Raków pokazał, że chcieć to znaczy móc. Co dalej?


Raków wysoko zawiesił sobie poprzeczkę

23 maja 2021 Raków pokazał, że chcieć to znaczy móc. Co dalej?
Rafał Rusek / PressFocus

Rocznica to zawsze dobry moment na odpowiednie jej uczczenie. Czy to w sytuacjach z życia prywatnego, czy wszelkich innych. Wspaniały prezent na okrągłe, setne urodziny sprawił sobie Raków Częstochowa. W roku stulecia klubu "Czerwono-niebiescy" przywieźli pod Jasną Górę Puchar Polski, a w lidze musieli uznać wyższość tylko Legii Warszawa. Złote i srebrne krążki, wiszące na szyjach całej częstochowskiej ekipy, mówią same za siebie. W tak wyjątkowym momencie zdobyli pierwsze trofeum dla klubu oraz najwyższe miejsce w rozgrywkach ligowych. Wiele osób doceniło wyniki "Medalików", ale pojawiały się też zasadne pytania: co dalej? Jaki plan, jakie cele, skoro teraz zostało osiągnięte praktycznie wszystko? Zastanówmy się...


Udostępnij na Udostępnij na

Rozwój to coś, co charakteryzuje Raków. Aby być coraz lepszym, trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę. Gdzie teraz będzie ona zawieszona dla częstochowskiego zespołu?

Raków przebił swój sufit

W pierwszej rundzie sezonu 2020/2021 Raków zachwycał. Zastanawialiśmy się, gdzie się zatrzymają. Lekki falstart z Legią w 1. kolejce, a potem tylko tendencja zwyżkowa. Konsekwentne dopisywanie kolejnych punktów do swojego dorobku pozwalało na zdobywanie coraz to wyższych lokat w ligowej tabeli. Dla Rakowa, który w swojej historii zajął maksymalnie ósme miejsce, a sezon wcześniej zakończył zmagania na dziesiątej lokacie, to było jak sen. Choć tylko początkowo, bo potem i oni sami, i wszyscy wokół przyzwyczaili się do obecności w czołówce stawki.

Zaczęło się dmuchanie balonika, które tonował szkoleniowiec Rakowa, przypominając, jak szybko wszystko się dzieje i gdzie ta drużyna niedawno była.

– Cele są niezmienne. Dla tego klubu, dla tej drużyny sukcesem będzie historyczne miejsce na stulecie klubu, czyli każde powyżej ósmego – tłumaczył trener Papszun w rozmowie z „Weszło”.

Wiosną przyszło to, co w końcu nadejść musiało. Raków złapał zadyszkę, zaczął gorzej punktować (a właściwie wcale). Z perspektywy czasu można powiedzieć, że to w lutym 2021 roku stracili szanse na mistrzostwo, choć do końca istniał cień nadziei. Po kilku gorszych występach częstochowianie wrócili na właściwe tory i wszyscy na nowo zaczęli się nimi zachwycać. Tory te poprowadziły ich do świętowania sukcesów po ostatnim domowym meczu na nowym-starym stadionie.

Ambitne plany

Właściciel Rakowa, Michał Świerczewski, ogłosił jakiś czas temu kilkuletni rozkład jazdy z celami dla drużyny. Zakładał on pięcie się w górę, najpierw 1. liga, potem ekstraklasa. Wreszcie na 100. rocznicę urodzin miał mieć miejsce największy sukces. Te założenia mogły powodować śmiech i pukanie się w głowę, gdy spojrzało się na okoliczności. Szef x-komu niedawno przejął Raków, który ledwo uciekł spod kosy. Dosłownie.

Kilka, kilkanaście miesięcy wcześniej tego klubu mogło już nie być. Nie było pieniędzy na wodę, rachunki, nie mówiąc o pensjach czy transporcie – po prostu nie było na nic. Raków był na takim dnie, że mógł się od niego tylko odbić i wypłynąć na szerokie wody. Choć mało kto spoza klubu i najwierniejszych fanatyków wierzył w taki obrót spraw, po kilku latach marzenia ziściły się, a niezłomna wiara opłaciła. W końcu mówimy o Częstochowie. Co jak co, ale wiara musi być tutaj silna…

Wraz z końcem sezonu 2020/2021 skończył się też nakreślony plan. Prezes Rakowa, Wojciech Cygan, zapewniał, że powinniśmy być spokojni o dalsze losy:

– To jest temat naszych rozmów z właścicielem i po tych konsultacjach myślę, że plan na najbliższe lata zostanie ogłoszony. Proszę się nie martwić, plan na pewno będzie ambitny.

To, co było przyjęte wcześniej, spełniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co zostało spisane i powiedziane, stało się faktem. Strach pomyśleć, co zostanie zaplanowane na dalsze lata. Wygranie ligi, europejskich pucharów? No skoro słowa zmieniają się w czyn… To oczywiście fantazje, ale zawsze trzeba mierzyć wysoko, bo nawet jeśli chybimy, to i tak znajdziemy się wśród gwiazd.

Rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój

Co roku, już od czasów gry na zapleczu ekstraklasy, w Rakowie początek sezonu równa się ogromnym ruchom kadrowym. Zazwyczaj odchodzi blisko dziesięciu zawodników. Przychodzi około tyle samo, ale na lepszym poziomie. To charakteryzuje „Czerwono-niebieskich”. Rozwój to kluczowe słowo w sukcesach odnoszonych przez Raków. Wymienianie poszczególnych ogniw na lepsze, a z tych, które zostają, wyciskanie ich maksymalnego potencjału. Choć czasem bywa trudno, to nie można kierować się sentymentami. Nie ma na nie miejsca w piłce nożnej. Albo inaczej. Może i jest miejsce, ale wtedy nie ma miejsca na dobre wyniki i sukcesy.

Chęć nieustannego rozwoju wychodzi przede wszystkim od trenera Papszuna, który zaszczepia to w swoich zawodnikach. Otwarcie przyznał, że naturalnym krokiem są europejskie puchary. Grając w nich i mierząc się z najlepszymi, można zrobić postęp. Takimi na serio najlepszymi, bo ci z naszej ligi nie stanowią już aż takiego wyzwania.

Pozostaje trzymać kciuki, aby nic przeszkodziło klubowi z ul. Łuka… znaczy Limanowskiego 83, w podtrzymaniu obecnych wyników, a nawet osiągnięciu jeszcze lepszych niż dotychczas. Pamiętajmy jednak, że o wiele łatwiej jest wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać. Ale kto kilka lat temu pomyślał, że na stulecie klubu Raków wstawi do gabloty pierwsze trofeum…?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze