Podbeskidzie Bielsko-Biała spisuje się rewelacyjnie. Podopieczni Roberta Kasperczyka mają tyle samo punktów, co prowadzący w tabeli ŁKS i ich kandydatura do tytułu mistrza jesieni jest bardzo poważnie brana pod uwagę. Trener bielszczan w wypowiedzi dla iGola opowiedział nam o przyczynach tak dobrej postawy swoich piłkarzy.
Czy jest Pan zadowolony z 29 punktów zdobytych w 12 spotkaniach?
Oczywiście, że tak. Myślę, że to przyzwoita, a nawet bardzo dobra liczba punktów. Nie wiem, czy ktokolwiek spodziewał się, że będzie aż tak dobrze. To, że zapali, że zespół będzie wzmocniony, to już wiedzieliśmy. Piłkarze, których sprowadziliśmy, już wcześniej byli w naszych notesach, poza Robertem Demjanem. Wygrał on letni casting, na który zaprosiliśmy kilku Słowaków, spośród których właśnie on nam się najbardziej spodobał. Wiedzieliśmy, że będzie lepiej niż w poprzednim sezonie, bo zostało zmienione oblicze zespołu, zwłaszcza w ofensywie. Tego, że zdobędziemy po 12 spotkaniach 29 punktów, chyba nikt nie mógł przewidzieć. Nam nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się z tego wyniku i szukać tych punktów dalej.
Dotychczas w spotkaniach wyjazdowych Podbeskidzie spisywało się bardzo dobrze, strzelając średnio trzy bramki na mecz. Czy ta tendencja utrzyma się w końcówce sezonu w Nowym Sączu, Łęcznej i Gorzowie Wielkopolskim?
Niedawno przeczytałem informację o karze finansowej władz dla piłkarzy Górnika Łęczna. Myślę, że zawodnicy tego zespołu są profesjonalistami i ich nazwiska naprawdę budzą szacunek. To, że ten ekipa znajduje się tak nisko w tabeli, jest na pewno niespodzianką dla wszystkich, którzy w tej lidze siedzą. Personalnie Górnik jest bardzo mocny. Uwagę zwraca też dobra dyspozycja u siebie – poza meczem z Pogonią, w którym gospodarze dali gościom dwa prezenty, Górnik w Łęcznej generalnie punktuje. To będzie jeden z trzech bardzo trudnych wyjazdów. Potem jedziemy do Nowego Sącza na gorący teren, gdzie Sandecja nie zwykła gubić punktu. Ostatnim z tej trójki jest GKP Gorzów Wlkp., który jest bardzo nieobliczalnym zespołem i potrafi z każdym wygrać. Będziemy chcieli podtrzymać dobre wyniki z meczów wyjazdowych. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Niemniej jednak niczego nie zmienimy ani w swojej taktyce, ani podejściu do rywala. Będzie wszystko to, co było do tej pory.
Kto będzie najgroźniejszym rywalem Podbeskidzia w walce o tytuł mistrza jesieni?
Myślę, że jednak ŁKS, dlatego, że jest to zespół, który się rozpędził, ma wspaniałą passę sześciu wygranych spotkań z rzędu. Co prawda zwycięża niemal z każdym jedną bramką, ale wygrywa i po każdej kolejce dopisuje sobie trzy punkty. Terminarz także działa na korzyść łodzian – rywale oraz układ gier (trzy mecze u siebie, dwa na wyjeździe) – wydaje się to ciut łatwiejszy niż nasze. Jeśli chodzi o jesień, wydaje mi się, że sprawa rozstrzygnie się między Podbeskidziem i ŁKS-em. Za wcześnie jednak, by komentować sprawę rundy wiosennej.
A jak wyglądają szanse Piasta Gliwice? Jest to jedyny klub, który po 12. kolejkach nie znalazł pogromcy…
Przed tym sezonem dla mnie był to kandydat numer jeden do awansu, ponieważ po spadku z Ekstraklasy ten zespół pozostał niemal taki, jaki był. Wprowadzono drobne korekty, m.in. Klepczyński zastąpił Glika. Jedni mówią, że to jest wręcz wzmocnienie Glika, którego zakontraktowało Palermo i nie wiadomo, co z nim będzie. Nie mówię już o Maiconie i Iwanie, którzy zdecydowanie zwiększyli siłę ognia. To nie przypadek, że Piast jest jedynym dotąd zespołem, który nas pokonał. Pojedynek z gliwiczanami był najtrudniejszym naszym spotkaniem w tym sezonie. To najbardziej wymagający rywal oprócz ŁKS-u, który wyrównał stan spotkania w doliczonym czasie gry. Spotkania z tymi zespołami były najtrudniejsze i w wyścigu do Ekstraklasy obok ŁKS-u Piast będzie najgroźniejszym rywalem.
Jaki wpływ na zespół miały dokonane w letnim okresie transferowym przetasowania? Czy bardziej cieszy się z dobrej postawy sprowadzonych, czy też żałuje sprzedaży kilku czołowych graczy?
Nie wypada płakać za zespołem, który do ostatniej kolejki w poprzednim sezonie walczył o utrzymanie. W tej chwili mamy pierwsze miejsce w tabeli i to nie jedną czy dwie kolejki, tylko przewodzimy w I lidze już bardzo długo. Dobraliśmy ludzi w okresie letnim w celu wzmocnienia pierwszej i drugiej linii, bo szwankowała i było do niej najwięcej zastrzeżeń. O ile w defensywie graliśmy bez zastrzeżeń, po Widzewie traciliśmy najmniej bramek w całej lidze w poprzednim sezonie, o tyle nie miał kto strzelać tych goli. Po 12 meczach wydaje się, że decyzje personalne okazały się bardzo dobre i trafione. Robert Demjan i Adam Cieślinski, z którym miałem przyjemność współpracować za czasów, gdy byłem trenerem KSZO, tworzą jedną z ciekawszych par napastników I ligi. Muszę wspomnieć o Macieju Rogalskim, który już w niejednym spotkaniu zdobywał dla nas punkty, oraz o powracających z wypożyczeń Sebastianie Ziajce i Piotrze Komanie. Ci ostatni wcześniej nie mogli się tutaj zaaklimatyzować, ale okazali się strzałem w dziesiątkę. Te dwie formacje zostały totalnie wymienione, doszli też Dariusz Łatka, powrócił Damian Chmiel, tak więc to jest nowy twór, nowy zespół. Jeżeli ci zawodnicy są tu, gdzie są, a piłkarze, którzy odeszli, wcześniej tworzyli trzon drużyny walczącej o utrzymanie, to wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama przez się.
Czy w drużynę nie za szybko wkomponowali się nowi gracze, a zwłaszcza Demjan i Cieśliński, którzy zdobyli razem 16 bramek?
Nic, tylko przyklasnąć. Dla nas jedynym zmartwieniem będzie to, czy zdołamy tych zawodników utrzymać do rundy wiosennej, bo już dochodzą do nas sygnały, że kluby Ekstraklasy wyrażają nimi zainteresowanie, przynajmniej jednym. To będzie nasz największy problem. Czy to się dzieje za szybko? Myślę, że to bardzo dobrze – mieliśmy cały okres przygotowawczy do tego, by już w sparingach zafunkcjonowali tak, jak trzeba. Wyglądało to naprawdę obiecująco i wypaliło.
Jak ogólnie oceniłby Pan politykę transferową klubu? Jakimi kryteriami kierowano się przy doborze piłkarzy?
W lecie była widoczna zmiana polityki transferowej – o sile Podbeskidzia stanowią zawodnicy, którzy albo tutaj mieszkają, albo wywodzą się z tego regionu, albo tak daleko mieszkają, że musieli się przeprowadzić do Bielska, co jeszcze bardziej integruje zespół. Widać na boisku, że jest to prawdziwy monolit. Przebywanie tych chłopaków ze sobą nie kończy się w szatni. Są ze sobą też poza boiskiem. Kapitalnie się rozumieją, co widać na placu gry.
Jaka jest polityka w klubie, jeśli chodzi o młodzież? Czy występy Byrtka i Mikody oznaczają lepsze perspektywy w klubie dla młodych zawodników?
Chcielibyśmy. Ci chłopcy są perspektywiczni, jest nadzieja na to, że w przyszłości będą grać na przyzwoitym poziomie, minimum pierwszoligowym, a może i Ekstraklasy. Jest dwóch takich, którzy w każdym spotkaniu są bardzo blisko meczowej osiemnastki. Na dodatek Damian Byrtek zadebiutował niedawno w I lidze i zagrał bardzo dobry mecz. Mariusz Mikoda jest w tej chwili na konsultacji reprezentacji Polski do lat 19, co także daje nam dużo powodów do radości. Chcielibyśmy bardzo, wzorem Piotra Kumana, który jako wychowanek, daje sobie bardzo dobrze radę, żeby ci młodzi piłkarze dostawali szansę. Jednak patrzymy nie tylko na swoich wychowanków, których chcemy wypromować i dać im okazję do pokazania się. Rozglądamy się też tutaj na Podbeskidziu w niższych klasach rozgrywkowych, ażeby odkryć tam utalentowanych zawodników. Będziemy co pół roku robić przeglądy, mamy swoich skautów, spisujących już różne nazwiska, które będziemy przeglądać w każdym okienku.
Czy to oznacza koniec dla zawodników zagranicznych?
Nie, dlaczego? Przede wszystkim tutaj trzeba patrzyć na ekonomię. Słowacy pracują na to, żeby w polskiej lidze zaistnieć. Mamy już przykłady, czy to w Ekstraklasie, czy też I lidze, że wcale nie są gorsi od Polaków. Mówiąc szczerze, oni są tańsi. Wyciągamy Roberta Demjana, z rezerw klubu ekstraklasy czeskiej Victorii Zhizkov, gdzie zawodnik ten nie ma szans na grę. Tymczasem tutaj robi za gwiazdę. Oznacza to, że można odnaleźć piłkarza albo odstawionego, albo niedocenionego w innym klubie. Dlatego absolutnie nie rezygnujemy – jeżeli coś się trafi w okienku zimowym, gdzie też będziemy się rozglądali, to na pewno nie będziemy patrzeć na narodowość. Nacja nie odgrywa roli, liczą się predyspozycje. Duże znaczenie mają też finanse – nie jesteśmy krezusami i nie możemy się porównywać do innych klubów. Staramy się jednak prowadzić politykę mądrą i przemyślaną i efekty raczej widać, przynajmniej jak dotąd.
Jakie są oczekiwania zarządu Podbeskidzia wobec piłkarzy? Co będzie chciał osiągnąć Robert Kasperczyk w końcówce rundy jesiennej?
Oczekiwania są wspólne – nie mogą być inne oczekiwania trenera i władz klubu. Przede wszystkim tę rundę mamy zakończyć na tak wysokim miejscu, ażeby w przerwie zimowej postawić na wiosnę cel bardzo poważnego włączenia się do walki o Ekstraklasę. Niemal wszyscy moi piłkarze albo nie zaistnieli w Ekstraklasie, albo byli w niej niedoceniani. Każdy chce sobie samemu udowodnić, że tam jest jego miejsce. Dotychczas wiodło się nam bardzo dobrze i wydaje mi się, że cel, jaki się nasuwa po dwunastu kolejkach, będzie osiągnięty. Nie sądzę, żeby w ostatnich pięciu spotkaniach nasz zespół zaczął przegrywać. Cel, do którego dojrzewaliśmy, kiełkował w naszych głowach. Trzeba było jednak zdobyć jesienią odpowiednią liczbę punktów, by mówić o tym włączeniu do walki o awans do Ekstraklasy. Wprawdzie zostało jeszcze pięć spotkań i trudno ferować wyroki, jednak myślę, że rewolucji nie będzie i ten cel zimą zostanie osiągnięty.
Rozmawiał Marek Pytka