Arka Gdynia zremisowała z Miedzią Legnica 1:1. Wynik ten może bardziej cieszyć gospodarze, którzy przez prawie cały mecz grali w dziesiątkę. Oba zespoły mecz kończyły osłabione, a arbiter Jarosław Rynkiewicz pokazał w tym spotkaniu aż osiem żółtych i dwa czerwone kartoniki!
Większość akcji toczyła się w środku pola, gdzie, z biegiem czasu, coraz większą przewagę mieli gospodarze. Groźnie było w 9. minucie, gdy po rzucie wolnym wykonywanym przez Pruchnika błąd popełnił Bledziewski, który piąstkując piłkę trafił prosto w Cienciałę. Na szczęście dla bramkarza gości, futbolówka zaskoczyła piłkarza Arki i odbijając się od niego, wylądowała poza linią boiska. Trzy minuty późnij Marcus da Silva, po indywidualnym rajdzie, trafił w słupek bramki legniczan. Bramka dla gdynian wydawała się kwestią czasu. W 17. minucie wydarzyło się jednak coś, czego nie dało się przewidzieć, a co odwróciło boiskową optykę o 180 stopni. Za faul w środku pola na Wojciechu Łobodzińskim czerwoną kartkę zobaczył Sławomir Cienciała. Niezbyt miły prezent na 31. urodziny, tym bardziej, że po rzucie wolnym dla Miedzi do piłki dopadł Zbigniew Zakrzewski i było 0:1 dla legniczan!
Od tego momentu to goście kontrolowali wydarzenia na boisku, jednak zawodnicy z Gdyni nie chcieli tanio sprzedać skóry. Wprowadzony po utracie bramki Budka próbował rozruszać ofensywę gospodarzy, lecz podopieczni Adama Fedoruka dobrze reagowali w defensywie, a w dodatku z przodu poczynali sobie śmiało. Po prostopadłej piłce ze środka pola, dobry, acz minimalnie niecelny strzał z ostrego kąta oddał Mateusz Szczepaniak. Dla Arki z rzutu wolnego próbował Rzuchowski, lecz golkiper Miedzi stanął na wysokości zadania. Pech Arki trwał w najlepsze, bowiem pod koniec pierwszej połowy z boiska zszedł kontuzjowany Rzuchowski. Na przerwę gospodarze schodzili w nie najlepszych nastrojach.
Trener Sikora postawił wszystko na jedną kartę, i wyczerpując limit zmian już w 46. minucie, wprowadził na boisko Bartosza Ślusarskiego w miejsce Arkadiusza Aleksandra. Nie zmieniło to jednak obrazu gry, bowiem to goście byli stroną atakującą. Diabelnie groźny strzał oddał w 52. minucie Wojciech Łobodziński, lecz Jakub Miszczuk zdołał obronić to uderzenie w dobrym stylu. Gdy wydawało się, że Miedź będzie spokojnie kontrolować mecz, po godzinie gry za ostre wejście w Miszczuka zamiast w piłkę swoją drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Chrzanowski. Siły się wyrównały, a mecz rozkręcił się na dobre!
W nowej boiskowej rzeczywistości pierwszą groźną akcję mieli piłkarze z Legnicy. Po zagraniu Łobodzińskiego, stuprocentowej szansy nie wykorzystał, stojący na jedenastym metrze, Szczepaniak. Był rzut rożny, po którym kontrę dla „Żółto-niebieskich” zmarnował Szwoch, strzelając prosto w bramkarza Miedzi. Wymiana ciosów trwała, lecz dużo pracy miał arbiter, który dosłownie co chwilę był zmuszony zatrzymywać grę. Z czasem obie strony starały się uspokoić wydarzenia na boisku. Szczególnie po Arce widać było brak sił związany z nieobecnością jednego ogniwa zespołu. W 82. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Ślusarski, ale były snajper Lecha przyzwyczaił już do tego, że na strzelenie bramki potrzeba mu więcej niż jednej „setki”. Minutę później „Ślusarza” wyręczył da Silva. Brazylijczyk świetnie dostawił nogę do przedłużonego przez jednego z kolegów dośrodkowania z lewej strony i w Gdyni był remis!
Wynik nie satysfakcjonował żadnej ze stron, więc obie drużyny rzuciły się do ataku. Najpierw próbował Łobodziński, chwilę potem pod drugiej stronie boiska niecelnie strzelał Wojowski. Miedź broniła się w tym ostatnim fragmencie bardzo nieporadnie, jednak „Żółto-niebiescy” nie potrafili zachować zimnej krwi pod jej bramką. W doliczonym czasie gry oba zespoły starały się nie ryzykować i spotkanie zakończyło się remisem. W rewanżu może wydarzyć się wszystko!