Kto się spodziewał, że Wisła pójdzie za ciosem po spektakularnym zwycięstwie nad Lechią Gdańsk, ten się lekko przeliczył. Potwierdziła się teoria, że Wisła ma spory problem z grą na wyjazdach. Z Ruchem Chorzów „Biała Gwiazda” wywalczyła tylko remis.
W Chorzowie w sobotni wieczór spotkały się zespoły o zupełnie różnych aspiracjach i o zgoła innych oczekiwaniach wobec całego sezonu i samego meczu. Wisła jest obecnie w gazie i pokonuje efektownie kolejnych rywali, nie odnotowawszy do tej pory żadnej porażki. Natomiast Ruch po słabych wynikach zmienił trenera i w zasadzie nie wiadomo, czego się można po chorzowianach spodziewać.
Pierwszy cios w meczu zadała Wisła. Po rzucie wolnym, dobrze wykonanym przez Łukasza Gargułę, do siatki bramki Buchalika trafił obrońca i kapitan Wisły – Arkadiusz Głowacki. Był to pierwszy gol byłego defensora reprezentacji w tym sezonie. Przed objęciem prowadzenia przez Wisłę bardzo dobrą okazję zmarnował Paweł Brożek, który po minięciu bramkarza Ruchu trafił z kilku metrów w słupek bramki gospodarzy.
W Ruchu Chorzów sprawy w swoje ręce wziął Filip Starzyński, który wyrównał wynik spotkania fantastycznym strzałem z rzutu wolnego. Piłka idealnie podkręcona wpadła prosto w okienko bramki Miśkiewicza. Od tego momentu Wisła przestała sobie radzić. Kolejne spore zagrożenie ze strony Ruchu znów stworzył Starzyński z rzutu wolnego. Pomocnik gospodarzy oddał centro-strzał, po którym zdezorientowany Miśkiewicz minął się z piłką, a futbolówka po koźle przeleciała tuż nad poprzeczką bramki Wisły.
Mecz zakończył się wynikiem 1:1, co oznacza, że Wisła, choć pozostaje niepokonana, traci istotne punkty i zamiast drugiego miejsca, zajmuje obecnie dopiero trzecią lokatę w tabeli ekstraklasy. Ruch trenera Kociana remisuje zaś drugi mecz z rzędu i również jest na razie niepokonany.
