Pański młodszy brat – Paweł. Czy można powiedzieć, że futbol w Pana rodzinie jest jak religia?
Na pewno poszliśmy w ślady taty, który był naszym idolem na boisku. Może bardziej moim niż brata, bo brat był małym dzieckiem, gdy tata biegał po boisku. Można powiedzieć, że futbol jest ważny w naszej rodzinie. Powiem panu jednak, że nigdy nie ciążyła na nas presja, żeby zostać piłkarzami. Jako młodszy chłopak uprawiałem dwubój, jeździłem na rolkach. Rodzice, a w szczególności tato, nigdy nas nie zamykali na jeden sport. Jednak ostatecznie i ja, i brat postawiliśmy na piłkę nożną.
A jakby Pan ocenił umiejętności brata występującego obecnie w ROW Rybnik? Wspieracie się nawzajem, oglądacie swoje mecze?
Zawsze kiedy jest taka możliwość bycia na meczu brata, to na nim jestem. Co prawda rzadko się to zdarza, ale kiedy już mam okazję oglądania go w akcji, to mu kibicuję i działa to w drugą stronę. Gdy są jakieś transmisje w TV czy internecie, to oglądamy i nawzajem sobie kibicujemy. Nigdy nie było w nas żadnej zazdrości. Żaden z nas nie życzył drugiemu niczego złego. Nawet teraz podczas tej przerwy, gdy jesteśmy u rodziców, trenujemy sobie razem w ogrodzie.
A co do umiejętności, to na pewno nie będę tak obiektywny, jakbym tego chciał. Z pewnością ma duży potencjał. Nadal jest młodym zawodnikiem. Pograł już w kilku dobrych klubach i mam nadzieję, że znajdzie zespół, który będzie występował w wyższej lidze, bo ma wystarczające umiejętności. Nie przez przypadek występował w GKS Katowice, gdy trenerem był tam obecny selekcjoner reprezentacji Polski – Jerzy Brzęczek. Występował też w młodzieżowej reprezentacji, tak że mam nadzieję, że zajdzie jak najwyżej.
Indywidualnie liczy Pan, że zgłosi się po Pana jakiś klub z ekstraklasy?
Jestem realistą i wiem, jaki trend panuje teraz w ekstraklasie – im jesteś młodszy, tym chętniej kluby po ciebie sięgają. Ja natomiast nie przestanę o tym marzyć. Przede wszystkim chciałbym spróbować swoich sił na tle – w teorii – lepszych piłkarzy. Czy się klub zgłosi? Nie wiem. Trzeba żyć i mieć nadzieję. Niejednokrotnie powtarzałem sobie, że może być tak, iż trafię do najwyższej ligi z klubem, w którym gram. Więc mam nadzieję, że się uda to w najbliższym czasie.