Remis na inaugurację PGE Areny


14 sierpnia 2011 Remis na inaugurację PGE Areny

Mecz Lechii Gdańsk z Cracovią Kraków oficjalnie zainaugurował piękny obiekt, jakim jest PGE Arena. Gospodarze po zaciętym spotkaniu zremisowali z krakowianami 1:1. Kibice oprócz ciekawego meczu mogli podziwiać przepiękny stadion w pełnej okazałości.


Udostępnij na Udostępnij na

PGE Arena w Gdańsku została oficjalnie zainaugurowana meczem Lechii z Cracovią
PGE Arena w Gdańsku została oficjalnie zainaugurowana meczem Lechii z Cracovią (fot. Materiał prasowy)

Pierwsze minuty spotkania bezkonkurencyjnie należały do Cracovii. Przyjezdni zdecydowanie częściej byli w posiadaniu piłki, a odzwierciedleniem tego była spora ilość strzałów na bramkę Lechii. Andrzej Niedzielan raz po raz próbował zaskoczyć golkipera gospodarzy, jednakże nie przynosiło to oczekiwanych efektów. W 25. minucie nastąpiło jednak przebudzenie zespołu z Gdańska. Benson wraz z Dawidowskim rozklepali defensywę krakowian, po czym ten pierwszy, mając przed sobą już tylko Kaczmarka, pewnie posłał piłkę tuż obok jego nogi. Tym samym Lechia Gdańsk otworzyła wynik spotkania, a ostry napór „Pasiastych” z początku meczu na nic się nie zdał.

Po tej sytuacji gdańszczanie wreszcie wzięli się do roboty. Drużyna Tomasza Kafarskiego w znacznym stopniu przejęła inicjatywę. Najpierw groźny strzał oddał Traore, a następnie bramkarza gości próbował zaskoczyć Lukjanovs. Chwilę później Cracovia postanowiła się otrząsnąć. Suvorov dostał piłkę w polu karnym, uderzył, Małkowski miał problemy z interwencją, a futbolówka trafiła do stojącego tyłem Niedzielana. Ten nie zdecydował się na strzał z 10 metrów, ale odegrał do Szeligi. I to był błąd. Dobrze spisujący się w tym meczu napastnik zespołu z Krakowa, Saidi Ntibazonkiza, drogi do bramki szukał na wszystkie możliwe sposoby. Zagraniczny zawodnik podaniem w polu karnym szukał Niedzielana, lecz zabrakło w tym dokładności. 120 sekund przed zakończeniem pierwszej odsłony spotkania na nowym stadionie w Gdańsku  miała miejsce dość kontrowersyjna sytuacja. Niedzielan w ładnym stylu wpakował piłkę do bramki Lechii, lecz po chwili arbiter odgwizdał spalonego.

W ostatnich momentach pierwszej połowy swoich sił po raz kolejny próbował Ntibazonkiza. Piłkarz Cracovii zdecydował się na indywidualną akcję, jednak stracił piłkę przed 11. metrem. Takim oto sposobem na przerwę z jednobramkową zaliczką schodzili gospodarze.

Drugą część spotkania na PGE Arenie obie jedenastki rozpoczęły bez zmian. Kolejną odsłonę spotkania znowu aktywniej zaczęli goście. Piłkarze z Krakowa trzykrotnie jednak po składnych akcjach trafiali tylko w boczną siatkę. W 51. minucie na boisko w miejsce Żytki wszedł Visnakovs. Zmiana ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Trochę ponad kwadrans po wejściu na murawę Visnakovs dostał piłkę na wolne pole i przed sobą miał już tylko Małkowskiego. Golkiper Lechii nie zdołał mu jednak przeszkodzić i zmiennik Żytki pewnym strzałem pod nogami bramkarza doprowadził do remisu. Zrobiło się gorąco. Obie ekipy chciały zadać ten decydujący cios, który pozwoliłby im zdobyć 3 punkty. Bardzo bliski tego był zawodnik gospodarzy, Kożans, który po dokładnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego znalazł się tuż przed Kaczmarkiem. Posłał on jednak piłkę prosto w ręce bramkarza Cracovii.

Na 10 minut przed końcem meczu zarówno Lechia, jak i Cracovia miały okres chaotycznej gry, w której brakowało składnych akcji. Gospodarze mieli co prawda kilka sposobności na zdobycie gola, w tym rzut wolny 25 metrów, ale nie potrafili tego wykorzystać. Obie drużyny próbowały jeszcze atakować, lecz już do ostatniego gwizdka nie potrafiły zdobyć decydującego gola. Nie pomogły nawet 3 minuty doliczone przez sędziego. W świetle tego faktu niespełna 35 tysięcy kibiców zebranych na przepięknym obiekcie w Gdańsku musiało zadowolić się remisem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze