Arsenal Londyn sensacyjnie zremisował z beniaminkiem z Birmingham 1:1. Obie bramki padły w samej końcówce spotkania. Antybohaterem spotkania był Manuel Almunia, którego błąd kosztował „Kanonierów” stratę dwóch punktów.
O tym, że na St. Andrews gra się ciężko i jest bardzo trudno wywieźć komplet punktów, przekonały się takie zespoły, jak Manchester United i Chelsea, które dzieliły się punktami na tym stadionie z beniaminkiem z Birmingham. Teraz formę Joe Harta i „Blues” miał sprawdzić Arsenal Londyn. „Kanonierzy” mają za sobą passę siedmiu zwycięstw z rzędu i na nowo rozpoczęli bój o mistrzostwo Anglii. Arsene Wenger wierzył, że uda mu się wygrać to spotkanie najmniejszym nakładem sił, bowiem w tym tygodniu czeka go starcie w Lidze Mistrzów z FC Barcelona.
Spotkanie odważnie zaczęli gospodarze, którzy już w 13. minucie mieli okazję bramkową, ale strzał Jamesa McFaddena był niecelny. Jednak beniaminek z Birmingham z czasem tracił inicjatywę na rzecz londyńczyków. Jednak przewaga, jaką sobie stworzyli „Kanonierzy”, nie stworzyła im żadnych dogodnych sytuacji. Arsenal miał piłkę, dyktował tempo gry, ale jakby nie kwapił się do zdobycia bramki. Zupełnie inną formę prezentowali „Blues”, których napastnicy tuż przed przerwą sprawdzili dyspozycję w bramce Manuela Almunii. Hiszpański golkiper nie miał problemów z obroną strzałów McFaddena i Jerome’a. Do przerwy był remis 0:0 i powoli zaczynało pachnieć sensacją.
Po zmianie stron beniaminek wciąż dyktował tempo gry bardziej utytułowanemu rywalowi, stwarzając sobie coraz to groźniejsze sytuacje. W 62. minucie kibice Arsenalu najedli się mnóstwo strachu. Najpierw Roger Johnson trafił w słupek, do piłki podbiegł Scott Dann i fatalnie przestrzelił nad poprzeczką. Ta groźna sytuacja wreszcie obudziła ducha walki w dotąd uśpionych „Kanonierach”. Arsenal zaczął przejmować inicjatywę i dyktować swoje tempo gry, co szybko przeniosło się na sytuacje bramkowe. Jednak dogodnej okazji nie potrafił wykorzystać Nicolas Bendtner, który niecelnie główkował. W 81. minucie Arsene Wenger mógł wraz z kibicami „Kanonierów” odetchnąć z ulga, gdy Samir Nasi precyzyjnym strzałem pokonał Joe Harta. Gdy wszyscy zgromadzeni na St Andrews myśleli, że „Kanonierzy” wymęczą to zwycięstwo i wywiozą z Birmingham trzy punkty, król strzelców sprzed 10 lat Kevin Phillips zdobył wyrównującego gola. Sporo winy przy stracie gola ponosi Manuel Almunia, który nie był w stanie dobrze wybronić tej piłki.
Na St. Andrews kolejna wielka drużyna musi wyjechać tylko z jednym punktem. Ten wynik oddalił „Kanonierów” na trzy punkty od Chelsea.