Dzisiejszy spektakl na Estadio Vicente Calderon w pełni wynagrodził nam wczorajsze "nudy" z Etihad Stadium. Walka zespołów prowadzonych przez Simeone i Guardiolę obfitowała nie tylko w wiele sytuacji podbramkowych, ale i w mnóstwo emocji, boiskowych starć i spektakularnych zwrotów akcji. Obie drużyny spisały się naprawdę wyśmienicie, a 1:0 zwyciężyło minimalnie lepsze Atletico.
Wczorajszy i dzisiejszy półfinał LM dzielą lata świetlne. Biorąc pod uwagę poziom i emocje. I pod każdym innym względem :)
— Adam Godlewski (@AdamGodlewski) April 27, 2016
Jeśli ktoś myślał, że zobaczymy dziś piłkarskie szachy, taktyczną walkę dwóch odmiennych pomysłów na futbol, to musiał doznać niezwykle miłego zaskoczenia. Zobaczyliśmy bowiem dwie odmienne, natomiast równie emocjonujące połowy spotkania – w pierwszej dominowało Atletico, a w drugiej rządził i dzielił niemiecki Bayern. Mogliśmy delektować się zarówno świetną grą w destrukcji, jak i klasową wymianą kilkudziesięciu podań.
Ciekawie było już przed rozpoczęciem spotkania. Wszystko za sprawą wyjściowej jedenastki, którą na dzisiejsze spotkanie desygnował Pep Guardiola. Na murawę od pierwszej minuty wybiegli w ofensywie Bawarczyków Coman oraz Thiago, a na ławce rezerwowych usiedli Mueller i Ribery. Zaskoczenie? Dla niektórych może i owszem, lecz podopiecznym Diego Simeone takie niespodzianki zupełnie niestraszne.
The teams are in…
No Müller for Bayern. #UCL pic.twitter.com/VccxBkhxVo
— UEFA Champions League (@ChampionsLeague) April 27, 2016
To Atletico zaczęło dzisiejszy mecz znacznie lepiej. Jego gra w destrukcji była wręcz perfekcyjna, a że cechowała się bardzo wysokim pressingiem, Bayern nie potrafił w pierwszych minutach wyjść z piłką nawet ze swojej połowy. Z kolei, gdy futbolówka trafiała pod nogi graczy Simeone, ci krótkimi, szybkimi podaniami przemieszczali się jak burza pod pole karne Bawarczyków. To był „antyfutbol” w iście bajecznym wydaniu, a jego zwieńczeniem okazało się wspaniałe trafienie Saula, najlepszego gracza pierwszej połowy na Vicente Calderon.
Delektujcie się ;):
#ATLFCB Co za bramka!! pic.twitter.com/uA2bdlicRB
— Bart17 (@bartekrz17) April 27, 2016
Po bramce obraz meczu nieco uległ zmianie. Gra bardzo się zaostrzyła, boiskowej agresji mieliśmy co niemiara, lecz i emocje rosły z każdą kolejną minutą. Z biegiem czasu to Bayern zaczął coraz częściej dochodzić do głosu i nieraz znajdował się z futbolówką w okolicach „szesnastki” gospodarzy. Jednak co z tego, skoro uderzał tam w mur nie do przebicia, i w gruncie rzeczy do końca pierwszej połowy był absolutnie bezradny. Niemal wszystkie sytuacje stykowe, walki wręcz i pojedynki o pozycję padały łupem graczy z Madrytu, a i piłkarsko zdawali się oni prezentować lepiej od gości.
Bayern gra tak jak mu Atletico "niepozwala"!
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) April 27, 2016
Jednak druga połowa to już zupełnie inna para kaloszy. W niej rządził i dzielił Bayern, nie dając obrońcom Atletico szansy choćby na chwilę wytchnienia. Bawarczycy z ogromną łatwością przedzierali się pod pole karne gospodarzy, a tam siali niemałe spustoszenie. Podopieczni Simeone bronili się jak tylko mogli, lecz zdawało się, że przyjmują swoich rywali już zdecydowanie za blisko własnej bramki. Jednak ponownie – co z tego, skoro Bayern nie potrafił swojej przewagi udokumentować golem – strzał z dystansu Alaby wylądował na poprzeczce, główkę Martineza świetnie wyłapał Jan Oblak, a uderzenie Lewandowskiego z ostrego kąta przeleciało tuż obok słupka bramki Atletico…
Rozpoczęło się oblężenie Madrytu. Niemcy są juz pod bramami miasta. Mieszkańcy bronią się bardzo dzielnie…
— wojciech jagoda (@wjagoda07) April 27, 2016
Do końca spotkania wynik się nie zmienił. W końcówce swoją świetną okazję mieli i gospodarze, lecz kończący kontrę graczy z Madrytu strzał Fernando Torresa odbił się od słupka. Z kolei Bayern aż do ostatniej minuty próbował sforsować defensywę graczy Simeone, lecz niestety czynił to bezskutecznie. Bawarczycy prezentowali się w ofensywie naprawdę okazale, a momentami brakowało im już jedynie odrobiny szczęścia.
1:0 to wynik, który gwarantuje nam wspaniały rewanż, a emocje, których dziś doświadczyliśmy, sprawiają, że każdy fan futbolu czeka na niego z wypiekami na twarzy. Na Vicente Calderon byliśmy świadkami wspaniałej rywalizacji, która mogła się skończyć każdym możliwym wynikiem, i dokładnie tak samo powinno być za tydzień w Monachium. Zostaje nam już teraz ostrzyć sobie zęby na drugą odsłonę rywalizacji Bayernu i Atletico. Oj, będzie się działo!