Real Sociedad bez problemu ograł Racing Santander 3:1. Dwie bramki zdobył Mikel Gonzalez, jedno trafienie dołożył Carlos Vela. Bramkę honorową zdobył Mamadou Kone. Goście nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki, ale jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa.
Zdecydowanym faworytem pierwszego środowego spotkania był Real Sociedad. Kibice gospodarzy nawet nie wyobrażali sobie, że ich ukochana drużyna mogłaby przegrać lub zremisować. Racing jednak już nie pierwszy raz w tym roku mierzył się z ekipą z La Liga. W 1/16 finału Copa del Rey piłkarze z Santander pokonali Sevillę, by w następnej rundzie ograć Almerię. Goście na co dzień grają w Segunda Division B – odpowiedniku polskiej 2. ligi. Obecnie są pierwsi w tabeli grupy 1. Ich kibice wierzyli, że na Anoeta ekipa z Santander przypomni sobie pojedynki sprzed kilku lat, kiedy występowała w La Liga.
Już od pierwszych minut przewaga gospodarzy była przygniatająca. Pierwszą sytuację miał Seferović w 3. minucie, lecz uderzał niecelnie z trudnej pozycji. Niecałe 60 sekund później było już 1:0. Gospodarze krótko rozegrali rzut rożny, po czym Chori Castro dośrodkował w pole karne i Mikel Gonzalez wślizgiem wbił piłkę do bramki obok bezradnego Fernandeza. Goście nie potrafili odpowiedzieć. Byli stłamszeni i rzadko udawało im się opuścić swoją połowę. Mimo wszystko starali się grać wysokim pressingiem, co mogło się źle dla nich skończyć. W 14. minucie, po jednej z akcji prawym skrzydłem, bramkarz Racingu uratował swój zespół przed stratą drugiej bramki. Wypiąstkował futbolówkę, która zmierzała na głowę Seferovicia.
W 19. minucie goście po raz pierwszy podeszli pod pole karne gospodarzy, lecz defensywa Realu Sociedad szybko odebrała piłkę. Chwilę później Seferović niedokładnie dograł do Veli. Trzy minuty później piękną dwójkową akcję przeprowadzili Vela i Chori Castro. Meksykanin jednak przestrzelił. W 27. minucie Baskowie mieli rzut rożny po kontrze, którą przeprowadzili. Znowu krótkie rozegranie pozwoliło dokładnie dośrodkować do niepilnowanego Seferovicia. Szwajcar strzelił w światło bramki, ale na posterunku był Fernandez.
Coraz lepiej poczynali sobie gracze Racingu, którzy na dłużej zagościli na połowie gospodarzy. W 31. minucie o mały włos nie doszło do wyrównania. Z ok. 25 metrów potężnie uderzył z wolnego Javi Soria. Zubikarai wybił piłkę, która następnie odbiła się od poprzeczki. Dużo szczęścia mieli Baskowie. Niewykorzystana sytuacja się zemściła. Cztery minuty później Vela zagrał do Castro na lewe skrzydło, pomocnik dośrodkował z pierwszej piłki a Mikel Gonzalez ładnym szczupakiem zdobył swoją drugą bramkę. To był koniec emocji w pierwszej połowie. Co prawda bramkę zdobył jeszcze Vela, ale był na spalonym.
Na początku drugiej części nieoczekiwanie aktywniejsi byli gracze z Kantabrii. W 53. minucie niepilnowany Javi Soria otrzymał piłkę w polu karnym, lecz nie zdołał pokonać Zubikaraiego. Była to jak dotąd najlepsza okazja gości. Znaczyło to, że Baskowie trochę zlekceważyli Racing, pozwalając przyjezdnym na zbyt wiele. Dużą w tym rolę odegrał cały zespół z Santander, który zaczął grać na 150%. Swoją sytuację sam na sam z bramkarzem miał Seferović, ale trafił prosto w Fernandeza. Co się nie udało Szwajcarowi, udało się Veli. W 62. minucie Jose Angel dośrodkował. Piłkę przepuścił Xabi Prieto, co zmyliło obrońców. Wbiegający w pole karne Meksykanin miał przed sobą tylko golkipera. Uderzył z pierwszej piłki lewą nogą tuż przy prawym słupku.
O ile Mikel Gonzalez był bohaterem spotkania, to Haris Seferović został antybohaterem. Jego nieskuteczność raziła po oczach. W 68. minucie wypracował sobie setkę, ale ją zmarnował posyłając futbolówkę obok bramki. Real Sociedad grał bardzo prosto. Pomocnicy rozprowadzali kilka podań w środku pola, później następowało zagranie do boku i wrzutka w pole karne. Obrona Racingu jednak nie potrafiła sobie z tymi wrzutkami poradzić. Widać było różnicę co najmniej dwóch klas. W baskijskim zespole dobrze działała linia pomocy, która gdy trzeba było, cofała się do obrony.
W 83. minucie goście jednak zaskoczyli rywali. Dobre dośrodkowanie Inakiego Saenza wykorzystał Mamadou Kone. Niekryty Iworyjczyk bez problemu główką umieścił piłkę w siatce. Na dwie minuty przed końcem Ruben Duran mógł zdobyć bramkę kontaktową, ale futbolówka przeszła obok słupka. Bez względu na wynik należy pochwalić Racing. Piłkarze z Santander pomimo mniejszych umiejętności grali do końca. Pokazali wolę walki i ambicję. Nie przestraszyli się bardziej renomowanego przeciwnika. To wszystko sprawiło, że rewanż może być ciekawy.