Przed meczem obaj szkoleniowcy zapowiadali walkę o pełną pulę, i rzeczywiście tak było. W sobotnie popołudnie oglądaliśmy niezwykle emocjonujący pojedynek. W wyjściowej jedenastce Blaugrany Frenkiego de Jonga zastąpił Philippe Coutinho. Kolejną szansę wykorzystał duet stoperów Araujo–Mingueza. Wśród gości od pierwszej minuty zagrali wracający po kontuzji Jose Gaya oraz Denis Chryshev. To właśnie lewy obrońca był sprawcą największego zamieszania tego meczu.
Mecz z Valencią miał być weryfikacją, na jakim etapie jest obecnie Barcelona. Trzecie zwycięstwo z rzędu pozwoliłoby dołączyć do czołówki i potwierdziłoby dobrą dyspozycję pokazaną już w środku tygodnia. Dla „Nietoperzy” zdobycie punktów na Camp Nou wydawało się mission impossible. Ten brak presji wydatnie pomógł gościom.
Od momentu wyjścia na murawę od piłkarzy Valencii emanował stoicki spokój. Zawodnicy formacji defensywnej byli zwarci i wzajemnie się asekurowali, a wyruszający do kontrataków skrzydłowi i napastnicy wykazywali się lekkością dryblingu i świetną szybkością.
Szybkość była elementem pozwalającym na zdobywanie bramek. Obie drużyny największe zagrożenie stwarzały po kontratakach. Piłkarsko widzieliśmy naprawdę dobre widowisko. Jednak czym byłby szlagier Primera Division bez zamieszania z VAR.
Niemrawy początek
Pierwsze minuty przypominały środowy mecz Barcelony z Realem Sociedad. „Duma Katalonii” długo utrzymywała się przy piłce na połowie przeciwnika, ale nie wynikały z tego żadne konkrety. Ozdobą były kombinacyjne akcje w wykonaniu Messiego i Pedriego. Widać, że 18-latek znalazł nić porozumienia z Argentyńczykiem, a ich współpraca wzbudza uśmiech na twarzach kibiców Barcelony.
Odbiory w środku pola pozwalały Valencii na wyprowadzanie kontr. W tej roli sprawdzał się ustawiony na nietypowej dla siebie pozycji Gonzalo Guedes. Portugalski skrzydłowy tworzący duet napastników z Maxim Gomezem raz z razem urywał się Minguezie, jednak oddawane przez niego strzały leciały daleko od bramki strzeżonej przez ter Stegena.
Niefrasobliwość w obronie Barcelony dała o sobie znać w 30. minucie. Piłkę w okolicach pola karnego stracił Dest, a kapitalną interwencją po uderzeniu Carlosa Solera popisał się ter Stegen. Egzekucja nadeszła kilkanaście sekund później. Wypracowany schemat rzutu rożnego pozwolił oderwać się Diakhaby’emu od obrońców i pewnym strzałem głową umieścić piłkę w siatce.
Kiedy wydawało się, że taki stan rzeczy utrzyma się do przerwy, doczekaliśmy się niemałego zamieszania. W końcowej fazie kontry z piłką w polu karnym znalazł się Griezmann. Francuz wykorzystał to, że ręce położył na nim rozpędzony Jose Gaya. Sędzia Hernandez Hernandez początkowo wyrzucił obrońcę z boiska, ale po obejrzeniu powtórek kolor kartki zmienił na żółty, a do „jedenastki” podszedł Messi. Strzał Argentyńczyka zatrzymał Jaume Domenech. Wstrzelona z powrotem w pole karne piłka odbiła się tak, że wylądowała na głowie Messiego i ten zdobył swoją szóstą bramkę w lidze. Tym samym Messi zrównał się z Pele w liczbie goli strzelonych dla jednego klubu.
No. 643 for Lionel Messi:
◾︎ Penalty awarded
◾︎ Penalty saved
◾︎ Heads home after the ball rebounded back into play
◾︎ Helped up after landing against the post pic.twitter.com/aN7UPuNmgG— B/R Football (@brfootball) December 19, 2020
Pozorna kontrola i golazo
Szerokim echem odbiła się wiosną akcja „Bilet dla Muharae. Kibice poznańskiego Lecha, mając dość niewnoszącego nic do gry Chorwata, domagali się odstawienia go od wyjściowego składu. W podobnym tonie co do Muhara fani Barcelony odnoszą się do Sergio Busqetsa. W przerwie na przeciw tej tezie wyszedł Ronald Koeman. Wprowadzony przed drugą połową de Jong przyspieszył grę „Barcy” i miał udział przy pięknej bramce nożycami Ronalda Araujo. Urugwajczyk popisał się fantastycznym uderzeniem, jakiego nie powstydziłby się sam Zlatan Ibrahimović.
Kiedy wydawało się, że Barcelona przejmuje kontrolę nad meczem, Valencia wyprowadziła kolejny cios. Akcję lewą stroną podciągnął Guedes, po czym zagrał prostopadłą piłkę do Gayi. Kapitan Valencii wykorzystał swoją szybkość, uprzedził obrońcę i wyłożył piłkę Maxiemu Gomezowi tak, że Urugwajczykowi zostało tylko dołożyć stopę.
🗣 ¡El grito del GOLEADOR!
⚽ @gomez_maxi9 ⚽#BarçaValencia #LaLigaSantander #HayQueVivirla pic.twitter.com/yc8WvJpkH2
— LALIGA (@LaLiga) December 19, 2020
W końcówce spotkania tempo gry znacznie spadło. Brakowało klarownych sytuacji z obydwu stron. Środek pola Valencii bardziej niż na konstruowaniu skupił się na skutecznym utrudnianiu gry gospodarzom. Barcelona próbowała przechylić szalę na swoją korzyść poprzez zmianę ustawienia z czwórki na trójkę obrońców. Mimo wyraźnej przewagi w oddanych strzałach na korzyść Barcelony (20:9) wynik można uznać za sprawiedliwy. W sobotnie popołudnie na Camp Nou widzieliśmy wszystkie elementy, które kojarzą nam się z futbolem w Hiszpanii. Piękna bramka, zamieszanie z VAR, kombinacyjne akcje i zabójcze kontry.