Reprezentacja Polski U-21 zakończyła listopadowe zgrupowanie. W walce o młodzieżowe mistrzostwa Europy podopieczni trenera Majewskiego zmierzyli się z Izraelem oraz Niemcami. Dla 49-latka był to trzeci oraz czwarty mecz za sterami objętej niedawno kadry.
Nowy rozdział
Równo dwa miesiące temu Polski Związek Piłki Nożnej poinformował o zatrudnieniu Adama Majewskiego na stanowisku selekcjonera kadry do lat 21. 49-latek przejął schedę po Michale Probierzu, nominowanym na fotel szkoleniowca pierwszej reprezentacji. Tym samym Majewski odziedziczył również powierzoną poprzednikowi misję awansu na młodzieżowe Euro 2025.
Były trener Stali Mielec nie mógł jednak liczyć na jakikolwiek okres wprowadzenia czy szansę długofalowego wdrażania własnej filozofii futbolu. Wyniki (a zatem cenne eliminacyjne punkty) były potrzebne od zaraz – bo choć w teorii ważne nie jest to, jak się zaczyna, a jak kończy, w praktyce udany start bywa w pracy trenera niesłychanie istotny.
A początki przeważnie nie należą do łatwych. Tyle jednak suchej teorii, gdyż w rzeczywistości… wcale nie było tak źle. Trener Majewski mógł liczyć ledwie na jeden mecz towarzyski, rozegrany z rówieśnikami ze Słowacji. Sparing bezpośrednio poprzedzał zresztą eliminacyjne starcie przeciwko Estonii, rozgrywane już kilka dni później.
„Biało-czerwoni” zremisowali finalnie ze Słowakami 2:2, gromiąc następnie Estonię 5:0. Trener Majewski śmiało mógł zatem zaliczyć swoją reprezentacyjną inaugurację do kategorii całkiem udanych. Równo miesiąc później nadszedł jednak czas na kolejną weryfikację.
Prawdziwy sprawdzian
Listopadowa kampania reprezentacyjna przewidywała kolejne dwa eliminacyjne mecze Polaków, tym razem z Izraelem (Łódź, 17.11) oraz Niemcami (Essen, 21.11). Mowa zatem o rywalach dość zróżnicowanych pod kątem poziomu sportowego i skrajnych z uwagi na zajmowaną w eliminacyjnym zestawieniu pozycję.
Do listopada Niemcy byli bowiem wraz z Polską jedyną niepokonaną reprezentacją w eliminacyjnej grupie D, Izrael nie zainkasował zaś choćby jednego punktu (co jednak należy odnotować, rozgrywając zaledwie jedno spotkanie o stawkę). Siłą rzeczy mecz w Łodzi miał się okazać zatem jedynie rozgrzewką. Istotną co prawda (jakakolwiek strata punktów byłaby sporym problemem), ale jednak rozgrzewką przed kluczowym sprawdzianem za zachodnią granicą.
Listę powołanych trener Majewski ogłosił 10 listopada, a znaleźli się na niej między innymi nieobecni uprzednio Maksymilian Pingot, Filip Marchwiński (obaj Lech), Jakub Kałuziński (Antalyaspor) oraz Jakub Kamiński (Wolfsburg). W kadrze zabrakło z kolei miejsca dla Bartłomieja Smolarczyka (FC Dordrecht), Maximilliana Oyedele (Manchester United) i Aleksandra Buksy (WSG Tirol). Nicola Zalewski (AS Roma) wziął za to udział w zgrupowaniu pierwszej reprezentacji.
Pierwszy krok
Na pierwszy ogień – Izrael. Z samego założenia rywal niespecjalnie wymagający. Przy lekceważącej postawie oraz drobnej choćby domieszce pecha zwycięstwo „Biało-czerwonych” wcale nie byłoby takie pewne. Strata punktów była jednak nie do zaakceptowania – tym bardziej że Polacy grali przecież na łódzkim obiekcie przy alei Unii Lubelskiej.
Wynik bezbramkowy utrzymywał się finalnie dość długo. W 36. minucie gry sędzia podyktował rzut karny za faul na Dominiku Marczuku, jednakże wykonujący go Michał Rakoczy spudłował. Obie drużyny udały się zatem do szatni przy wyniku 0:0. Dopiero po przerwie podopieczni trenera Majewskiego przeszli do wyczekiwanych konkretów – w 59. minucie spotkania wynik otworzył Miłosz Matysik.
Na niespełna dziesięć minut przed końcem podstawowego czasu gry rezultat podwyższył Szymon Włodarczyk. Tuż przed ostatnim gwizdkiem goście zdołali zdobyć jeszcze trafienie honorowe, a mecz zakończył się wynikiem 2:1 na korzyść naszych reprezentantów.
– Szkoda niewykorzystanego rzutu karnego. To już nie jest śmieszne, bo nie wykorzystaliśmy w eliminacjach trzeciej podyktowanej „jedenastki”. To wynika z obciążenia psychicznego, stresu. […] Kozakiem trzeba być jednak w meczu, nie na treningu – skwitował Majewski w rozmowie z TVP Sport.
Podjęli rękawicę
Niedługo później „Biało-czerwoni” udali się zatem do Essen, w którym to rozegrano eliminacyjne spotkanie pomiędzy dwoma niepokonanymi dotąd drużynami grupy D. Równolegle z pierwszym meczem Polaków o eliminacyjne punkty walczyli również nasi zachodni sąsiedzi – Niemcy pokonali u siebie rówieśników z Estonii 4:1.
W 24. minucie wynik spotkania niespodziewanie otworzyli reprezentanci Polski. Piłkę głową skierował do siatki Ariel Mosór, a gra „Biało-czerwonych” wyglądała co najmniej obiecująco. Wynik nie uległ już zresztą zmianie do końca pierwszej połowy. Po przerwie to gospodarze coraz częściej zaczęli dochodzić jednak do głosu.
W 56. minucie wyrównał Eric Martel, a napór Niemców nie zwalniał. Polska defensywa skapitulowała ponownie pod koniec spotkania. Najpierw bramkę na 2:1 zdobył Nick Woltemade, a wynik ustalił finalnie Merlin Rohl. Tym samym kadra do lat 21 poniosła swoją pierwszą porażkę od przeszło roku (17 listopada 2022, 1:3 z Chorwacją).
– Przegraliśmy 1:3, ale myślę, że wszyscy, którzy widzieli to spotkanie, mogą śmiało powiedzieć, że niekoniecznie zasłużyliśmy na przegraną. Porażka dwoma bramkami wygląda na zdecydowaną, natomiast z liczby stworzonych sytuacji wyglądało to tak, że powinniśmy ten mecz co najmniej zremisować, a tak naprawdę wygrać – powiedział Adam Majewski w rozmowie z mediami PZPN.
Polacy lokują się zatem obecnie na 2. miejscu w tabeli eliminacyjnej grupy D, z przewagą trzech punktów (oraz zaległym meczem) nad trzecią Bułgarią. Miejsce wicelidera może zagwarantować „Biało-czerwonym” awans jedynie przy bardzo korzystnym dorobku punktowym (na turniej pojadą zaledwie trzy zespoły z drugich miejsc, wszystkich grup eliminacyjnych jest łącznie dziewięć). Kolejne mecze podopieczni trenera Majewskiego rozegrają na wiosnę (21 marca z Izraelem, 26 marca z Bułgarią).