Reprezentacja Polski: trudny mecz z ambarasem w tle


Od „Biało-czerwonych” nie można oczekiwać cudów, kadrę trzeba oceniać realnie, schować urazy i kibicować. Mamy jeszcze dwa mecze!

26 listopada 2022 Reprezentacja Polski: trudny mecz z ambarasem w tle

Lewandowski i spółka rozpoczęli mundial… No właśnie, jak? Od remisu, zatem wcale nie najgorzej, jak mogli, a wokół kadry rozpętała się taka burza, jakby właśnie zaprzepaścili swoje dalsze szanse. Tak… „Biało-czerwoni” pewnie wrócą niedługo do domów, ale nie oczekujmy cudów. Podejdźmy do tych chłopaków realnie, z rozwagą oceniajmy ich grę i wyniki. Ponura atmosfera i wzajemne przerzucanie się argumentami „z czapy” (które bądź co bądź kontynuuje także trener Michniewicz) nie służą nikomu. Zwłaszcza na turnieju takiej rangi. Polacy mają jeszcze dwa mecze, a nuż się uda, dlatego dopingujmy ich i wspierajmy.


Udostępnij na Udostępnij na

Słabe spotkanie poprzedzające mundial? Brak pomysłu na mecz z Meksykiem? Zła atmosfera wokół kadry? Brak nici porozumienia z dziennikarzami? No tak, spokojnie. To tylko kilka pierwszych dni reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Katarze. Czy w takiej sytuacji może być lepiej? Trudno spodziewać się cudów, przecież nikt nie potrafi zamienić wody w wino.

Całkiem już poważnie należy zadać pytanie, czy jak zawsze przed dużą piłkarską imprezą oczekiwania w Polsce nie były lub nie są na wyrost? Oczywiście, że są. Czy bezbramkowy remis z Meksykiem w pierwszym meczu to jest tak straszny rezultat? Nie jest. Reprezentacja Polski zagrała tak, jak mogła, tak, jak umiała, a jeżeli miałaby więcej szczęścia, to pewnie skończylibyśmy to skromnym 1:0.

Pamiętać należy, że nawet mimo tego, że poszczególni zawodnicy grają w dobrych klubach, to razem już nie stanowią drużyny, przed którą klękają wszyscy inni, a gdy słyszą Lewandowski, to w popłochu uciekają niczym Turcy przed husarią. Nie jesteśmy futbolową potęgą, nie mamy szkolenia na topowym europejskim poziomie, a jedyne, czego nam nie można odmówić, to wybujałych żądań. Tak było zawsze i tak jest też tym razem. Większość sympatyków w naszym kraju żyje wspomnieniami z lat 70. czy 80. i na tym bazuje, ale kompletnie nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistości albo udaje, że jej nie dostrzega.

– Czy oczekiwania wobec reprezentacji są wygórowane? Patrząc wyłącznie na nazwiska, jakie mamy w tej kadrze – nie. Wydaje się, że kadrowo od dawna nie było tylu zawodników z dużym potencjałem. Ale jak popatrzymy na wyniki, jakie ta kadra osiągała w ostatnich latach – oczywiście, nie mamy żadnych podstaw, by oczekiwać większych sukcesów – mówi nam redaktor i wydawca serwisu Onet, Patryk Motyka.

– Myślę, że to nie tyle problem z oceną potencjału i umiejętności kadry, co nieuzasadniona pewność każdego z nas, że to nasza opinia jest tą jedyną właściwą. Jak to mówimy, na czas mundialu mamy 40 milionów selekcjonerów. Oczywiście ludzie mają prawo oceniać dotychczasowe poczynania naszej kadry oraz decyzje selekcjonera, natomiast moim zdaniem jest na to o wiele za wcześnie. Nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie naszej mundialowej drogi.

Natomiast jeżeli chodzi o styl gry naszej kadry i wszystkie zarzuty czy krytykę, jaka pojawia się w przestrzeni medialnej, podpierana przykładami pozostałych reprezentacji, które ogrywały „wielkich” – jak Arabia czy Japonia – zauważam tendencję do wyolbrzymiania naszych własnych możliwości, z pozostałych uczestników mistrzostw robiąc drużyny piłkarskiego trzeciego świata. Pamiętajmy, że jesteśmy, tak jak każda z pozostałych 30 reprezentacji – bo Katarczycy znaleźli się tam z przypadku – w wąskim gronie najlepszych zespołów na świecie i co do tego nie ma wątpliwości.

W XXI wieku większość dużych turniejów z naszym udziałem miała identyczny przebieg, a hasło „mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor” weszło w krwiobieg piłkarskiego kibica. Doceńmy zatem, że w tym przypadku w końcu otworzyliśmy ważny turniej od zdobycia punktu, zamiast wciąż skupiać się wyłącznie na aspektach negatywnych – dodaje Antoni Majewski z naszej redakcji.

Zła atmosfera dobrego nie wróży, trzeba się zatem skupić na piłce, a schować niesnaski 

Do Kataru kadra leciała w wyśmienitych nastrojach, w bojowej asyście samolotów F-16, pchana dodatkowo znakomitym nastawieniem większości społeczeństwa. Hurraoptymistyczne podejście tak wrosło w naród, że dużej jego części wydawało się, że Meksyk ogramy co najmniej pięcioma golami, a później będzie już tylko łatwiej. Okazało się jednak, że przeciwnik z Ameryki Środkowej to rywal niewygodny, albo inaczej… okazało się, że „Biało-czerwoni” nie są w stanie zaprezentować niczego lepszego od tego, do czego zdążyli przyzwyczaić już wcześniej.

I czy za to należy ich ganić? Absolutnie nie. Wywiązali się ze swoich obowiązków poprawnie, nie przegrali. Tyle i aż tyle. Szkoda tylko, że na jakichś bezpodstawnych fundamentach, zrodzonych z nie do końca podstawnych fantazji, stworzył się ambaras, który już niczego dobrego nie niesie – choć tu chcielibyśmy się mylić. Wzajemne pretensje, naciąganie faktów, uszczypliwości i złości, podsycane również w dużej mierze przez trenera, nie są najlepszym odzwierciedleniem teraźniejszej sytuacji w polskim obozie, a przecież wszyscy życzymy tym chłopakom dobrze.

Polska zajmuje 26. miejsce w rankingu FIFA. Wyprzedzają nas choćby Peru, Meksyk, Walia, Iran czy Senegal. Michniewicz nie pracuje jeszcze nawet roku, rozegrał kilka spotkań, a gawiedź domaga się cudów. Może i sztab nie wykorzystał atutów, może zagrał zbyt zachowawczo, ale na litość – nie przegrał i w głównej mierze za to trzeba piłkarzy i trenerów rozliczać (tragedii na razie przecież nie ma).

Z drugiej strony trudno zrozumieć Czesława Michniewicza, który nie najlepiej prezentuje się medialnie i swoim zachowaniem tylko nakręca całą spiralę. Dziennikarze mają prawo pytać, taka praca, a obrażanie się, fochy i budowanie murów sukcesom nie sprzyja. Te przecież często rodzą się z ciszy, a jeśli „walnie się” jakąś gafę, to po co się tego wypierać. Ludzka rzecz i zdarza się przecież każdemu.

– Mam wrażenie, że Czesław Michniewicz w ostatnim czasie traktuje wszystkie słowa krytyki, także konstruktywnej, jako ataki na niego. To jest szkodliwe, gdyż tworzy negatywną atmosferę wokół kadry, która w ostatnim czasie i tak nie była najlepsza. Martwi, że selekcjoner nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje słowa, które zostały nagrane i cytowane wprost.

Oczywiście, niektórzy trenerzy wdają się w takie dyskusje, żeby odciągnąć uwagę mediów od drużyny. Prowadzą gry psychologiczne. Ale nie sądzę, żeby tak było w tym przypadku. Tym bardziej że chodzi także o wypowiedzi dotyczące zawodników, które nie są pozytywne.

Nie sądzę, żeby te dyskusje miały bezpośredni wpływ na grę kadry, ale w razie ewentualnej klęski w turnieju na pewno będą wypominane selekcjonerowi. Tak samo jak Pawłowi Janasowi wysłanie kucharza na konferencję prasową w trakcie mundialu w Niemczech – podsumowuje Przemysław Chlebicki z TVP Sport.

Przed nami spotkanie z Saudyjczykami i na tym należy się skupić, a nie roztrząsać w nieskończoność, co powiedział selekcjoner, który dziennikarz czego chce się dowiedzieć czy po raz tysięczny analizować słynne „lagi na Robercika” – a bo to pierwszy raz je widzieliśmy? Na głębsze analizy przyjdzie jeszcze czas. Przyjdzie też moment na ewentualne oceny i reformy, jednak to później. Teraz czeka nas drugi, bardzo ważny mecz… dlatego zamiast się krzywić i szukać wszędzie dziur, można raz jeszcze pomyśleć (albo krzyknąć): NA NICH! Jeśli nie wyjdzie? Taka jest piłka, a przecież wciąż pamiętać należy, że my żadną potęgą w niej nie jesteśmy (w razie czego „do widzenia” po arabsku to: مع السلامه).

– Myślę, że o atmosferze nie ma co za bardzo dyskutować, samą atmosferą jeszcze nikt mistrzostwa nie wygrał. Najważniejsza jest nie ta atmosfera na zewnątrz wokół kadry, a ta, jaka jest w drużynie. Jeśli między piłkarzami a trenerem wszystko jest ok, a wiele na to wskazuje, to nie skupiałbym się za bardzo na słowach, które padają na konferencjach czy briefingach. Najlepszą atmosferę, jak wiadomo, tworzą wyniki i jak będzie dobry wynik w meczu z Arabią Saudyjską, to klimat wokół kadry też będzie lepszy.

Jak zagrać z Arabią Saudyjską? Nie jestem trenerem i nie chciałbym wchodzić w jego kompetencje. Na pewno w tym meczu nie można już kalkulować, bo liczy się tylko zwycięstwo. Wierzę, że ten zespół stać na to, by pokonać jutrzejszego rywala, bo indywidualnie mamy po prostu lepszych piłkarzy – podsumowuje dla nas Rafał Kędzior, kiedyś dziennikarz, a dziś agent sportowy.

Najnowsze