Reprezentacja Polski z tymi samymi problemami. Środek pola wciąż pogrążony w marazmie


Reprezentacja Polski w Lidze Narodów przegrała 1:3 z Portugalczykami. Poza słabym występem defensorów, znów zawiódł środek pola

14 października 2024 Reprezentacja Polski z tymi samymi problemami. Środek pola wciąż pogrążony w marazmie
Oskar Foltyński

Polskiej reprezentacji znowu się nie udało. Ulegliśmy Portugalii 1:3. O „Biało-czerwonych” przed meczem można było powiedzieć naprawdę wiele, ale chyba absolutnie nikt nie stawiał naszych w pozycji faworytów. Mieliśmy jednak oczekiwania – chcieliśmy zobaczyć lepszą grę obronną, nową „szóstkę”, która wreszcie rozwiąże problem skrajnego ubóstwa na tej pozycji i środek pola z wizją, w której nie będzie bał się progresywnych podań, strzałów z dystansu i w miarę skutecznego pochłaniania portugalskich ataków. Dobre chęci może i były, ale zabrakło odwagi i świeżych, dobrych pomysłów.


Udostępnij na Udostępnij na

Michał Probierz na zmagania z reprezentacją Portugalii wystawił następujący zestaw zawodników, których zadaniem było operowanie w środku pola: Piotr Zieliński (Inter Mediolan), Sebastian Szymański (Fenerbahce) i Maxi Oyedele (Legia Warszawa). Niestety, żaden z nich po zejściu z boiska nie mógł powiedzieć: zrobiłem co mogłem, spełniłem oczekiwania i rozegrałem dobry mecz. Beznadzieja połączona z nijakością, które jedynie momentami były w stanie przerodzić się maksimum w przeciętność.

Nieco lepiej zaprezentowali się zmiennicy. Kacper Urbański, który w 76. minucie spotkania zastąpił Karola Świderskiego, na start otrzymał bardziej ofensywne zadanie, później nieco się cofnął. Za nim znajdował się Jakub Moder, a u ich boku, niezmiennie, doświadczony Piotr Zieliński. Dużo bardziej przekonał ten drugi garnitur Michała Probierza, ale i tak – szału nie było.

Przyjemny akcent na początku spotkania 

Początek pierwszej połowy był peakiem naszych możliwości w środku pola. To był jedyny moment, w którym rzeczywiście próbowano przetransportować piłkę do przodu, nie do boku, tudzież do tyłu. I trzeba przyznać – nie wyglądało to wcale źle – „Biało-czerwoni” mieli kilka przyzwoitych okazji, by otworzyć wynik spotkania. Najczęściej brakowało skuteczności ze strony Roberta Lewandowskiego lub Karola Świderskiego.

Później jednak wkradł się marazm. Zdecydowanie chcieliśmy obniżyć tempo gry, jednak nasi rywale mieli zupełnie inne zamiary, stąd dwa ciosy ze strony gości. Przy okazji bramki autorstwa Cristiano Ronaldo, strzelonej po znakomitym rajdzie Rafaela Leao zwieńczonym uderzeniem słupek, możemy postawić pierwszy minus przy nazwisku Oyedele.

Niedobór defensywnych pomocników. Słaby występ Maxiego Oyedele

„Szóstka” – tłumacząc z piłkarskiego na „ludzki” – to środkowy pomocnik z defensywnymi zadaniami. Jego główna misja to pochłanianie ataków rywali, bardzo często także otwieranie kontrataków czy zwykłych akcji.

Piłkarz Legii Warszawa początek meczu miał obiecujący. Rzeczywiście realizował swoje główne zadania, transportował piłkę głównie do przodu, rozegrał przyzwoitą ofensywną akcję, w której był partnerem Roberta Lewandowskiego. W defensywie był raczej niewidoczny, Portugalczycy bowiem zaczynali od ataków prawą stroną, gdzie operował Nicola Zalewski – aż do poprzeczki Ronaldo większych zagrożeń nie było. Dopiero później Portugalczycy zorientowali się, że dużo łatwiej będzie oszukać Maxiego Oyedele czy Przemysława Frankowskiego.

Debiutant bał się bliższego kontaktu z iberyjskimi tuzami, unikał taktycznych fauli, co nie do końca wpasowuje się w rolę, którą miał na boisku. Uległość wobec Bruno Fernandesa, Rafaela Leao, Bernardo Silvy czy Cristiano Ronaldo do pewnego momentu jest do usprawiedliwienia, ale w przypadku Oyedele zabrakło chociaż prób utrudnienia życia tym panom. Chcieliśmy mieć „szóstkę” na wczoraj, dostaliśmy piłkarza, który rzeczywiście może być użyteczny, ale po pierwsze – na mecze z dużo słabszymi przeciwnikami, po drugie – najpewniej dużo większy pożytek z Oyedele będzie za rok czy za dwa, gdy licznik występów w dorosłej piłce będzie wskazywał nieco wyższe sumy.

Sebastian Szymański bez błysku. Kolejny nijaki mecz

Sebastian Szymański jest ciągle nijaki. Był okres, kiedy w ogóle nie był powoływany do reprezentacji – to czasy Paulo Sousy, który w tym pomocniku nie widział wystarczających umiejętności. Portugalczyka wspominamy całkiem niechętnie, ale kilkukrotnie pokazał, że trochę jest szkoleniowcem z innego świata w porównaniu do polskich trenerów. Kto wie, może jego opinia o Szymańskim wcale nie była tak irracjonalna, jak ją wówczas postrzegaliśmy.

Nie twierdzę, że powinniśmy na wzór decyzji portugalskiego trenera znowu zrezygnować z piłkarza Fenerbahce, zapewne jego pozycja w reprezentacji jest już dość istotna, ciągłe roszady na dłuższą metę też oddalą nas od stabilności, której ta kadra potrzebuje jak kania dżdżu. Powinniśmy zastanowić się jednak, jaką funkcję w tej reprezentacji ma właściwie pełnić Sebastian Szymański. Popełnił kilka prostych technicznych błędów, na cztery pojedynki w meczu nie wygrał ani jednego, ani razu nie odebrał poprawnie piłki. W ofensywie spisał się niewiele lepiej – oddał kilka strzałów, jeden z nich o wartości 0,10 xG, dwa o wartości 0,02 xG. Nie był widoczny.

Zagrałby niewiele lepiej od Oyedele – Szymańskiego ratuje jedynie to, że nie zawalił nam żadnego gola. Niestety, nie zrobił też za dużo, by umożliwić swoim partnerom lub sobie samemu zmniejszenie straty do Portugalii. Jedno celne dośrodkowanie w stosunku do trzech nieskutecznych. Nie ciągnął gry do przodu, tak że wpisywał się w filozofię gry bardzo ostrożnej i asekuracyjnej. Staropolska mądrość mówi: odważnym samo szczęście dopomaga. Trochę szkoda, że nasi środkowi pomocnicy grali na przekór tej ponadczasowej i mądrej dewizie.

Piotr Zieliński pracował za trzech

Gdyby na boisku pojawiło się dwóch Piotrów Zielińskich, bardzo możliwe, że nasze „Orły” zrobiłyby na nas dużo większe wrażenie. Piłkarz Interu Mediolan jako jedyny próbował grać do przodu, angażował się w ofensywne akcje, robił to, co lider robić powinien – dawał przykład. Niestety, za jego działaniami nie podążała reszta pomocników. Zieliński swój występ zwieńczył golem – doskonale ustawił się w polu karnym, a na sam koniec dobrze wykończył akcję. Możemy powiedzieć, że wziął na siebie ciężar gry.

Błędy, które się zdarzyły, możemy raczej wybaczyć. W końcu niełatwo jest wykonywać robotę swoją i dwóch innych osób. Momentami dało się odnieść wrażenie, jakby Szymański i Oyedele mieli nadzieję, że czarną robotę weźmie na siebie Zieliński, a oni będą grali tak, by nie tylko za dużo dobrego nie pokazać, lecz także uniknąć nadmiernej kompromitacji, poniekąd licząc, że perypetie defensywnego trio przyciągną większą, negatywną uwagę komentatorów i kibiców.

Niedobór piłkarzy kreatywnych

Taka, a nie inna postawa środka pola, fatalne spotkanie Przemysława Frankowskiego i dziecinne błędy w defensywie złożyły się na porażkę 1:3. Każdy zagrał trochę słabiej, niż mógł. Wciąż mamy te same problemy. Fatalna defensywa, mecz z Portugalią to ósme spotkanie bez czystego konta; mamy niedobór kreatorów czy zawodników „do asyst”, którzy swoimi zagraniami będą otwierać drogę do bramki. Brakuje graczy, którzy swoimi indywidualnymi atutami będą pchać grę naszej reprezentacji do przodu i sprawiać trudność rywalom. Wreszcie, cały czas nie mamy środka pola na takim poziomie, który umożliwi nam chociaż podjęcie walki z na papierze lepszymi od nas zespołami.

Tragedia Jakuba Modera. Czy pomocnik wróci na swój dawny poziom?

Rozumiem, że trener Michał Probierz nie ma łatwego zadania. To bolączka, która ciągnie się już od dłuższego czasu. Kiedyś modliliśmy się o powrót Jakuba Modera do gry. Przez zerwanie więzadeł krzyżowych w 2022 roku podczas meczu z Norwich, będąc w bardzo dobrej dyspozycji, stracił cały sezon 2022/2023 – po powrocie z sal operacyjnych na murawę sztab Brighton niechętnie stawiał na byłego piłkarza Lecha Poznań.

Z czasem okazało się, że jego forma znacząco odbiega od tej prezentowanej przed kontuzją. My, jako kibice kadry, przekonaliśmy się o tym podczas Euro 2024 czy wrześniowego zgrupowania, podczas którego przyszło nam mierzyć się ze Szkocją oraz Chorwacją. Póki co jednak nie rozegrał ani jednego spotkania Premier League w tym sezonie. Wystawiono go jedynie w rozgrywkach EFL Cup przeciwko Wolverhampton.

Gdzie Jakub Moder ma zatem przypomnieć sobie, jak grał w piłkę nożną? Czy po tak ciężkiej kontuzji jest to w ogóle możliwe? Na drugie pytanie, niestety, trudno znaleźć właściwą odpowiedź. Na pierwsze – raczej w miejscu, gdzie może się ograć. Od momentu wyleczenia kontuzji trochę minęło, a Fabian Hurzeler nie bierze go nawet pod uwagę przy procesie wybierania składu. Same treningi i występy w krajowych pucharach może pozwolą ulokować się na stabilnym poziomie, ale raczej nie przydadzą się w rozwoju. Hurzeler więcej czasu poświęci na rozwój piłkarzy, z których chce korzystać – w tej sytuacji Moder jest skazany na miano piłkarza drugiej czy trzeciej kategorii w swoim klubie.

Piotr Zieliński drugim wyborem Simone Inzaghiego 

Piotr Zieliński na razie gra przyzwoity futbol, ale wciąż pełni funkcję raczej rezerwowego w Interze. Widać, że przez parę miesięcy kontakt z piłką jest ograniczony i trzeba Polaka nieco odbudować. Niemniej, na razie dostaje ledwie końcówki spotkań, w których zbyt dużej przestrzeni do pokazania się z dobrej strony nie ma. Inna sprawa, że Piotr Zieliński – o ile jest wystawiany w optymalnej roli – dużo wnosi do gry reprezentacji. Zawsze jednak może być lepiej, Zieliński nie będzie robił postępów w swojej grze, jeśli nie będzie grał więcej w Interze.

Sebastian Szymański stracił swoją bramkostrzelność. Kłopoty Polaka w Fenerbahce

Sebastian Szymański gra, ale dużo słabiej. Przede wszystkim jest mniej skuteczny niż w poprzednim sezonie. Fenerbahce po przegranych derbach z Galatasaray znalazło się pod ostrzałem krytyki ze strony swoich kibiców, którzy – jak wiemy – potrafią dopiec. Z łagodnego traktowania swoich piłkarzy też nie słynie Jose Mourinho, który po meczu zapowiedział zmiany w klubie. Póki co, nie mają one dotknąć Szymańskiego, ale z pewnością wiele par oczu jest skierowanych właśnie na niego. To on jest jednym z liderów, a w obecnym sezonie raczej zawodzi. Potwierdzenie jego niemocy strzeleckiej i gorszej dyspozycji odnajdujemy w meczach reprezentacji.

Kacper Urbański utrzymuje solidny poziom 

Z całej tej grupy definitywnie najlepiej prezentuje się Kacper Urbański. Zaliczył przyzwoitą zmianę. Możemy gdybać, co by było, gdyby to on rozpoczął mecz w wyjściowej jedenastce, a nie Sebastian Szymański. To nie jest gracz, który zrobi dobre liczby, ale swoją boiskową jakością i młodzieńczym zapałem będzie w stanie wydobyć zespół z marazmu. Rzeczywiście, po jego wejściu gra Polaków z powrotem na jakiś czas nabrała kolorytu. Raczej trudno szukać jakichś tragicznych w skutkach błędów czy dużo gorszych występów 20-latka w ostatnim czasie, toteż trudno stwierdzić, dlaczego Michał Probierz nie zdecydował się na wystawienie gracza Bologna FC od pierwszej minuty.

Wychodzi na to, że poza Piotrem Zielińskim i Kacprem Urbańskim solidnych środkowych pomocników nie mamy. Projekt Bartosz Slisz kilkukrotnie kończył się negatywną weryfikacją. Możemy postawić na coś nowego – młody, utalentowany Antoni Kozubal, który wybija się swoją pracowitością w całej PKO Ekstraklasie, zapoczątkował niejedną bramkową akcję „Kolejorza”.

Pomocnicy Lecha Poznań w kolejce po powołania

Podobnie zresztą jak Radosław Murawski, który doskonale realizuje swoje zadania defensywne, pochłania ataki rywali, doskonale zbiera bezpańskie piłki, by później Lech mógł przejść do kolejnego ataku. W jego przypadku wiek raczej nie jest argumentem za powołaniem, ale z pewnością broni się tym, co pokazuje na boisku. Nawet gdy zespół gra słabiej, jak chociażby z Motorem Lublin, Murawski zostawia serce na murawie i prezentuje bardzo wysoki poziom.

Linetty, Łakomy, a może Żurkowski?

Karola Linettego pominę – jego karierę klubową całkiem doceniam, ale reprezentacja kilkukrotnie pokazywała, że to nie jest miejsce dla niego. Łukasz Łakomy? Może kiedyś, ale obecnie jego BSC Young Boys zajmuje ostatnie miejsce w szwajcarskiej Super League i wygląda na to, że przed nim jeszcze trochę pracy. Być może, gdy Szymon Żurkowski wyleczy kontuzję, wróci do swojej formy z początku 2024 roku, choć wygląda na to, że Michał Probierz nie widzi dla niego miejsca w kadrze. Gdy ten zachwycał fanów Empoli w styczniu czy w lutym, selekcjoner nie zdecydował się zabrać go ani na baraże, ani na UEFA Euro 2024.

Jeśli chodzi o defensywnych pomocników – poza Maxim Oyedele, warto pomyśleć o wcześniej przywoływanym Antonim Kozubalu czy jego partnerze z drużyny Radosławie Murawskim, którzy konsekwentnie pracują na swoje powołanie. Damian Szymański kilkukrotnie miał okazję pokazywać się w biało-czerwonej koszulce i raczej trudno znaleźć pozytywy z jego występów.

Czy Probierz sięgnie po desperackie rozwiązania problemów z „szóstką”?

Możemy wypłynąć na nieco głębszy ocean i zacząć też rozważać kandydaturę Patryka Dziczka, Damiana Rasaka, czy Oskara Repki, ale na razie wstrzymajmy się z wysyłaniem ich do reprezentacji i wskazywaniem jako lek na nasz kryzys. Niemniej, wybór kogoś z tego grona na przyszłe zgrupowania przez Michała Probierza nie wywołałby we mnie ani grama zdziwienia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze