Rajfur: Ciężkie treningi się opłaciły


Wychowanek Lidera Chojna. Były zawodnik Girondins Bordeaux. Interesował się nim nawet wielki Arsenal Londyn. Występował w reprezentacji Polski. Ostatnimi czasy grał w Wiśle Kraków. Mateusz Rajfur, bo o nim mowa, ma zaledwie 21 lat, a miał już okazję biegać po zagranicznych boiskach i trenować przed selekcjonerem reprezentacji Francji, Laurentem Blankiem. Poznajcie historię utalentowanego piłkarza z Pomorza.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak doszło do tego, że zawodnik, który wychowywał się w małym klubie pokroju Lidera Chojna, miał okazję występować w Bordeaux?

Wszystko zaczęło się od spotkania młodzieżowej reprezentacji Polski, gdy graliśmy w Strasburgu z Francją. Mecz ten zakończył się wynikiem 0:0. Skauci Girondins Bordeaux zapewne byli na tym pojedynku i z Grześkiem Krychowiakiem wpadliśmy im w oko. Zaprosili nas na testy, po czym zaproponowali podpisanie kontraktu.

We Francji grał Pan niespełna trzy lata. Czego Pan się nauczył w barwach francuskiego klubu?

Na pewno języka, to duży plus, przydał się na maturze  (śmiech). A na poważnie, innego podejścia do piłki. Zrozumiałem, że nie tylko na boisku czy treningu trzeba być przygotowanym, ale dbać o siebie także poza nim. Taktycznie, jak i technicznie też sporo się nauczyłem. Ciężkie treningi, jakie tam odbywałem, naprawdę dużo mi dały.

Czy miał Pan okazję poznać kogoś z pierwszej drużyny Girondins Bordeaux?

Tak, miałem okazję ich poznać, co prawda nie na dłuższą znajomość, ale zawsze. Cała baza treningowa jest połączona w jedną z juniorami, rezerwami oraz pierwszą drużyną, więc cały czas utrzymywałem kontakt ze wszystkimi. Każdy poszedł swoją drogą. Natomiast wielu moich kolegów, z którymi grałem w juniorach, teraz występuje w pierwszej drużynie Bordeaux.

Miał Pan okazję trenować pod okiem samego Laurenta Blanca?

Blanc co prawda prowadził pierwszą drużynę, ale od czasu do czasu przychodził na nasze treningi, żeby zobaczyć, jak prezentuje się młodzież.

Ma Pan jeszcze kontakt z chłopakami z Bordeaux?

Kontakt może i jest, ale brakuje czasu, żeby ciągle korespondować. Przydatny w takiej sytuacji bez wątpienia jest Facebook. Przynajmniej wiem, co u kogo słychać.

Od wielu lat zna się Pan z Grzegorzem Krychowiakiem, który obecnie gra w Bordeaux. Czy otrzymał Pan od niego jakieś wskazówki na temat gry we Francji?

To prawda, znamy się długo, choć przez ostatnie lata kontakt trochę się urwał. Każdy ma swoje życie, prywatne sprawy. A co do rad dotyczących gry we Francji, cóż, raczej nie. Grzesiek wie co do niego należy, co ma robić na boisku i poza nim. Tak samo ja wiem, jak mam się zachowywać. A w każdym nowym klubie, trenerzy mają swoje koncepcje i wymagania, więc narzucają własne wizje.

Czym według Pana różni się piłka francuska od polskiej?

Na pewno przygotowaniem technicznym oraz taktycznym. Nie ma co za bardzo porównywać ligi francuskiej i polskiej, bo pomiędzy nimi jest przepaść. Można zacząć od szkolenia młodzieży, które w Polsce nie stoi na wysokim poziomie, kończąc na organizacji w klubach i sferze finansowej. Plusem dla Polskiej piłki mogą być kibice, tacy jak w Krakowie, Warszawie czy Poznaniu.

Kilka lat temu krążyły pogłoski, jakoby Arsenal Londyn był Panem zainteresowany. Co może Pan powiedzieć na ten temat? O co w ogóle chodziło?

Wolę się nie wypowiadać na ten temat. Było to dawno. Tak czy inaczej, poszedłem do Bordeaux i tego nie żałuję.

Co jest Pana największym atutem, a nad jakim elementem musi Pan jeszcze popracować?

Ciężko mi to oceniać. Od tego są trenerzy i kibice. Wiem, że nikt nie jest idealny. Na każdym treningu można nauczyć się czegoś nowego albo podszkolić zarówno te słabsze, jak i lepsze elementy. Jednak gdybym chciał wyznać, muszę jeszcze popracować nad dalekimi, crossowymi podaniami.

Na kim się Pan wzoruje, jeśli chodzi o polskich piłkarzy, a kto najbardziej inspiruje Pana z lig zagranicznych?

Z Polskich piłkarzy jak dla mnie, jako obrońcy, dużym autorytetem jest Arek Głowacki. Szkoda tylko, że ma pecha do kontuzji. Natomiast z zagranicznych, Maldini i Nesta.

Niedawno wygasł Pana kontrakt z Wisłą Kraków. Jak widzi Pan swoją dalszą przyszłość piłkarską? Otrzymał Pan w ostatnim czasie jakieś propozycje?

Byłem na treningach w Arce Gdynia, lecz złapałem kontuzje już trzeciego dnia. Leczyłem się miesiąc. Miałem pecha, ale czekam na decyzje menedżera, co dalej. Szkoda, że tak wyszło, bo było jeszcze parę innych opcji, niestety zdrowie nie pozwoliło mi na wiele. Jestem jednak cierpliwy. Czas pokaże, co dalej.

Wisła Kraków już dziś rywalizować będzie z APOEL-em Nikozja. Pan zapewne, jak wielu Polaków, będzie trzymał kciuki za „Białą Gwiazdę”. Jakim wynikiem według Pana zakończy się to spotkanie i jak może wyglądać przebieg tego meczu w Pana opinii?

Tak jak każdy Polak, jestem za Wisłą, ale wiem, że będzie naprawdę ciężko. Sam wybieram się na mecz ze znajomymi zobaczyć na żywo to, co pokażą piłkarze Roberta Maaskanta. Jeżeli zagrają tak konsekwentnie, jak z Liteksem, to jestem spokojny o wynik. Obstawiam 2:0 dla Wisły.

Wywiad przeprowadzał Mateusz Łukasik.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze