Ostatni mecz 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy między Lechią a Koroną zakończył się wynikiem 2:2. Bramki dla Lechii Gdańsk strzelali Piotr Grzelczak i Paweł Dawidowicz, a dla kielczan dwa razy trafiał Michał Janota.
Od początku mecz był bardzo szarpany. Ciekawie zrobiło się dopiero w 13. minucie. Wtedy to sędzia podyktował „jedenastkę” dla Korony po tym, jak Oualembo zagrał ręką we własnym polu karnym. Małkowski wygrał z Janotą i obronił strzał z jedenastu metrów. Radość Lechii nie trwała długo, ponieważ arbiter nakazał powtórzyć rzut karny. Tym razem to pomocnik kielczan był górą i było 1:0 dla gości. Kiedy wydawało się, że gdańszczanie otrząsnęli się po straconej bramce, wydarzyła się rzecz niespodziewana. W 19. minucie sędzia ponownie wskazał na wapno po zagraniu piłki ręką przez Dawidowicza i Michał Janota zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu. Kibice gospodarzy nie tak wyobrażali sobie początek meczu. Lechia odpowiedziała w 31. minucie meczu. Dobrą centrę wykorzystał Grzelczak, wspaniale uderzając z półobrotu. Chwilę później mieliśmy już remis. Wrzutkę Grzelczaka na gola zamienił Dawidowicz i było 2:2. Obrońca zrehabilitował się tym samym za sprokurowany rzut karny na początku spotkania. Lechia chciała pójść za ciosem, ale Buzała nie dosięgnął do futbolówki po świetnym podaniu Deleu. Kilka sekund przed końcem pierwszej połowy po raz kolejny swoich sił próbował Dawidowicz, ale piłka tym razem przeleciała nad poprzeczką.
Pierwsze 45 minut obfitowało w bramki. Cztery gole na jedną połowę to rzadkość w T-Mobile Ekstraklasie. Zdumiewająca była postawa Lechii, która potrafiła się podnieść, mimo że po 20 minutach przegrywała już 0:2. Kibice na PGE Arenie liczyli z pewnością, że druga połowa będzie równie emocjonująca co pierwsza.
Na początku drugiej połowy było wiele walki w środku pola. Drużyny miały problem ze zbliżeniem się w okolice „szesnastki” przeciwnika. W 56. minucie zrobiło się groźnie w polu karnym Korony, ale strzał Buzały czubkiem buta minął bramkę Małkowskiego. W drugiej części gry tempo diametralnie spadło. W 67. minucie dobrą okazję miał Piotr Grzelczak, ale bramkarz „Złocisto-krwistych” dobrze interweniował. Dziesięć minut później Buzała stanął oko w oko z Małkowskim, ale golkiper gości wygrał walkę z napastnikiem Lechii. W końcówce spotkania Lechia przejęła inicjatywę. Chwilę później piłka zatrzepotała w bramce, ale sędzia nie uznał bramki Adama Dudy. Do końca meczu nic ciekawego już się nie wydarzyło i arbiter zakończył spotkanie przy stanie 2:2.
Druga połowa zdecydowanie rozczarowała. Lechia Gdańsk dzięki temu remisowi zrównała się punktami z Lechem Poznań i Jagiellonią Białystok. W Kielcach bez zmian. Korona dalej zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, chociaż był to już drugi niezły mecz „Złocisto-krwistych” z rzędu, jednak kielczanie tracą zdecydowanie za dużo goli. Był to ostatni pojedynek 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.