Dwóch piłkarzy Francji bardzo wydatnie przyczyniło się do wygranej swojej reprezentacji w ostatnim kontrolnym meczu przed Euro 2012. Ribery zaliczył gola i asystę, Benzema był zaś o jedno trafienie lepszy i Estonia musiała pogodzić się z wysoką porażką na MMArena w Le Mans. W ostatnich minutach dobił ją Jeremy Menez.
Na niedawno zbudowanej MMArena w Le Mans Francuzów czekał ostatni sprawdzian przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy w Polsce i na Ukrainie. Wiadomo, że z powodów zdrowotnych w tym spotkaniu nie mógł pojawić się żaden z dwójki defensywnych pomocników: Yann M’Vila i Blaise Matuidi. Sztab szkoleniowy Laurenta Blanca podkreślał, że urazy nie są groźne, a zawodnicy na Euro pojadą, lecz raczej przesądzona jest ich nieobecność w pierwszym spotkaniu z Anglikami.
Na tej pozycji powinien się więc pojawić Alou Diarra, ostatni z tego typu piłkarzy. Jakież zatem przerażenie obudziło się w kibicach Francji, gdy już w 1. minucie spotkania pomocnik Marsylii uskarżał się na ból mięśniowy w udzie! Obeszło się na szczęście bez konieczności zmiany, zawodnik do gry wrócił i publiczność, a przede wszystkim Blanc mogli odetchnąć.
Nie mogli jednak odetchnąć, patrząc na grę swoich piłkarzy w pierwszych minutach. Estonia, jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki ostatnich eliminacji, była najsilniejszą z ekip, które sprawdzały formę „Trójkolorowych”, i potwierdziła to w Le Mans. Ambitni goście bardzo skutecznie nie dopuszczali Francuzów pod swoją bramkę, a jednocześnie naciskali popełniającą błędy defensywę rywali. To właśnie obrona „Les Bleus” (w takim samym składzie jak z Islandią, czyli Evra, Mexes, Rami, Debuchy) jest tykającą bombą zegarową. Dwukrotnie fatalne zachowanie Phillipe’a Mexesa dało możliwość otwarcia wyniku Henrikowi Ojamie i tylko słaba precyzja napastnika pozwoliła gospodarzom zachować czyste konto w pierwszej połowie.
Taki stan rzeczy utrzymywał się do 24. minuty, która odmieniła zupełnie mecz. Gdy Francuzom gra nie idzie, do walki pobudza ich nie kto inny jak Franck Ribery. Skrzydłowy Bayernu Monachium rozegrał kolejną fantastyczną (podobnie jak z Islandią) klepkę z kolegą, tym razem Karimem Benzemą, i wyszedł na czystą pozycję. Próbujący potem interweniować Sergiej Pareiko nie miał już nic do powiedzenia.
O ile na stratę bramki „Les Bleus” reagują negatywnie, o tyle po jej zdobyciu budzi się w nich futbolowy potwór. Estończycy od tego momentu przestali istnieć, jakby pogodzili się z tym, że olbrzyma nie da się ponownie uśpić. Na osiem minut przed końcem pierwszej odsłony przewaga gospodarzy potwierdziła się drugim, jeszcze piękniejszym, trafieniem. Wielkie oblężenie bramki przeciwnika podsumował golem Karim Benzema, który uderzył wyśmienicie z bocznego sektora pola karnego poza zasięgiem rąk estońskiego golkipera.
Przerwa nic nie zmieniła, bo wciąż trwał festiwal „Trójkolorowych”, a przede wszystkim Ribery’ego, wyrastającego niewątpliwie na lidera drużyny. Tym razem ograł on obrońcę na prawym skrzydle i dośrodkował wprost na nogę Benzemy, a snajper Realu Madryt po raz drugi wpisał się tego wieczoru na listę strzelców.
Ale jemu było mało. Wychowanek Lyonu i jeden z kilku mistrzów Europy do lat 17 z 2004 roku próbował zaskoczyć po godzinie gry Pareikę ponownie, lecz bramkarz, choć na raty, to wybronił uderzenie rywala z dystansu.
Jednak znacznie donioślejsze wydarzenie nastąpiło chwilę później, gdy wchodzący z ławki rezerwowych Marvin Martin zmienił Ribery’ego. Reakcja kibiców była wymowna, pożegnali bohatera tego meczu gromkimi brawami. Niewiele gorzej wyglądało to w 74. minucie, gdy dla Benzemy przyszedł czas na zejście z murawy. Nie strzelił on hat-tricka, ale i tak zasłużył po tym meczu na wielkie słowa uznania.
Już w doliczonym czasie gry wynik spotkania podwyższył Jeremy Menez. Pomocnik PSG wykończył wzorcową akcję kolegów, w której Olivier Giroud zgrał mu piętką dośrodkowanie Patrice’a Evry. Wysoka wygrana Francji kibiców nad Sekwaną może cieszyć (21. mecz z rzędu bez porażki), ale zaciemnia ona nieco przebieg gry. Estonia, podobnie jak Islandia przed tygodniem, obnażyła słabe strony defensywy „Les Bleus”. W meczach towarzyskich uszło to na sucho, na Euro tak dobrze może już nie być.
Francuzom pozostaje na pewno pocieszać się faktem, że w ataku podopieczni Blanca nie mają sobie równych, a duet Ribery – Benzema jest w stanie wyciągnąć ich z każdej opresji.
Bravo! Karim!: ))
Prawie jak CR7 ;D
wielki jest franck mia san mia