Trwająca obecnie V edycja Emirates Cup dała kibicom w Europie niepowtarzalną możliwość obejrzenia w akcji jednej z najbardziej utytułowanej drużyn Ameryki Południowej, Club Atletico Boca Juniors. Kapitan tego zespołu, Juan Roman Riquelme, świeżo po zremisowanym 2:2 spotkaniu z gospodarzami turnieju, Arsenalem Londyn, chętnie odpowiadał na pytania dziennikarzy.
Korespondencja z Londynu
W spotkaniu otwierającym tegoroczną edycję Emirates Cup New York Red Bulls wygrali skromnie z Paris Saint-Germain 1:0, jednak kibice nie doczekali się najsłynniejszego z Francuzów – reprezentujący barwy amerykańskiego zespołu Thierry Henry na boisku pojawi się dopiero drugiego dnia trwania turnieju, podczas spotkania ze swoim byłym klubem, Arsenalem. W drugim spotkaniu kibice spragnieni wielkich nazwisk w końcu zostali usatysfakcjonowani, a gospodarz turnieju zremisował 2:2 z Boca Juniors, mimo iż po golach Robina van Persiego i Aarona Ramseya prowadził już dwiema bramkami. Dwa gole w odstępie trzech minut pozwoliły jednak Argentyńczykom uratować remis, a dużą rolę miał w tym kapitan i największa gwiazda Boca Juniors, Juan Roman Riquelme.
Do przerwy gra Boca Juniors wyglądała bardzo słabo, po przerwie natychmiast stracony gol, więc można powiedzieć, że jeszcze gorzej. Jak udało się Wam odnieść sukces, jakim bez wątpienia był ten remis?
Od początku chcieliśmy wygrać, ale rywal zagrał na najwyższym poziomie, mimo iż był to tylko mecz towarzyski. Czuliśmy się jak na meczu o stawkę. Nie graliśmy dawno z zespołem brytyjskim, po pierwszym golu prawie natychmiast straciliśmy drugiego, to mogłoby nas podłamać. Z kolei nasz drugi gol wcale nie musiał być ostatnim, obie ekipy miały swoje szanse, ale jestem szczęśliwy i zadowolony z remisu i gotowy na jutrzejszy mecz z PSG.
Powoli wpadacie w rytm meczowy, mimo iż jest środek lata. Najpierw mecz z Espanyolem, teraz Arsenal, jutro PSG, a liga rusza już za tydzień. To pomaga? Nie za wcześnie na takie częste spotkania?
Nie, potrzebujemy gry, nieważne jak wcześnie przed sezonem. Rzadko gramy w Europie, to świetna okazja pokazać się fanom, których w Europie nie brakuje.
Czy dzisiejszy mecz miał jakieś szczególne znaczenie? Arsenal był gospodarzem, jest zespołem z dużo silniejszej ligi niż jutrzejszy rywal.
Jutro gramy z tak samo ważnym rywalem jak dziś. Jestem z tego faktu niezwykle zadowolony, bez podziału na to, z którym rywalem bardziej chciałbym zagrać.
Czy gdy przegrywaliście 0:2, musiałeś jako kapitan tchnąć nowego ducha w kolegów?
Osobiście uważam, że kapitan nie ma już takiej roli jak, powiedzmy, 10 lat temu. Teraz to członek zespołu, równie ważny jak każdy inny gracz. Każdy wiedział, co ma robić.
Na Waszą niekorzyść angielski sędzia popierał grę kontaktową, ale czasami Twoi koledzy przewracali się o własne nogi i szukali wsparcia u arbitra, często próbowali wymusić rzut wolny. Tymczasem oba gole padły z akcji, a nie po stałych fragmentach gry.
Zespół zagrał dobrze, oba gole były czyste, bez pomocy sędziego. Kilka razy zawiodło ostatnie podanie, ale tak jak wcześniej mówiłem – jestem zadowolony z naszej gry.
W przerwie Arsenal dokonał aż pięciu zmian na sześć możliwych. Czy to wpłynęło także na Waszą grę? Grało się łatwiej?
Nie powiedziałbym, przecież kilkanaście sekund po tych zmianach straciliśmy drugą bramkę. To raczej nasza zasługa, zaczęliśmy cieszyć się grą. Pamiętając nieszczęsny mecz z Espanyolem (mimo prowadzenia Boca przegrało 1:3 – dop. red.), który jest drużyną teoretycznie słabszą, przed pierwszym gwizdkiem remis braliśmy w ciemno. Teraz jednak pozostał niedosyt.
Grałeś już z Arsenalem, ale chyba nie chcesz pamiętać tamtego spotkania (w sezonie 2005/2006 w 89. minucie półfinałowego spotkania Ligi Mistrzów przeciwko Arsenalowi Riquelme jako gracz Villarrealu nie wykorzystał rzutu karnego, który doprowadziłby do dogrywki, a do finału awansowali „ Kanonierzy”), we wczorajszym wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie Arsenalu powiedziałeś, że to najsmutniejsze wspomnienie z Twojej kariery. Czym różni się ten Arsenal od tego sprzed pięciu lat?
To prawda, powiedziałem też, że płakałem w karierze trzy razy. Raz, kiedy niedawno odsłonięto mój pomnik przed stadionem Boca, drugi, kiedy przegraliśmy finał Pucharu Interkontynentalnego z Bayernem w 2001 roku, a trzeci był właśnie ten półfinał z Arsenalem. Ale spotkałem się przed chwilą z Thierrym Henrym, właśnie o tym rozmawialiśmy, obiecaliśmy sobie wymienić się jutro koszulkami (śmiech). Zarówno wtedy, jak i dziś cechą Arsenalu jest przebiegłość, taka boiskowa inteligencja. Nie gra typowo siłowo, jak reszta Anglii.
Przy pierwszym golu zanotowałeś asystę, drugi to koszmarny błąd obrońcy Johana Djorou . Czy jutro zobaczymy więcej tego Riquelme, którego uwielbiają fani?
Pierwszy gol był OK, cieszę się, że Viatri wykorzystał moje podanie, ale przy drugim oprócz obrońcy dużo pracy wykonał Pablo (Mouche – dop. red.), to głównie jego zasługa. Cieszy mnie bardzo, że oba gole zdobyli napastnicy.
A co sądzisz o jutrzejszym rywalu – Paris Saint-Germain?
To bardzo wartościowy rywal, bez wątpienia. Obyśmy jednak nie mieli problemów z jutrzejszym zwycięstwem.
A jak skomentujesz doniesienia o transferze Twojego rodaka, Javiera Pastore, właśnie do tego klubu?
Tak, słyszałem o tym, ale nie tylko w kontekście PSG, także angielski klub ciągle walczy, tak? (Chelsea – dop. red.). To wciąż tylko plotki. Mam nadzieję, że jego europejska kariera będzie się nadal rozwijała jak dotychczas i będzie mu dopisywało szczęście.
Ten gracz jest wspaniały,przykład
skromności.Pamiętam go jak grał w
Villarrealu(niestety pamiętam ten też feralny
karny) był prawdziwym dyrygentem to jest brakujące
ogniwo reprezentacji Argentyny.No ,ale futbol bywa
okrutny dla takich graczy jak on i w koszulce
Albicelestes go już nie zobaczymy tak samo jak w
Europie.Szkoda go.