Remisy potentatów, wygrana teamu Kowalczyka


Również w niedzielę na rosyjskich boiskach emocji nie brakowało. Faworyci mieli zainkasować po kolejne trzy punkty i piąć się w górę tabeli. Okazało się, że życie lubi płatać figle, a zapominalscy boleśnie przekonali się o tym, że bezwzględnie zawsze należy grać do samego końca.


Udostępnij na Udostępnij na

Najbardziej w niedzielę doświadczyli tego mistrzowie Rosji. Piłkarze Zenitu jechali do Jarosławla w wyśmienitych humorach, mając na koncie wysokie zwycięstwo w Leverkusen i niemal pewnym awans do półfinału Pucharu UEFA. Ich apetyt podsycało to, że Szinnik w obecnych rozgrywkach spisuje się, krótko mówiąc, nienajlepiej. Drużynę Damiana Gorawskiego w trzech meczach stać było zaledwie na jeden remis.

Mecz rozpoczął się od nacisków gości, którzy bardzo szybko chcieli objąć prowadzenie. Stworzyli kilka groźnych sytuacji  w polu karnym Stiepanowa, ale bramkarz gospodarzy spisywał się bez zastrzeżeń. Szinnik próbował atakować, ale jego akcje były skutecznie blokowane. Natomiast jego obrońcy mieli sporo do roboty.

W 42. minucie nastąpiło 60 sekund, które wstrząsnęły miejscowymi. Najpierw na listę strzelców wpisał się Paweł Pogriebniak, a minutę później rzut karny na bramkę zamienił Anatolij Tymoszczuk. Tak więc na przerwę Zenit schodził z dwubramkową zaliczką.

Jednak po kwadransie rozbratu z piłką powietrze z nich uszło. Atakowali bez wyrazu, a bardziej skoncetrowali się na obronie rezultatu. Nie zmienili swojej postawy nawet, gdy Maksim Buznikin zdobył kontaktowego gola, wykorzystując jedenastkę. Szinnik zwietrzył swoją szansę, przycisnął i dopiął swego. W doliczonym czasie gry były pomocnik Spartaka Moskwa, Denis Bojarincew ustalił wynik spotkania i uratował gospodarzom punkt.

Podobnie boleśnie o słuszności starej piłkarskiej prawdy przekonali się gracze Spartaka Moskwa i Łucz-Energiji Władywostok. „Czerwono-biali” podejmowali na Łużnikach  grającego w kratkę Amkara Perm. Mecz nie układał się po myśli gospodarzy. Swoje ataki przeprowadzali bez wyrazu, brakowało w nich zęba. Permianie nic sobie z tego nie robili i dostosowali się poziomem do „Miaso”. 0-0 do przerwy nie dziwiło nikogo. W 61. minucie po objęciu prowadzenia za sprawą Romana Pawljuczenki Spartak wyraźnie spoczął na laurach. Obrona wyniku nic nie dała. Wystarczył jeden głupi błąd, jedna kontra by Nenad Inljac doprowadził do wyrównania i odebrał wicemistrzom Rosji dwa punkty.

Z jeszcze gorszymi humorami Samarę opuszczali zawodnicy Łuczu-Energiji Władywostok. Ci przez długi czas stawiali opór chcącej odbudować się po dwóch porażkach Kryljii. Niestety, udawało im się to tylko do 65′, gdy piłkę we władywostoczańskiej bramce umieścił Andriej Tichonow. Nadzieję gości ożywił w minucie 79. chwilę wcześniej wprowadzony na boisko Igor Szewczenko. Ostatnie słowo należało jednak do piłkarzy Leonida Słuckiego, a konkretnie do Aleksandra Biełozorowa, który uratował Krylji 3 punkty.

„Zgodnie z planem” zakończył się tylko pojedynek w Nalcziku. Prowadzone przez Andrieja Kobieliewa, a dowodzone na boisku przez Aleksandra Kierżakowa Dynamo Moskwa bez większego kłopotu pokonało miejscowego Spartaka. Defensywa gości, dzisiaj bez Marcina Kowalczyka, dobrze blokowała Nazirowowi Każarowowi i Davidowi Siradze dostęp do bramki  Antona Szunina. Jego vis a vis, Dmitrij Chomicz, na swoje nieszczęście, dwukrotnie sięgał do siatki po strzałach Aleksandra Dimidki i Leandro Fernandeza.

Podobnie jak sobota, niedziela była pełna niespodzianek. Bo za takie należy uznać straty punktów przez aktualnych mistrza i wicemistrza Rosji. Pomimo że Zenit i Spartaka od liderującego Rubinu dzieli spory dystans (odpowiednio 6 i 7) punktów, to trzeba pamiętać, że sezon dopiero się rozpoczął. Jest jeszcze dużo spotkań i na pewno padnie niejedno niespodziewane rozstrzygnięcie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze